Cześć, Kiziaczki. c:<
Nie przedłużając - specjalna dedykacja dla Gnojka i Rukii*najlepszego c:*
Dziękuję wszystkim za wejścia i komentarze, jesteście kochani. c: To miłe, czuć się docenionym.
Ciekawe, co powiecie na taką notę. c:<
Zapraszam zatem do czytania.~
<PS Sonda po prawej!>
____________________________________________
Pukałem palcami o lśniący blat
stołu, w ciszy i poddenerwowaniu wpatrując się w przygarbione
plecy Akasuny, pochylającego się właśnie nad moją pracą domową.
Napięcie rosło z sekundy na sekundę,
nieznośnie uciskając moje wnętrzności, które zdawały się
powoli kurczyć pod naporem tego ciężaru. W momencie, kiedy
pomyślałem, że dłużej już nie wytrzymam, wyprostował się w
zwolnionym tempie i odwrócił do mnie, wyciągając w moją stronę
feralną kartkę. Jego mina, o dziwo, nie wyrażała załamania,
zniechęcenia, obrzydzenia czy irytacji. Wyglądało na to, że tym
razem wyjątkowo nie ma humoru, nawet na kąśliwe uwagi czy przykre
reprymendy.
-I jak? - spytałem niepewnie, biorąc
od niego me wątpliwe dzieło. A nuż, może jednak zechce mnie
opierdolić?
- Zaliczone - odparł tylko, po czym
wstał od biurka i bez słowa wyszedł z pokoju, po drodze zwinąwszy
z szafki napoczętą paczkę papierosów.
Westchnąłem ciężko, opadając
plecami na oparcie kanapy. Od kiedy dziadek Oonoki zabronił mu
prowadzić lekcje w masce, na każdy wykład czy ćwiczenia
przychodził tylko po to, by zadawać wszystkim dodatkowe, cholernie
trudne eseje i posyłać nienawistne spojrzenia do każdego osobnika
płci żeńskiej, próbującego zainteresować go sobą w
zamierzeniach, a jakże, prokreacyjnych. Nie mogłem oprzeć się
wrażeniu, że znakomita część koleżanek z wydziału byłaby
gotowa wyskrobać mi tipsami oczy, gdyby doszła je wieść na temat
moich niezdrowych - ach, jak bardzo niezdrowych! – relacji z ich
nowym czołowym playboyem. Czyżby ironia losu?
Z zamyślenia wyrwał mnie niepokojący
odgłos małego wybuchu w okolicach ogrodu. Zanim do mojego mózgu
zdążył dotrzeć impuls z czerwonym wykrzyknikiem, podniosłem się
na nogi i w paru susach dopadłem drzwi na taras, gdzie Sasori, dotąd
w niezmąconym spokoju, oparty o balustradę, palił sobie papierosa.
Oho – przemknęło mi przez myśl w napływie straceńczej euforii,
gdy uświadomiłem sobie, że przed piętnastoma minuty zatkałem mu
parę fajek słabo wybuchową gliną mojej własnej roboty, w nadziei
że chociaż to go jakoś ruszy, kiedy się zorientuje – To jestem
martwy.
Zanim zdążyłem jakkolwiek się z
tego wytłumaczyć, wcisnął mi resztę zawartości paczki do ust,
wytargał za fraki na piętro i wyjątkowo brutalnie upchnął w
ciasnym jak łeb Tobiego składziku na miotły, upewniając się dwa
razy czy aby na pewno dobrze go zamknął.
- No bez jaj... - jęknąłem zbolałym
tonem, wygięty dziwnie pomiędzy kijem od mopa i rurami z
odkurzacza, usiłując wyważyć drzwi. - Wypuść mnie, to wyniosę
się do siebie!
-Wyczerpałeś limit mojego
miłosierdzia na dzisiaj, Kawamoto - uciął beznamiętnie, jak gdyby
nigdy nic schodząc sobie na dół po schodach, wyjątkowo ciężko
przy tym tupiąc.
Najbliższe długo spędziłem w tym
obskurnym pomieszczonku, wraz z sześcionogimi przyjaciółmi,
odbywającymi radosne wędrówki po moich włosach, waląc ze
zrezygnowaniem w drzwi i obrzucając go coraz bardziej wyszukanymi
epitetami.
