SasoDei - Lalkarstwo w Pigułce IV


   Cześć, Kiziaczki. c:<

Nie przedłużając - specjalna dedykacja dla Gnojka i Rukii*najlepszego c:*

Dziękuję wszystkim za wejścia i komentarze, jesteście kochani. c: To miłe, czuć się docenionym.

Ciekawe, co powiecie na taką notę. c:<

Zapraszam zatem do czytania.~

<PS Sonda po prawej!>

____________________________________________


     Pukałem palcami o lśniący blat stołu, w ciszy i poddenerwowaniu wpatrując się w przygarbione plecy Akasuny, pochylającego się właśnie nad moją pracą domową.
Napięcie rosło z sekundy na sekundę, nieznośnie uciskając moje wnętrzności, które zdawały się powoli kurczyć pod naporem tego ciężaru. W momencie, kiedy pomyślałem, że dłużej już nie wytrzymam, wyprostował się w zwolnionym tempie i odwrócił do mnie, wyciągając w moją stronę feralną kartkę. Jego mina, o dziwo, nie wyrażała załamania, zniechęcenia, obrzydzenia czy irytacji. Wyglądało na to, że tym razem wyjątkowo nie ma humoru, nawet na kąśliwe uwagi czy przykre reprymendy.
-I jak? - spytałem niepewnie, biorąc od niego me wątpliwe dzieło. A nuż, może jednak zechce mnie opierdolić?
- Zaliczone - odparł tylko, po czym wstał od biurka i bez słowa wyszedł z pokoju, po drodze zwinąwszy z szafki napoczętą paczkę papierosów.
Westchnąłem ciężko, opadając plecami na oparcie kanapy. Od kiedy dziadek Oonoki zabronił mu prowadzić lekcje w masce, na każdy wykład czy ćwiczenia przychodził tylko po to, by zadawać wszystkim dodatkowe, cholernie trudne eseje i posyłać nienawistne spojrzenia do każdego osobnika płci żeńskiej, próbującego zainteresować go sobą w zamierzeniach, a jakże, prokreacyjnych. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że znakomita część koleżanek z wydziału byłaby gotowa wyskrobać mi tipsami oczy, gdyby doszła je wieść na temat moich niezdrowych - ach, jak bardzo niezdrowych! – relacji z ich nowym czołowym playboyem. Czyżby ironia losu?
Z zamyślenia wyrwał mnie niepokojący odgłos małego wybuchu w okolicach ogrodu. Zanim do mojego mózgu zdążył dotrzeć impuls z czerwonym wykrzyknikiem, podniosłem się na nogi i w paru susach dopadłem drzwi na taras, gdzie Sasori, dotąd w niezmąconym spokoju, oparty o balustradę, palił sobie papierosa. Oho – przemknęło mi przez myśl w napływie straceńczej euforii, gdy uświadomiłem sobie, że przed piętnastoma minuty zatkałem mu parę fajek słabo wybuchową gliną mojej własnej roboty, w nadziei że chociaż to go jakoś ruszy, kiedy się zorientuje – To jestem martwy.
Zanim zdążyłem jakkolwiek się z tego wytłumaczyć, wcisnął mi resztę zawartości paczki do ust, wytargał za fraki na piętro i wyjątkowo brutalnie upchnął w ciasnym jak łeb Tobiego składziku na miotły, upewniając się dwa razy czy aby na pewno dobrze go zamknął.
- No bez jaj... - jęknąłem zbolałym tonem, wygięty dziwnie pomiędzy kijem od mopa i rurami z odkurzacza, usiłując wyważyć drzwi. - Wypuść mnie, to wyniosę się do siebie!
-Wyczerpałeś limit mojego miłosierdzia na dzisiaj, Kawamoto - uciął beznamiętnie, jak gdyby nigdy nic schodząc sobie na dół po schodach, wyjątkowo ciężko przy tym tupiąc.
Najbliższe długo spędziłem w tym obskurnym pomieszczonku, wraz z sześcionogimi przyjaciółmi, odbywającymi radosne wędrówki po moich włosach, waląc ze zrezygnowaniem w drzwi i obrzucając go coraz bardziej wyszukanymi epitetami.
