Uhuhuh. @uuuu@
No hej, kisiaczki-pysiaczki. <3
Z opóźnieniem, ale macie swoje wywalczone - Lalkarstwo w Pigułce~!
Chyba wyjdzie to nawet dłuższe, niż zamierzałam, bo mam fajny pomysł na rozwinięcie wątków, także od Waszych chęci będzie zależało czy skończę na paru notach czy wyjdzie nieco dłuższe. c:
W ogóle, ludzie! Ponad 10000 wejść! D: Nie nudzi Wam się? xD
No czuję się, kuźwa, mile zaskoczona, hłehłe.
W każdym razie dziękuję, że czytacie i komentujecie, miło wiedzieć, że ktoś rzeczywiście to czyta i nie ma mnie w dupie. <3
Mam nadzieję, że się spodoba, czekam na reakcje. c:<
Dla Gnojka. Mhrhr.
Dla Gnojka. Mhrhr.
Enjoy~
---
- Mam w cholerę załatwiania –
odparł rudy, rozsiadając się wygodniej na krześle.
- Wyrwałeś nową dupę? – spytał
albinos, patrząc na mnie wymownie. Zesztywniałem, wbijając w
Akasunę jednocześnie oburzone, wściekłe i niedowierzające
spojrzenie.
- O nim mówisz? – Profesor przeniósł
na mnie wzrok z cieniem zainteresowania. – To tylko wyjątkowo…
oporny student. Muszę go przeciągnąć na następny rok. Ale urody
mu odmówić nie sposób, to fakt.
Poczułem nagłe kopnięcie dziwnej
euforii i zalałem się rumieńcem, co zignorował, zapewne by
oszczędzić mi męczarni przy osobach trzecich. Zyskałem jednak
przykrą pewność, że nieźle się na mnie wyżyje przy najbliższej
okazji.
- Masz kogoś, śliczny? – Zwrócił
się do mnie kelner, jednak zanim zdążyłem obrzucić go
wyzwiskami, zareagował Sasori.
- Nie jest tobą zainteresowany –
zgasił go lodowatym tonem.
- Hetero? – Facet odsunął się z
obrzydzeniem, jakbym był co najmniej zadżumiony, a rudowłosy
odparł sucho:
- Zajęty. Lepiej trzymaj ręce przy
sobie, Hidan. Tak dla własnego bezpieczeństwa.
Siwowłosy jeszcze przez chwilę
mierzył profesora niezwykle urażonym wzrokiem, po czym zabrał menu
i odszedł z powrotem na zaplecze, burcząc pod nosem coś o rudych
egoistach.
Kiedy tylko zniknął za drzwiami,
zmarszczyłem brwi i wbiłem wyczekujące spojrzenie w Sasoriego,
który właśnie, ku mojemu skrajnemu oburzeniu, przeglądał sobie
spokojnie gazetę, zupełnie ignorując mordeczce sygnały, które
wysyłałem do niego od dłuższej chwili.
- EGHEM – odezwałem się w końcu,
zirytowany. – Czy mógłby mi profesor wytłumaczyć co to za
podejrzany lokal z podejrzaną obsługą?
Akasuna powoli, złowieszczo płynnym
ruchem złożył dziennik i podniósł na mnie wzrok. Jego brwi
uniosły się wysoko.
- Co rozumiesz przez ‘podejrzany’?
– zapytał spokojnie, składając dłonie razem i opierając na
nich brodę.
Aby uniknąć odpowiedzi na to pytanie,
dyplomatycznie zatkałem sobie usta wielkim kawałkiem pizzy. Chyba
nieco go to załamało, bo wzniósł oczy ku niebu, po czym ukrył
twarz w dłoniach, skamląc coś o tym, że los skazał go na samych
debili.
Natychmiast po wchłonięciu jedzenia
opuściliśmy restaurację, wychodząc z powrotem w dziki tłum
pędzących do klubów ludzi. Jakimś cudem udało nam się bez
szwanku przebrnąć przez tę lawinę, by po kolejnych piętnastu
minutach znaleźć się na ostatniej prostej do domu Sasoriego.
- Wracam do siebie – oznajmiłem, nie
patrząc na niego. – Dziękuję… za pizzę.