W końcu westchnąłem boleśnie,
osuwając się na podłogę. Parę pająków wpadło mi za kołnierz,
co przyprawiło mnie o wyjątkowo dziki napad wstrętu, skutkiem
czego nabawiłem się wielkiego krwiaka na piszczelu.
Akasunę widocznie zaniepokoiło moje
nagłe milczenie, bo natychmiast dobiegł mnie przytłumiony, pełen
nadziei krzyk:
- Skończyły ci się wulgaryzmy czy
straciłeś głos?
W celu zachowania resztek godności,
postanowiłem wyniośle zignorować jego słowa.
- A może nażarłeś się pająków? -
Kontynuował zaczepkę. Nie otrzymawszy odpowiedzi, jak można było
się spodziewać, wlazł w końcu na górę i, po chwili wahania,
otworzył drzwi tej szatańskiej komórki.
- Bardzo śmieszne – burknąłem,
kiedy zawisł nade mną, opierając się dłońmi o framugę. Jego
mina wyrażała mieszaninę załamania i irytacji.
- Jeżeli uważasz za świetny dowcip
próbę wysadzenia mi twarzy, nie sądzę – odparł sucho. -
Jeszcze raz odwalisz coś takiego i zaręczam ci, że będzie to
ostatni dzień twojej nauki w GeiDai. Jasne?
- Jak łysina dyrektora –
potwierdziłem mściwie.
- Nie wspominaj przy mnie o tym
aroganckim, rozdartym kurduplu – warknął natychmiast, krzywiąc
się ze wściekłością. - O co ci dzisiaj chodzi, Deidara? Masz
jakiś interes w tym, żeby wyprowadzić mnie z równowagi?
Podniosłem się powoli, przy okazji
obsypując go kurzem.
-Idź zapytaj lalek, przecież sztuka
to odpowiedź na wszelkie pytania.
- Chyba się zapominasz, szczeniaku –
wycedził, prostując się i patrząc na mnie z zimną furią w
oczach. - Rzuć jeszcze tylko jeden podobny komentarz, a załatwię
ci brak wstępu na wszystkie uczelnie dla artystów na terenie
Japonii.
Prychnąłem cicho, nie patrząc na
niego.
- Nie musisz przede mną zgrywać
wielkiego bossa, profesorze. - Spojrzałem
na niego, zirytowany, nasycając sarkazmem ostatnie słowo. - A
teraz, jeśli szanowny pan pozwoli, wrócę do siebie.
Minąłem
go w progu, z satysfakcją chowając w pamięci jego zaskoczony i
zgaszony zarazem wyraz twarzy. Chyba pierwszy raz w życiu zobaczyłem
dotkniętego Akasunę. Niecodzienny, jakże niesamowicie cenny widok.
Właściwie
miałem nadzieję na jakąś próbę zatrzymania mnie z jego strony,
jednak wszystko wskazywało na to, że szok, jakiego doznał, odebrał
mu chwilowo zdolność ruchu i mowy.
Z
dziwnym uczuciem w żołądku zabrałem swoją kurtkę z wieszaka, po
czym, zawiesiwszy torbę na ramię, wyszedłem na ulicę.
*
Deszcz
lał niemiłosiernie.
Ciężkie
krople spadały z chmur, waląc bezwstydnie w blaszany parapet i
okna, przez co miałem wrażenie, że tuż za ścianą odbywa się
koncert jakiegoś blackmetalowego zespołu.
Ścisnąłem
mocniej w dłoniach kubek ciepłej herbaty, wtulając plecy w oparcie
miękkiego fotela. Ulewa przybrała na sile. Ścisnąłem wargi.
Właśnie
w tym momencie powinienem być na korepetycjach z lalkarstwa.
Nieswojość, nabrzmiewająca powoli w moim brzuchu, zaczęła
rozsadzać mnie od wewnątrz. O czymkolwiek nie próbowałbym myśleć,
zawsze kończyło się na Akasunie.
- Paranoja
– podsumowałem sam siebie, upijając łyk parującego napoju,
która to nieprzemyślana decyzja prawie przyczyniła się do
wypalenia mi dziury w przełyku. Kot, siedzący na telewizorze,
przechylił łepek, z zainteresowaniem patrząc jak udaję przed nim
kozaka, dzielnie, acz ze łzami w oczach, przełykając wielki haust
gorącej niczym Mordorowa lawa herbaty. Po tym chwalebnym czynie moje
morale wzrosły, nie na tyle jednak, by zagłuszyć wirujące w mózgu
przemyślenia odnośnie pana 'sztuka-to-wieczność'.