W końcu westchnąłem boleśnie, osuwając się na podłogę. Parę pająków wpadło mi za kołnierz, co przyprawiło mnie o wyjątkowo dziki napad wstrętu, skutkiem czego nabawiłem się wielkiego krwiaka na piszczelu.
Akasunę widocznie zaniepokoiło moje nagłe milczenie, bo natychmiast dobiegł mnie przytłumiony, pełen nadziei krzyk:
- Skończyły ci się wulgaryzmy czy straciłeś głos?
W celu zachowania resztek godności, postanowiłem wyniośle zignorować jego słowa.
- A może nażarłeś się pająków? - Kontynuował zaczepkę. Nie otrzymawszy odpowiedzi, jak można było się spodziewać, wlazł w końcu na górę i, po chwili wahania, otworzył drzwi tej szatańskiej komórki.
- Bardzo śmieszne – burknąłem, kiedy zawisł nade mną, opierając się dłońmi o framugę. Jego mina wyrażała mieszaninę załamania i irytacji.
- Jeżeli uważasz za świetny dowcip próbę wysadzenia mi twarzy, nie sądzę – odparł sucho. - Jeszcze raz odwalisz coś takiego i zaręczam ci, że będzie to ostatni dzień twojej nauki w GeiDai. Jasne?
- Jak łysina dyrektora – potwierdziłem mściwie.
- Nie wspominaj przy mnie o tym aroganckim, rozdartym kurduplu – warknął natychmiast, krzywiąc się ze wściekłością. - O co ci dzisiaj chodzi, Deidara? Masz jakiś interes w tym, żeby wyprowadzić mnie z równowagi?
Podniosłem się powoli, przy okazji obsypując go kurzem.
-Idź zapytaj lalek, przecież sztuka to odpowiedź na wszelkie pytania.
- Chyba się zapominasz, szczeniaku – wycedził, prostując się i patrząc na mnie z zimną furią w oczach. - Rzuć jeszcze tylko jeden podobny komentarz, a załatwię ci brak wstępu na wszystkie uczelnie dla artystów na terenie Japonii.
Prychnąłem cicho, nie patrząc na niego.
- Nie musisz przede mną zgrywać wielkiego bossa, profesorze. - Spojrzałem na niego, zirytowany, nasycając sarkazmem ostatnie słowo. - A teraz, jeśli szanowny pan pozwoli, wrócę do siebie.
Minąłem go w progu, z satysfakcją chowając w pamięci jego zaskoczony i zgaszony zarazem wyraz twarzy. Chyba pierwszy raz w życiu zobaczyłem dotkniętego Akasunę. Niecodzienny, jakże niesamowicie cenny widok.
Właściwie miałem nadzieję na jakąś próbę zatrzymania mnie z jego strony, jednak wszystko wskazywało na to, że szok, jakiego doznał, odebrał mu chwilowo zdolność ruchu i mowy.
Z dziwnym uczuciem w żołądku zabrałem swoją kurtkę z wieszaka, po czym, zawiesiwszy torbę na ramię, wyszedłem na ulicę.
*
Deszcz lał niemiłosiernie.
Ciężkie krople spadały z chmur, waląc bezwstydnie w blaszany parapet i okna, przez co miałem wrażenie, że tuż za ścianą odbywa się koncert jakiegoś blackmetalowego zespołu.
Ścisnąłem mocniej w dłoniach kubek ciepłej herbaty, wtulając plecy w oparcie miękkiego fotela. Ulewa przybrała na sile. Ścisnąłem wargi.
Właśnie w tym momencie powinienem być na korepetycjach z lalkarstwa. Nieswojość, nabrzmiewająca powoli w moim brzuchu, zaczęła rozsadzać mnie od wewnątrz. O czymkolwiek nie próbowałbym myśleć, zawsze kończyło się na Akasunie.