Rudy zatrzymał się i spojrzał na
mnie przez ramię. Podziękowałem niebiosom, że było już ciemno i
nie mógł zauważyć tych kretyńskich wypieków, które znowu
wypełzły na moje policzki.
I to cholera wie czemu. Chyba naprawdę
powinienem się leczyć.
- Jest w pół do dziesiątej. Jesteś
pewien, że chcesz wracać o tej porze na Ikebukuro? – Jego mina
wyrażała niedowierzanie.
Doprawdy, urocze. Czyżby się o mnie
martwił?
- A mam wybór? – spytałem
retorycznie, unosząc brew.
- Zawsze możesz spać u mnie… na
wycieraczce.
Uśmiechnął się z typową dla siebie
dozą cynizmu, poprawiając torbę, która zsunęła mu się z
ramienia. Przez moment miałem dziką ochotę się roześmiać, że
gdzieś w głębi duszy podejrzewałem go o propozycję noclegu.
Coś zaczynało przestawiać mi się w
głowie i to w bardzo złym kierunku.
- Cóż, niezwykle… kusząca opcja.
Ale dziękuję, nie skorzystam. – Wyciągnąłem z kieszeni telefon
i spojrzałem na wyświetlacz. Zero nieodebranych połączeń, zero
wiadomości. Ach, jestem forever alone.
- Zapisz sobie mój numer telefonu.
Chcę wiedzieć czy dotrzesz do domu żywy – wypalił nagle
cierpko.
- Co za ujmująca troska, panie
profesorze – zironizowałem z rozbawieniem, zapisując na iPhonie
numer, który był łaskaw mi podyktować, po czym dopiąłem
kołnierz koszuli i ukłoniłem się nieznacznie. – Zatem do
wykładu.
- I żebyś nie ważył się spóźnić
– rzucił za mną ostrzegawczym tonem, kiedy odwróciłem się na
pięcie, odchodząc w przeciwną stronę z głową nabuzowaną
dziwnymi myślami.
Kompletnym cudem zdążyłem na pociąg,
dzięki czemu dotarłem do domu w ciągu niecałej godziny. Babcia na
portierni zdążyła opieprzyć mnie, że brudzę buciorami świeżo
powycieraną klatkę schodową, zanim wszedłem do mieszkania,
zamykając drzwi w wyjątkowo głośny sposób.
W pierwszym odruchu chciałem cisnąć
torbą w najbliższy kąt, jednak szybko przypomniałem sobie, że w
środku znajduje się ów szatańsko idealny projekt Akasuny,
wyciągnąłem go więc ostrożnie i z najwyższym skupieniem
przywaliłem pinezką do korkowej tablicy, która rozciągała się
na pół ściany najmniejszego z trzech pokoi, konkretniej – mojej
pracowni.
- Po wszystkim skończysz w płomieniach
– oznajmiłem mściwie, nienawistnym wzrokiem mierząc pomiętą
już i tak kartkę. Och, gdybym tylko mógł wysadzić wszystkie te
kretyńskie, nikomu nie potrzebne marionetki…
Porzucając utopijne wizje pozbawionego
lalkarstwa świata, pochłonąłem pół butelki coli, po czym, skonany kompletnie, udałem się do pokoju. Nie zadając sobie nawet
niepotrzebnego trudu, by zapalić światło, zwyczajnie walnąłem
się na łóżko z zamiarem spokojnego przespania calutkiej nocy, i
wszystko skończyłoby się jak najbardziej szczęśliwie, gdyby nie
jeden, bardzo absurdalny, fakt.
Otóż ktoś już tam był.
Co więcej – nie żaden domowy
skrzat. Coś o wiele gorszego.
- Kurwa jego mać, popierdoliło cię?!
– ryknąłem, zrywając się na nogi i pięścią zapalając
światło, by utkwić wściekłe spojrzenie w siedzącej sobie na
łóżku zmorze mego życia. – Co ty, do chuja pana, robisz U MNIE
w domu, w MOIM pokoju, w dodatku na MOIM łóżku, Tobi?!
Ten skończony idiota podniósł na
mnie skrzywdzony wzrok, mnąc w rękach skraj oczojebnopomarańczowej
koszulki w czarne spirale. Odruchowo rozejrzałem się po pokoju w
poszukiwaniu ciężko kalibrowej broni palnej, jednak w zasięgu
mojej ręki znalazł się tylko widelec. Podwójnie sfrustrowany tym
faktem, nabrałem powietrza w płuca z zamiarem powiedzenia donośnie
i dosadnie co myślę o jego niezapowiedzianej wizycie, ale ubiegł
mnie.