Boże,
jakie to było upierdliwe. Przez ostatni tydzień na każdych
zajęciach traktował mnie jak powietrze. Nie odpowiadał na moje
'dzień dobry', udawał, że nie słyszy, kiedy odzywałem się na
ćwiczeniach, nawet nie wstawiał mi kap!...
Ze
skrajnego oburzenia, wywołanego rozpamiętywaniem karygodnej
ignorancji Akasuny, wyrwał mnie daleki odgłos wibracji telefonu.
Odłożyłem
kubek na stół, posyłając jego zawartości spojrzenie pełne
zapowiedzi zemsty, i powlokłem się przez pokój do sypialni.
Oczywiście, nie zdążyłem odebrać. Leżący na ułożonej z nudów
pościeli iPhone migał wesoło, informując mnie, że 'Sasori
no danna próbował
połączyć się z tobą 27 razy' i podsuwając zachęcająco
'Oddzwoń do niego'.
Spojrzałem
podejrzliwie na ekran, podnosząc urządzenie. Że niby on miałby
tyle razy do mnie wydzwaniać? Ciekawe z jakiego powodu. Może nie
wyżył się dostatecznie na pierwszych klasach?
Już
miałem cisnąć telefon z powrotem na łóżko, kiedy znów zaczął
wibrować. Wypuściłem głośno powietrze i odebrałem połączenie.
- Senpaaaaaai!
- Ze słuchawki wydobył się ten oto, nieoczekiwany kwik. Poczułem
jak żyłka na moim czole zaczyna niebezpiecznie pulsować.
- CZEGO?
- warknąłem, odsuwając aparat na odległość wyciągniętej ręki,
jakby był opluty jadem. Tego najmniej się teraz spodziewałem. Czy
on ZAWSZE musi wybrać najgorszy moment...?!
- Jesteś
w... - Nie dałem mu skończyć, wciskając palec w czerwoną
słuchawkę przy rogu ekranu. Przez chwilę wbijałem otępiały i
pełen wkurwionego przerażenia wzrok w biednego iPhone'a, który w
następnym momencie znów dostał drgawek. Tym razem z powodu
telefonu Akasuny. Po ułamku sekundy zawahania, odebrałem ostrożnie.
- Halo?
- Senpaaaaaaaaaai!
Dlaczego się wyłączyłeś?! - Krew odpłynęła mi z twarzy.
Odsunąłem urządzenie od ucha, by jeszcze raz przeczytać napis
'Połączenie z Sasori no danna...', po czym odezwałem się:
- Kurwa
jego jasna mać, Tobi, wyjaśnij mi proszę DLACZEGO dzwonisz do mnie
z telefonu Akasuny?
- Znalazłem
go na ulicy, senpai!
- Jak
to: ZNALAZŁEŚ? - Zakrztusiłem się powietrzem, ogarniając absurd
tego stwierdzenia. - Gdzie?!
- W
angielskim klubie na Ni-chome... - odparł konspiracyjnym szeptem.
- W TYM
GEJ- - zacząłem, rozwalony mózgowo do granic, ale przerwał mi:
- Są
też klucze!
- Klucze...
- powtórzyłem za nim, czując że drętwieję. Tobi, w posiadaniu
telefonu i kluczy do mieszkania Akasuny. O zgrozo, o ironio, o losie.
- Czekaj, ile razy do mnie dzwoniłeś z tego numeru?
- Dwa.
'O
fuck', pomyślałem. To przewalone.
- Gdzie
teraz jesteś? - spytałem, pełen bardzo złych przeczuć, udając
się do przedsionka, by wciągnąć szybko buty i cienką kurtkę.
- Idę
w kierunku stacji.
- Zawróć
na Gaien Higashi i przejdź do góry, a potem w lewo, na Aizumicho.
Dojadę najszybciej, jak się da - rzuciłem jeszcze do słuchawki,
po czym zakończyłem połączenie, wybiegając z domu na stację.
*
Dziwnym
cudem zdążyłem akurat na pociąg do Shinjuku, a nawet zdołałem
zająć miejsce siedzące, co wskazywało na podejrzane pokłady
chwilowego szczęścia, trzymające się mojej osoby. Kiedy
wydostałem się z tłumu licealistek, kłębiących się na jakimś
spotkaniu przy wyjściu z metra, pognałem biegiem na oddalone o
spory kawał Aizumicho, gdzie mieszkał Sasori. Sam zdziwiłem się,
że jestem w stanie biec tak szybko przez tyle czasu, ale uznałem,
że musi być w tym wina adrenaliny. Takiego skoku tego hormonu nie
miałem od czasu, kiedy kazał mi pokazać co narysowałem na
wykładzie. Boże, uchowaj.