- Paranoja – podsumowałem sam siebie, upijając łyk parującego napoju, która to nieprzemyślana decyzja prawie przyczyniła się do wypalenia mi dziury w przełyku. Kot, siedzący na telewizorze, przechylił łepek, z zainteresowaniem patrząc jak udaję przed nim kozaka, dzielnie, acz ze łzami w oczach, przełykając wielki haust gorącej niczym Mordorowa lawa herbaty. Po tym chwalebnym czynie moje morale wzrosły, nie na tyle jednak, by zagłuszyć wirujące w mózgu przemyślenia odnośnie pana 'sztuka-to-wieczność'.
Boże, jakie to było upierdliwe. Przez ostatni tydzień na każdych zajęciach traktował mnie jak powietrze. Nie odpowiadał na moje 'dzień dobry', udawał, że nie słyszy, kiedy odzywałem się na ćwiczeniach, nawet nie wstawiał mi kap!...
Ze skrajnego oburzenia, wywołanego rozpamiętywaniem karygodnej ignorancji Akasuny, wyrwał mnie daleki odgłos wibracji telefonu.
Odłożyłem kubek na stół, posyłając jego zawartości spojrzenie pełne zapowiedzi zemsty, i powlokłem się przez pokój do sypialni. Oczywiście, nie zdążyłem odebrać. Leżący na ułożonej z nudów pościeli iPhone migał wesoło, informując mnie, że 'Sasori no danna próbował połączyć się z tobą 27 razy' i podsuwając zachęcająco 'Oddzwoń do niego'.
Spojrzałem podejrzliwie na ekran, podnosząc urządzenie. Że niby on miałby tyle razy do mnie wydzwaniać? Ciekawe z jakiego powodu. Może nie wyżył się dostatecznie na pierwszych klasach?
Już miałem cisnąć telefon z powrotem na łóżko, kiedy znów zaczął wibrować. Wypuściłem głośno powietrze i odebrałem połączenie.
- Senpaaaaaai! - Ze słuchawki wydobył się ten oto, nieoczekiwany kwik. Poczułem jak żyłka na moim czole zaczyna niebezpiecznie pulsować.
- CZEGO? - warknąłem, odsuwając aparat na odległość wyciągniętej ręki, jakby był opluty jadem. Tego najmniej się teraz spodziewałem. Czy on ZAWSZE musi wybrać najgorszy moment...?!
- Jesteś w... - Nie dałem mu skończyć, wciskając palec w czerwoną słuchawkę przy rogu ekranu. Przez chwilę wbijałem otępiały i pełen wkurwionego przerażenia wzrok w biednego iPhone'a, który w następnym momencie znów dostał drgawek. Tym razem z powodu telefonu Akasuny. Po ułamku sekundy zawahania, odebrałem ostrożnie.
- Halo?
- Senpaaaaaaaaaai! Dlaczego się wyłączyłeś?! - Krew odpłynęła mi z twarzy. Odsunąłem urządzenie od ucha, by jeszcze raz przeczytać napis 'Połączenie z Sasori no danna...', po czym odezwałem się:
- Kurwa jego jasna mać, Tobi, wyjaśnij mi proszę DLACZEGO dzwonisz do mnie z telefonu Akasuny?
- Znalazłem go na ulicy, senpai!
- Jak to: ZNALAZŁEŚ? - Zakrztusiłem się powietrzem, ogarniając absurd tego stwierdzenia. - Gdzie?!
- W angielskim klubie na Ni-chome... - odparł konspiracyjnym szeptem.
- W TYM GEJ- - zacząłem, rozwalony mózgowo do granic, ale przerwał mi:
- Są też klucze!
- Klucze... - powtórzyłem za nim, czując że drętwieję. Tobi, w posiadaniu telefonu i kluczy do mieszkania Akasuny. O zgrozo, o ironio, o losie. - Czekaj, ile razy do mnie dzwoniłeś z tego numeru?
- Dwa.
'O fuck', pomyślałem. To przewalone.
- Gdzie teraz jesteś? - spytałem, pełen bardzo złych przeczuć, udając się do przedsionka, by wciągnąć szybko buty i cienką kurtkę.
- Idę w kierunku stacji.
- Zawróć na Gaien Higashi i przejdź do góry, a potem w lewo, na Aizumicho. Dojadę najszybciej, jak się da - rzuciłem jeszcze do słuchawki, po czym zakończyłem połączenie, wybiegając z domu na stację.
*