- Nie denerwuj się, senpai! – jęknął
zbolałym tonem, machając rękami jak dziecko z ADHD. – Nie
chciałem wchodzić, ale ta straszna sprzątaczka dostała jakiegoś
ataku, że zabrudziłem podłogę, a drzwi były otwarte…
- Otwarte? – powtórzyłem za nim,
wściekły. Rzeczywiście, musiałem zapomnieć o tym subtelnym
szczególe, kiedy dziesięć minut przed odjazdem pociągu na Ueno
wypadłem z domu jak dziki, nie myśląc o niczym. – Ech, jebał to
pies. Może chociaż wyjawisz mi po jaką cholerę tu ściągnąłeś,
hmm?
Tobi wyprostował się sztywno, po czym
otworzył parę razy usta, jakby dobierał odpowiednie słowa. W
końcu spojrzał na mnie z desperacją i rzekł:
- Pan Oonoki kazał przekazać, że
masz zmienić swoje nastawienie do Kurotsuchi. Bo wylecisz z
akademii.
Echo jego nagłośnionej mentalnymi
wzmacniaczami wypowiedzi, rozniosło się po każdym zakamarku mojej
przytomności, pozostawiając po sobie doszczętny, tragiczny
paraliż.
Jezu, kurwa, Chryste.
Prawie pozbyłem się jednego sępa
znad karku, zastąpił go drugi, może nawet gorszy, bo rzeczywiście
stary i zgrzybiały. Tak dogłębnie.
Pomyślałem o Kurotsuchi. I o tym jak
bardzo tępa musi być, że jeszcze nie pogodziła się ze smutną
wieścią o mojej bluźnierczej orientacji. W zasadzie nigdy do orłów
nie należała, ale żeby aż tak...?!
- Tobi, wyjdź – wykrztusiłem na
wydechu.
- Ale ja tylko przekazałem, to nie
moja wi...
- ZEJDŹ. MI. Z OCZU. - Wbiłem w
niego pełne obłędu spojrzenie, celując widelcem w drzwi. - Po
prostu wyjdź.
- Alealeale... - zaczął swoje
błagalne piski, kiedy nie wytrzymałem i chwyciłem go za fraki z
zamiarem zafundowania mu krótkiego lotu z trzeciego piętra, kiedy
zadzwonił mi telefon.
Zatrzymałem się w połowie drogi do
najbliższego okna, targając za sobą kwiczącego Tobiego i
trzęsącą się ze złości ręką wydobyłem wibrujące wściekle
urządzenie z czeluści kieszeni. Zanim zdążyłem otrząsnąć się
ze zdziwienia, Uchiha stał już na nogach, zaglądając mi przez
ramię na ekran iPhone'a.
- Sasori no danna? - przeczytał z
ekranu głupkowatym głosem. - Ale w sensie, że mąż, czy że...
Zanim udało mu się skończyć tę
absurdalną wypowiedź, wepchnąłem mu kawał starej gliny w otwór
gębowy, by ze spokojem odebrać połączenie.
- Halo? - burknąłem do
słuchawki, przystawiając ją sobie do ucha.
- Nie zapomniałeś o czymś? -
usłyszałem natychmiast w odpowiedzi. Na dźwięk tego jednocześnie
znudzonego i zirytowanego głosu coś drgnęło mi w żołądku. Coś
dziwnie gorącego i żenującego.
- Tak, tak, dotarłem do domu, żyję,
nikt mnie nie zgwałcił po drodze i nie okradł – wypuściłem z
siebie niewyraźny potok słów, czując że po raz kolejny pali
mnie twarz.
- A kiedy wróciłeś do domu?
- Pół godziny temu – odparłem
automatycznie, zapominając w desperacji, by pocisnąć mu kit.
Reakcja była natychmiastowa.
- Rozumiem, że kazałeś mi
czekać PÓŁ GODZINY, żebym JA mógł zadzwonić do ciebie, kiedy
to ty powinieneś zadzwonić DO MNIE zaraz po przekroczeniu progu
twojego mieszkania?