Moje
płuca zaczynały właśnie domagać się wyzwolenia, poprzez
wydostanie się na zewnątrz klatki piersiowej, gdy wykonałem dziki
skręt, by znaleźć się w dobrze już znanej mi uliczce. Pech
chciał, że skołowałem się na tyle, by wpaść prosto w ramiona
Tobiego.
- Senpai!
Tęskniłem! - wywrzeszczał mi do ucha, zgniatając przy tym żebra.
- Chcesz
mnie zabić? - wydusiłem w odpowiedzi, odpychając go od siebie na
bezpieczną odległość. - Ogarnij niedorozwój, dobra? Gdzie masz
te rzeczy?
Młody
pogrzebał chwilę w kieszeni, po czym wydobył z niej pęk kluczy na
skórzanej smyczy i czarną Nokię. Zmrużyłem oczy, oceniając
autentyczność tych przedmiotów, utwierdzając się w przekonaniu,
że to nie pic.
- Szlag
– podsumowałem.
- I co
teraz? - Tobi wziął się pod boki, oddając cenne artefakty w moje
ręce. - Myślę, że, niezależnie od okoliczności, jeśli profesor
zobaczy nas z tymi rzeczami, oboje zginiemy. Jak sądzisz?
- Pierwszy
raz w życiu powiedziałeś coś okrutnie sensownego, Tobi –
odparłem ponuro.
Deszcz
zelżał nieco, wciąż jednak padało na tyle, że byłem już cały
przemoknięty. Czułem się jak sierota, której ktoś, zamiast
kromki chleba, wcisnął w ręce tykającą bombę. Nagle z kieszeni
Tobiego wydobył się jakiś zbiór pisków, który okazał się
ostatecznie dzwonkiem na telefon. Młody odebrał połączenie i
zastygł z głupkowatym wyrazem twarzy. Mniej więcej minutę później
odjął sobie słuchawkę od ucha i spojrzał na mnie, lekko
przerażony.
Uniosłem
pytająco brwi.
-To
był profesor – wydukał, robiąc wielkie oczy. - Kazał stać w
miejscu i się nie ruszać, bo upierdoli nam nogi przy samej dupie.
- No to
koniec – jęknąłem, pozbywszy się resztek nadziei. Tylko tego
jeszcze brakowało, żeby zaleźć mu bardziej za skórę, jeszcze
przez głupi przypadek. - Skąd on w ogóle miał twój numer, hmm?
- Hidan
mu podał... - odparł Tobi, wymijająco. - Ten z baru.
- Hidan
z baru? - powtórzyłem, wykrzywiając usta ze wstrętem. - Chyba nie
mówisz o tym dziwnym zboczeńcu z siwymi włosami?
- Kazał
cię pozdrowić.
W
następnym momencie przekonałem się w praktyce jak trudno jest
poddusić gołymi rękami szamoczącego się dzieciaka z ADHD, w
dodatku wydającego z siebie odgłosy, jakby, za przeproszeniem, ktoś
właśnie go ruchał. Zrobiło mi się niedobrze, więc puściłem
go, a do głowy przyszedł mi iście szatański pomysł.
- Zamknij
się teraz i zapamiętaj: jak mu powiesz o tym, osobiście obedrę
cię ze skóry – zagroziłem mu, odblokowując telefon Akasuny i z
perfidnym uśmieszkiem na ustach wchodząc w jego skrzynkę
odbiorczą.
- Hidan?
- przeczytałem nadawcę pierwszej z góry wiadomości, marszcząc
brwi. Kliknąłem w nią i natychmiast przekonałem się, że był to
bardzo zły pomysł. Konwersacja przedstawiała się następująco:
Hidan:
To jak będzie, dasz mi jego numer? ;*
Ja:
Nie rozumiesz znaczenia słowa 'NIE'?
Hidan:
Nie bądź dupa, Sas. Podziel się młodym. :>
Ja:
Czy on ci wygląda na towar na sprzedaż?
Hidan:
Nie, ale nieźle można by się na nim dorobić. Lepiej niech Kakuzu
go nie zauważy.