Dziwnym cudem zdążyłem akurat na pociąg do Shinjuku, a nawet zdołałem zająć miejsce siedzące, co wskazywało na podejrzane pokłady chwilowego szczęścia, trzymające się mojej osoby. Kiedy wydostałem się z tłumu licealistek, kłębiących się na jakimś spotkaniu przy wyjściu z metra, pognałem biegiem na oddalone o spory kawał Aizumicho, gdzie mieszkał Sasori. Sam zdziwiłem się, że jestem w stanie biec tak szybko przez tyle czasu, ale uznałem, że musi być w tym wina adrenaliny. Takiego skoku tego hormonu nie miałem od czasu, kiedy kazał mi pokazać co narysowałem na wykładzie. Boże, uchowaj.
Moje płuca zaczynały właśnie domagać się wyzwolenia, poprzez wydostanie się na zewnątrz klatki piersiowej, gdy wykonałem dziki skręt, by znaleźć się w dobrze już znanej mi uliczce. Pech chciał, że skołowałem się na tyle, by wpaść prosto w ramiona Tobiego.
- Senpai! Tęskniłem! - wywrzeszczał mi do ucha, zgniatając przy tym żebra.
- Chcesz mnie zabić? - wydusiłem w odpowiedzi, odpychając go od siebie na bezpieczną odległość. - Ogarnij niedorozwój, dobra? Gdzie masz te rzeczy?
Młody pogrzebał chwilę w kieszeni, po czym wydobył z niej pęk kluczy na skórzanej smyczy i czarną Nokię. Zmrużyłem oczy, oceniając autentyczność tych przedmiotów, utwierdzając się w przekonaniu, że to nie pic.
- Szlag – podsumowałem.
- I co teraz? - Tobi wziął się pod boki, oddając cenne artefakty w moje ręce. - Myślę, że, niezależnie od okoliczności, jeśli profesor zobaczy nas z tymi rzeczami, oboje zginiemy. Jak sądzisz?
- Pierwszy raz w życiu powiedziałeś coś okrutnie sensownego, Tobi – odparłem ponuro.
Deszcz zelżał nieco, wciąż jednak padało na tyle, że byłem już cały przemoknięty. Czułem się jak sierota, której ktoś, zamiast kromki chleba, wcisnął w ręce tykającą bombę. Nagle z kieszeni Tobiego wydobył się jakiś zbiór pisków, który okazał się ostatecznie dzwonkiem na telefon. Młody odebrał połączenie i zastygł z głupkowatym wyrazem twarzy. Mniej więcej minutę później odjął sobie słuchawkę od ucha i spojrzał na mnie, lekko przerażony.
Uniosłem pytająco brwi.
-To był profesor – wydukał, robiąc wielkie oczy. - Kazał stać w miejscu i się nie ruszać, bo upierdoli nam nogi przy samej dupie.
- No to koniec – jęknąłem, pozbywszy się resztek nadziei. Tylko tego jeszcze brakowało, żeby zaleźć mu bardziej za skórę, jeszcze przez głupi przypadek. - Skąd on w ogóle miał twój numer, hmm?
- Hidan mu podał... - odparł Tobi, wymijająco. - Ten z baru.
- Hidan z baru? - powtórzyłem, wykrzywiając usta ze wstrętem. - Chyba nie mówisz o tym dziwnym zboczeńcu z siwymi włosami?
- Kazał cię pozdrowić.
W następnym momencie przekonałem się w praktyce jak trudno jest poddusić gołymi rękami szamoczącego się dzieciaka z ADHD, w dodatku wydającego z siebie odgłosy, jakby, za przeproszeniem, ktoś właśnie go ruchał. Zrobiło mi się niedobrze, więc puściłem go, a do głowy przyszedł mi iście szatański pomysł.
- Zamknij się teraz i zapamiętaj: jak mu powiesz o tym, osobiście obedrę cię ze skóry – zagroziłem mu, odblokowując telefon Akasuny i z perfidnym uśmieszkiem na ustach wchodząc w jego skrzynkę odbiorczą.
- Hidan? - przeczytałem nadawcę pierwszej z góry wiadomości, marszcząc brwi. Kliknąłem w nią i natychmiast przekonałem się, że był to bardzo zły pomysł. Konwersacja przedstawiała się następująco:

Hidan: To jak będzie, dasz mi jego numer? ;*
Ja: Nie rozumiesz znaczenia słowa 'NIE'?
Hidan: Nie bądź dupa, Sas. Podziel się młodym. :>
Ja: Czy on ci wygląda na towar na sprzedaż?
Hidan: Nie, ale nieźle można by się na nim dorobić. Lepiej niech Kakuzu go nie zauważy.
Ja: Uważaj na słowa, erotomanie. I łapska od niego precz.
Hidan: Bo co? C:
Ja: Bo się dowiesz co, a zaręczam Ci, nie będzie to miłe.
Hidan: Czyli puknąłeś go już? <3 I jak?
Ja: Lepiej niż sobie wyobrażasz. A teraz, z łaski swojej, daj mi spać.
Hidan: Zboczonych, Pysiu. :*
Ja: Jebał Cię pies. :**

Moje wnętrzności wykonały dziwne akrobacje, a od czubka głowy rozlał się po mnie dziwne gorąc. Tobi zawisł mi na ramieniu, ściskając mnie za rękę tak mocno, że ta zdrętwiała.
- Znasz go? - odezwałem się w końcu, kiedy odzyskałem zdolność mowy. - Tego pojeba?
- A, taki jeden... - Młody zaśmiał się głupkowato, a ja w tym czasie wszedłem w galerię. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy, pomiędzy zdjęciami marionetek, widniało także parę fotografii prawie nagiej dziewczyny z wielkimi cyckami i w prowokujących pozach. Ze zgrozą poznałem studentkę z Geidai, z klasy lalkarstwa. Ach, więc to tak...?
- Dobrze się bawisz, Kawamoto? - Usłyszałem nagle tuż nad sobą wściekły głos.
Wyprostowałem się sztywno, odwracając głowę i czując jak Tobi wbija mi paznokcie w przemoczoną kurtkę.
- A... - Tylko tyle zdołałem wykrztusić, zanim zabrał mi z rąk swoje rzeczy, po czym złapał mnie za kołnierz, ciągnąc za sobą w stronę domu.
- To ja już pójdę, senpai...! - Krzyk Tobiego ledwo dotarł do mojej roztrzaskanej świadomości, gdy Akasuna, wciąż milcząc, wtachał mnie za fraki po schodkach i puścił w końcu, by otworzyć drzwi.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, co widzą moje oczy. Był ubrany w białą, opinającą się na jego dobrze zarysowanej, jednak nie zbyt przepompowanej klacie, bokserkę, czarne spodnie, a na jego ramieniu zwisała mała sportowa torba. Dodajmy do tego fakt, że w tym wszystkim był kompletnie przemoczony, a miałem wrażenie, że dojdę bez niczyjej pomocy.
Nie zarejestrowałem nawet momentu, kiedy wciągnął mnie do środka i przyparł sobą do drzwi, wbijając we mnie spojrzenie swych seksownych, czekoladowych oczu.
'Siostro? Zmiękły mi kolana...' - pomyślałem, czując zimne kropelki, skapujące z jego mokrych kosmyków na moje czoło. Ciepły, płytki oddech omiótł moje ucho, kiedy wyszeptał uroczo mściwym tonem:
- Cześć, Dei. Lepiej się pomódl, bo to ostatnia chwila twojego życia. Jakieś życzenie przed śmiercią?
W następnym momencie jego miękkie usta przylgnęły ciasno do moich, prowokując długi, gorący pocałunek. Poczułem jego ciało bliżej siebie, kiedy wplótł palce w moje włosy, drugą ręką rozpinając zamek kurtki, która po chwili wylądowała na podłodze. 

29 komentarzy:

  1. Protestuje! czemu koniec w TAKIM momencie?! Buuuu... Kocham jak piszesz a szczególnie rozmowy między Sasori a Deim xD Poozdrawiam i obyy szybko notka sie pojawiła. :*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko wydaje mi się, że humor Ci nadal dopisuje, bo komizmu nie brakowało. Momentami było troszkę chaotycznie i trzeba było się domyślać co się stało, ale ogółem czytało się przyjemnie. Już nie mogę się doczekać rozwoju kary Deia. Tylko ten nieszczęsny Hidan. Czy on zawsze musi się pchać tam, gdzie nie potrzeba? I czyżby Sasori pracował dla jakiejś agencji towarzyskiej? ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojaaaa! Jak moglas skonczyc w takim momencie?! -.-" a juz tak sie najaralam. maaamoooo, Hannami jest ZUA.
    Na pierwszej polowie rylam z niewiadomo czego, a na drugiej juz cala podekscytowana i wgl "co teraz bedzie?!" no i w konc nie wiem co teraz bedzie, ale sobie moge wyobrazic xdd
    tee. no ej xd dawaj to zesz predzej, bo ja przeczytam to piecset razy zanim cos naskrobiesz *-*
    pierwsza? ło... xd
    pozdro. i czekam *mierzy wzrokiem*. no! xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Skończyć w takim momencie?! Co ty, k..., szatanem jesteś? D:

    Kocham Cię za to, że w środku nocy dajesz mi powód do zacieszania się z tekstów Sasoriago i Deia, ale za to zakończenie to normalnie męki Ci się należą. xD

    Dobra, olać zakończenie. I tak Cię kocham.