Ja:
Uważaj na słowa, erotomanie. I łapska od niego precz.
Hidan:
Bo co? C:
Ja: Bo
się dowiesz co, a zaręczam Ci, nie będzie to miłe.
Hidan:
Czyli puknąłeś go już? <3 I jak?
Ja:
Lepiej niż sobie wyobrażasz. A teraz, z łaski swojej, daj mi spać.
Hidan:
Zboczonych, Pysiu. :*
Ja:
Jebał Cię pies. :**
Moje
wnętrzności wykonały dziwne akrobacje, a od czubka głowy rozlał
się po mnie dziwne gorąc. Tobi zawisł mi na ramieniu, ściskając
mnie za rękę tak mocno, że ta zdrętwiała.
- Znasz
go? - odezwałem się w końcu, kiedy odzyskałem zdolność mowy. -
Tego pojeba?
- A,
taki jeden... - Młody zaśmiał się głupkowato, a ja w tym czasie
wszedłem w galerię. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy,
pomiędzy zdjęciami marionetek, widniało także parę fotografii
prawie nagiej dziewczyny z wielkimi cyckami i w prowokujących
pozach. Ze zgrozą poznałem studentkę z Geidai, z klasy lalkarstwa.
Ach, więc to tak...?
- Dobrze
się bawisz, Kawamoto? - Usłyszałem nagle tuż nad sobą wściekły
głos.
Wyprostowałem
się sztywno, odwracając głowę i czując jak Tobi wbija mi
paznokcie w przemoczoną kurtkę.
- A...
- Tylko tyle zdołałem wykrztusić, zanim zabrał mi z rąk swoje
rzeczy, po czym złapał mnie za kołnierz, ciągnąc za sobą w
stronę domu.
- To ja
już pójdę, senpai...! - Krzyk Tobiego ledwo dotarł do mojej
roztrzaskanej świadomości, gdy Akasuna, wciąż milcząc, wtachał
mnie za fraki po schodkach i puścił w końcu, by otworzyć drzwi.
Dopiero
teraz uświadomiłem sobie, co widzą moje oczy. Był ubrany w białą,
opinającą się na jego dobrze zarysowanej, jednak nie zbyt
przepompowanej klacie, bokserkę, czarne spodnie, a na jego ramieniu
zwisała mała sportowa torba. Dodajmy do tego fakt, że w tym
wszystkim był kompletnie przemoczony, a miałem wrażenie, że dojdę
bez niczyjej pomocy.
Nie
zarejestrowałem nawet momentu, kiedy wciągnął mnie do środka i
przyparł sobą do drzwi, wbijając we mnie spojrzenie swych
seksownych, czekoladowych oczu.
'Siostro?
Zmiękły mi kolana...' - pomyślałem, czując zimne kropelki,
skapujące z jego mokrych kosmyków na moje czoło. Ciepły, płytki
oddech omiótł moje ucho, kiedy wyszeptał uroczo mściwym tonem:
- Cześć,
Dei. Lepiej się pomódl, bo to ostatnia chwila twojego życia.
Jakieś życzenie przed śmiercią?
W
następnym momencie jego miękkie usta przylgnęły ciasno do moich,
prowokując długi, gorący pocałunek. Poczułem jego ciało bliżej
siebie, kiedy wplótł palce w moje włosy, drugą ręką rozpinając
zamek kurtki, która po chwili wylądowała na podłodze.
Protestuje! czemu koniec w TAKIM momencie?! Buuuu... Kocham jak piszesz a szczególnie rozmowy między Sasori a Deim xD Poozdrawiam i obyy szybko notka sie pojawiła. :*****
OdpowiedzUsuńMimo wszystko wydaje mi się, że humor Ci nadal dopisuje, bo komizmu nie brakowało. Momentami było troszkę chaotycznie i trzeba było się domyślać co się stało, ale ogółem czytało się przyjemnie. Już nie mogę się doczekać rozwoju kary Deia. Tylko ten nieszczęsny Hidan. Czy on zawsze musi się pchać tam, gdzie nie potrzeba? I czyżby Sasori pracował dla jakiejś agencji towarzyskiej? ;>
OdpowiedzUsuńOjaaaa! Jak moglas skonczyc w takim momencie?! -.-" a juz tak sie najaralam. maaamoooo, Hannami jest ZUA.