    "W następnym momencie przekonałem się w praktyce jak trudno jest poddusić gołymi rękami szamoczącego się dzieciaka z ADHD, w dodatku wydającego z siebie odgłosy, jakby, za przeproszeniem, ktoś właśnie go ruchał."
    Za ten tekst Cię za to nienawidzę, bo przez niego swoim śmiechem prawie cały dom obudziłam xD

    I może Cię, nie nienawidzę, ale trochę nie lubię za chaotyczne, niemal jak mój komentarz, niektóre zdana, które można w tym rozdziale znaleźć. <- tak chaotyczne, jak to zdanie.


    Dobra, bo już bzdury walę. Kocham Cię i czekam na następną dawkę śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham sarkazm <3 świetna historia

    ...kara

    OdpowiedzUsuń
  6. ... Nie lubię popędzać twórców w ich procesie tworzenia. BARDZO. A wszystko we mnie krzyczy żebym tym pieprznęła i błagała Cię na kolanach o następną notkę . . .
    No enyłej.
    Takie rzeczy na komórce Akasuny? Ohohohoho~ XD
    "- Cześć, Dei. Lepiej się pomódl, bo to ostatnia chwila twojego życia. Jakieś życzenie przed śmiercią?"
    ...
    Liczę iż kara będzie. . . dłuuuuuuuuuga i wymyślna :3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiesz ty co w takim momencie przerwać ?? . Jak możesz nas tak karać ? . Dobra ale wracając do tematu napisałaś to normalnie bosko *.* . Masz talent dziewczyno podziwiam cię normalnie ja się zacznę na tobie wzorować xD . I czekam na następny rozdział :3 . I oby kara która czeka Dei'a będzie dłuuuuga , podniecająca i taka przez którą dojdzie :D :8.

    Pozdrawiam <3

    Amane-chan

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty sobie chyba żartujesz! -.- W TAKIM momencie kończyć?
    W ogóle... Te SMSy mnie rozwaliły. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić pana 'sztuka-to-wieczność' piszącego ";*".. xD
    Tak przy okazji... Jak się mają rozdziały na fantazjach..?

    OdpowiedzUsuń
  9. ja i mój penis domagamy się natychmiastowego ciągu dalszego D:

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba nie muszę mówić, że to było epickie? Bo było.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaaaaaaa! Jak możesz tak torturować! W takim momencie?!? Pisz dalej jak najszybciej bo nie wyrobię XD Ale całość była przegenialna jak zawsze. A przy rozmowie smsowej Sasoriego z Hidanem po prostu jebłam ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. pierwsze wrażenie: "O JA PIER NOWY ROZDZIAŁ!!!~<3" - rzucam wszystko i zabieram się do czytania ...po czym patrzę na długość scroll'a po prawej i szlag mnie trafia... CHAMSKA BABO wiesz jak źle się czyta ze świadomością, że rozdział zaraz się skończy i to w 99% w najlepszym momencie? - beznadziejnie >:(

    no i chyba nie byłabym sobą jakbym się czegoś nie uczepiła: "Dziwnym cudem" tak jakoś... bardzo mnie denerwuje ten epitet. tj cuda to z definicji niezwykłe zjawiska więc słowo 'dziwny' jest co najmniej zbędne. chciałam uczepić się jeszcze czegoś ale i tak pewnie już wystarczająco cię wkurzam ;)

    ps. dziś nie będzie pochwał, im więcej pozytywnych komentarzy, tym krótsza zwykle następna nota
    z resztą JAK MOŻNA TAK KOŃCZYĆ KIEDY W JEST SIĘ W POŁOWIE AKCJI?! CHAMSKA Z CIEBIE BABKA I JUŻ! tfe~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Linko, co do Twojego uczepienia się: owszem, cuda z definicji są niezwykłe, jednakże użyłam słowa 'dziwnym', żeby jeszcze bardziej to zaakcentować. c: Tzw tautologia.
      Co do długości rozdziału - ten pisałam ze cztery godziny, bo w ogóle nie mogłam się skupić. :c Następnym razem będzie dłuższy, obiecuję.

      Usuń
    2. rozumiem Twoje intencje, ale po prostu jakoś źle to brzmi. za bardzo przyzwyczaiłam się do określania tego 'dziwnym trafem' (czy jakoś tak). z resztą mniejsza z tym =u=

      tak więc skoro się zobowiązałaś to biorę Cię za słowo i życzę przypływu weny twórczej czy tam innego zboczenia :>
      ps.
      wiedz, że wredna ze mnie istota, więc jak następna notka będzie podpadać to osobiście policzę w niej słowa. nie zawiedź fanów bo kara będzie sroga C:<

      Usuń
  13. Kochamtokochamtokochamtokochamtokochamtokochamtokochamto KOCHAM TO. Boże. Więcej. Chcę więcej. Błagam. To jest cudowne. Kocham. Pozdrawiam. Życzę weny. Sory, nie mogę się ogarnąć, dlatego nie potrafię napisać żadnego zdania złożonego. Kocham to opowiadanie. Więcej. Pozdrawiam, serio pozdrawiam. Powtarzam się. Ale pozdrawiam. I kocham to opowiadanie. /Blond Yuurei Zombie

    OdpowiedzUsuń
  14. No ejjj... Mogłaś dopisać jeszcze trochę! :c
    Wierzę, że w następnym rozdziale będzie więcej, khehehe. :3

    Czekam na kontynuację! c:

    OdpowiedzUsuń
  15. CHO LE RA :c A ja już się tak napaliłam i kurde taki zawód, bo okazuje się, że nie ma więcej. Powinnaś zawisnąć. Gdyby nie długość, mogłabym się pokusić o stwierdzenie ''Ta notka to cud''. :c
    Ale nie no, była świetna. I chyba sobie jeszcze przeczytam raz opowiadanie, bo nie wytrzymam x.x
    Wredna ty, jak obiecałaś lince dłuższy rozdział, to spróbuj mi się od tego wymigać.

    OdpowiedzUsuń
  16. CHCEMY SEKSA *zbiorowy głos fnagerlów*
    Wybacz mi Hannaś za ten komentarz, ale nie mam kompletnie czasu przysiąść dłużej przy komputerze =='

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobra, część pierwsza (właściwa) komentarza:

    Serio nie lubię czytać partówek i czekać, aż ktoś doda następną część, ale przemogłam się i NIE żałuję, bo opo świetne :) Czekam na NN z ogromną niecierpliwością i cały czas zastanawiam się co będzie dalej.
    Generalnie to chyba już pisałam, że Twój styl mi się bardzo podoba, dialogi i opisy powalają mnie ze śmiechu na łopatki :3

    Część druga komentarza (ta niewłaściwa, mam nadzieję, że mnie nie zlinczujesz za nią ^^")
    Nominowałam cię do Versatile Blogger
    http://everybody-is-selfish-yaoi.blogspot.com/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  18. TO JEST IŚCIE PJENKNE, JA CHCE WJENCEJ! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetne. Tylko czemu akurat w takim momencie to przerwałaś ;<<<<<<

    OdpowiedzUsuń
  20. Proszę o kontynuacje :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy kolejny post, hm..? Dziś?? XD

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja przepraszam bardzo, ale to okrucieństwo przerywać w takim momencie! Q^Q Czekam na kolejny rozdział.... Cudownie wykonane *3*

    OdpowiedzUsuń
  23. DLACZEGOOOOO !? KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ T.T NIE WYTRZYMAM JUŻ DŁUŻEJ, TYLE PRZEGRAĆ,
    PS. JESTEŚ NAPRAWDĘ DOBRA W TYM CO ROBISZ I RÓB TO DALEJ <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, to jest ostatnie miejsce, pod którym spodziewałam się po takim czasie komentarza. :O Dziękuję za uznanie dla moich ówczesnych starań literackich.

      Usuń