OdpowiedzUsuńNa pierwszej polowie rylam z niewiadomo czego, a na drugiej juz cala podekscytowana i wgl "co teraz bedzie?!" no i w konc nie wiem co teraz bedzie, ale sobie moge wyobrazic xdd
tee. no ej xd dawaj to zesz predzej, bo ja przeczytam to piecset razy zanim cos naskrobiesz *-*
pierwsza? ło... xd
pozdro. i czekam *mierzy wzrokiem*. no! xD
A jednak nie pierwsza, bu xd
UsuńSkończyć w takim momencie?! Co ty, k..., szatanem jesteś? D:
OdpowiedzUsuńKocham Cię za to, że w środku nocy dajesz mi powód do zacieszania się z tekstów Sasoriago i Deia, ale za to zakończenie to normalnie męki Ci się należą. xD
Dobra, olać zakończenie. I tak Cię kocham.
"W następnym momencie przekonałem się w praktyce jak trudno jest poddusić gołymi rękami szamoczącego się dzieciaka z ADHD, w dodatku wydającego z siebie odgłosy, jakby, za przeproszeniem, ktoś właśnie go ruchał."
Za ten tekst Cię za to nienawidzę, bo przez niego swoim śmiechem prawie cały dom obudziłam xD
I może Cię, nie nienawidzę, ale trochę nie lubię za chaotyczne, niemal jak mój komentarz, niektóre zdana, które można w tym rozdziale znaleźć. <- tak chaotyczne, jak to zdanie.
Dobra, bo już bzdury walę. Kocham Cię i czekam na następną dawkę śmiechu.
Kocham sarkazm <3 świetna historia
OdpowiedzUsuń...kara
... Nie lubię popędzać twórców w ich procesie tworzenia. BARDZO. A wszystko we mnie krzyczy żebym tym pieprznęła i błagała Cię na kolanach o następną notkę . . .
OdpowiedzUsuńNo enyłej.
Takie rzeczy na komórce Akasuny? Ohohohoho~ XD
"- Cześć, Dei. Lepiej się pomódl, bo to ostatnia chwila twojego życia. Jakieś życzenie przed śmiercią?"
...
Liczę iż kara będzie. . . dłuuuuuuuuuga i wymyślna :3
Pozdrawiam <3
No wiesz ty co w takim momencie przerwać ?? . Jak możesz nas tak karać ? . Dobra ale wracając do tematu napisałaś to normalnie bosko *.* . Masz talent dziewczyno podziwiam cię normalnie ja się zacznę na tobie wzorować xD . I czekam na następny rozdział :3 . I oby kara która czeka Dei'a będzie dłuuuuga , podniecająca i taka przez którą dojdzie :D :8.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Amane-chan
:*
UsuńAmane-chan
Ty sobie chyba żartujesz! -.- W TAKIM momencie kończyć?
OdpowiedzUsuńW ogóle... Te SMSy mnie rozwaliły. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić pana 'sztuka-to-wieczność' piszącego ";*".. xD
Tak przy okazji... Jak się mają rozdziały na fantazjach..?
ja i mój penis domagamy się natychmiastowego ciągu dalszego D:
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę mówić, że to było epickie? Bo było.
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaa! Jak możesz tak torturować! W takim momencie?!? Pisz dalej jak najszybciej bo nie wyrobię XD Ale całość była przegenialna jak zawsze. A przy rozmowie smsowej Sasoriego z Hidanem po prostu jebłam ;D
OdpowiedzUsuńpierwsze wrażenie: "O JA PIER NOWY ROZDZIAŁ!!!~<3" - rzucam wszystko i zabieram się do czytania ...po czym patrzę na długość scroll'a po prawej i szlag mnie trafia... CHAMSKA BABO wiesz jak źle się czyta ze świadomością, że rozdział zaraz się skończy i to w 99% w najlepszym momencie? - beznadziejnie >:(
OdpowiedzUsuńno i chyba nie byłabym sobą jakbym się czegoś nie uczepiła: "Dziwnym cudem" tak jakoś... bardzo mnie denerwuje ten epitet. tj cuda to z definicji niezwykłe zjawiska więc słowo 'dziwny' jest co najmniej zbędne. chciałam uczepić się jeszcze czegoś ale i tak pewnie już wystarczająco cię wkurzam ;)
ps. dziś nie będzie pochwał, im więcej pozytywnych komentarzy, tym krótsza zwykle następna nota
z resztą JAK MOŻNA TAK KOŃCZYĆ KIEDY W JEST SIĘ W POŁOWIE AKCJI?! CHAMSKA Z CIEBIE BABKA I JUŻ! tfe~
Droga Linko, co do Twojego uczepienia się: owszem, cuda z definicji są niezwykłe, jednakże użyłam słowa 'dziwnym', żeby jeszcze bardziej to zaakcentować. c: Tzw tautologia.
UsuńCo do długości rozdziału - ten pisałam ze cztery godziny, bo w ogóle nie mogłam się skupić. :c Następnym razem będzie dłuższy, obiecuję.
rozumiem Twoje intencje, ale po prostu jakoś źle to brzmi. za bardzo przyzwyczaiłam się do określania tego 'dziwnym trafem' (czy jakoś tak). z resztą mniejsza z tym =u=
Usuńtak więc skoro się zobowiązałaś to biorę Cię za słowo i życzę przypływu weny twórczej czy tam innego zboczenia :>
ps.
wiedz, że wredna ze mnie istota, więc jak następna notka będzie podpadać to osobiście policzę w niej słowa. nie zawiedź fanów bo kara będzie sroga C:<
Kochamtokochamtokochamtokochamtokochamtokochamtokochamto KOCHAM TO. Boże. Więcej. Chcę więcej. Błagam. To jest cudowne. Kocham. Pozdrawiam. Życzę weny. Sory, nie mogę się ogarnąć, dlatego nie potrafię napisać żadnego zdania złożonego. Kocham to opowiadanie. Więcej. Pozdrawiam, serio pozdrawiam. Powtarzam się. Ale pozdrawiam. I kocham to opowiadanie. /Blond Yuurei Zombie
OdpowiedzUsuńNo ejjj... Mogłaś dopisać jeszcze trochę! :c
OdpowiedzUsuńWierzę, że w następnym rozdziale będzie więcej, khehehe. :3
Czekam na kontynuację! c:
CHO LE RA :c A ja już się tak napaliłam i kurde taki zawód, bo okazuje się, że nie ma więcej. Powinnaś zawisnąć. Gdyby nie długość, mogłabym się pokusić o stwierdzenie ''Ta notka to cud''. :c
OdpowiedzUsuńAle nie no, była świetna. I chyba sobie jeszcze przeczytam raz opowiadanie, bo nie wytrzymam x.x
Wredna ty, jak obiecałaś lince dłuższy rozdział, to spróbuj mi się od tego wymigać.
CHCEMY SEKSA *zbiorowy głos fnagerlów*
OdpowiedzUsuńWybacz mi Hannaś za ten komentarz, ale nie mam kompletnie czasu przysiąść dłużej przy komputerze =='
Dobra, część pierwsza (właściwa) komentarza:
OdpowiedzUsuńSerio nie lubię czytać partówek i czekać, aż ktoś doda następną część, ale przemogłam się i NIE żałuję, bo opo świetne :) Czekam na NN z ogromną niecierpliwością i cały czas zastanawiam się co będzie dalej.
Generalnie to chyba już pisałam, że Twój styl mi się bardzo podoba, dialogi i opisy powalają mnie ze śmiechu na łopatki :3
Część druga komentarza (ta niewłaściwa, mam nadzieję, że mnie nie zlinczujesz za nią ^^")
Nominowałam cię do Versatile Blogger
http://everybody-is-selfish-yaoi.blogspot.com/
:)
TO JEST IŚCIE PJENKNE, JA CHCE WJENCEJ! <3
OdpowiedzUsuńŚwietne. Tylko czemu akurat w takim momencie to przerwałaś ;<<<<<<
OdpowiedzUsuńProszę o kontynuacje :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny post, hm..? Dziś?? XD
OdpowiedzUsuńJa przepraszam bardzo, ale to okrucieństwo przerywać w takim momencie! Q^Q Czekam na kolejny rozdział.... Cudownie wykonane *3*
OdpowiedzUsuńDLACZEGOOOOO !? KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ T.T NIE WYTRZYMAM JUŻ DŁUŻEJ, TYLE PRZEGRAĆ,
OdpowiedzUsuńPS. JESTEŚ NAPRAWDĘ DOBRA W TYM CO ROBISZ I RÓB TO DALEJ <3
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO kurczę, to jest ostatnie miejsce, pod którym spodziewałam się po takim czasie komentarza. :O Dziękuję za uznanie dla moich ówczesnych starań literackich.
Usuń