Jego głos ociekał czystym
sadyzmem, przyprawionym delikatną nutką mściwej satysfakcji.
Zanim zdążyłem wydukać jakieś sensowne usprawiedliwienie,
objechał mnie z góry na dół za 'żałośnie absurdalny brak
kompetencji' i rozłączył się z zapowiedzią piekielnie trudnego
odpytywania na następnych korkach. Oczywiście karalnego za każdą
złą odpowiedź czymś podobnie demonicznym jak trzy dodatkowe
projekty lub przymusowa obecność na dodatkowych zajęciach dla
przyszłych lalkarzy.
Schowałem telefon z powrotem do
kieszeni, przenosząc nienawistny wzrok na plującego gliną do
kosza Tobiego.
- To chyba nie był profesor
Akasuna? - zwrócił się do mnie, pozbywszy się resztek masy z
jamy ustnej.
- Powiedz o tym komukolwiek, a
zawiśniesz za jaja na żyrandolu – warknąłem tylko, odwracając
się do niego plecami i zdejmując krawat. - Przekazałeś mi już,
co miałeś, teraz wracaj grzecznie do domu, jak przystało na
dobrego chłopca.
- Tylko uważaj, bo pan Oonoki tym
razem był ee... bardzo zły – odparł ze zrezygnowaniem, potulnie
zmierzając do wyjścia, by za chwilę zostawić mnie samego z
projektem profesora 'co-to-ja-nie-jestem' i głębokim niesmakiem po
zasłyszanej przed chwilą wieści. A raczej wieściach.
Czułem w kościach, że to
skończy się w jakiś dziki, chory i z całą pewnością
nieprzewidywalny sposób.
Ach, los zawsze był dla mnie taki łaskawy.
* * *
Było mi ciepło. Żar lał się z
nieba niemiłosiernie, traktując powolną torturą chmarę
kłębiących się w akademickim parku studentów, spędzających
poza murami uczelni przerwę pomiędzy blokiem wykładów, w tym
również mnie.
Gorąc wręcz szumiał mi w uszach,
zewsząd dobiegały bliżej niezidentyfikowane wrzaski kolegów z
ASP, a ja brnąłem dzielnie przez tę dzicz, z utęsknieniem
czekając momentu, kiedy cień gęstszych drzew, pnących się w
górę już nieopodal, przyniesie mi cudowną, chłodną ulgę.
W momencie, gdy od błogosławionego
skwerku dzieliło mnie dosłownie parę metrów, nagle, bez żadnego
ostrzeżenia, coś uwiesiło mi się na szyi. Zrobiło to o tyle
niedelikatnie i gwałtownie, że torba spadła mi z ramienia, a ja
sam, razem z tym czymś na sobie, zaliczyłem bardzo nieprzyjemne
lądowanie w gęstej trawie.
Zakląłem dosadnie i podniosłem się
na łokciach, rozmasowując obolały tył głowy, którą rąbnąłem
w wystający korzeń, a jakże. Przed oczami stanęła mi gęsta,
czarna czupryna.
Tym razem jesteś martwy, Tobi –
zaśpiewałem wesoło w myślach, czując najsilniejszą falę
wkurwienia od czasów, kiedy podmienił mi rzeźbę na jakieś
tandetne gówno do kadzidełek, przypominające świnię bez ryja.
Już – już miałem przywalić mu z pięści w twarz, kiedy, chwałą
Panu, dotarło do mnie, że to wcale nie ten debil. Leżała na mnie
wnuczka dyrektora akademii we własnej, zarumienionej mocno osobie.
Skamieniałem, wpatrując się bez
słowa w jej wielkie, szczenięce ślepia, pełne nadziei, że może
wyjdę z inicjatywą spontanicznego, mangowego wręcz pocałunku,
jednak nic takiego nie przeszło mi nawet przez myśl.
- Deidara-kun? - zająknęła się
po chwili, chyba nie mając zamiaru zabrać swojego cielska z mojej
przygniecionej osoby, co nieco mnie sfrustrowało.
- Kurotsuchi? Możesz ze mnie
zejść? Coś wbija mi się w tyłek – oznajmiłem niedelikatnie,
zanim zdążyłem ugryźć się w język. Wtedy właśnie, pierwszy
raz w życiu, poczułem niewysłowioną wdzięczność, widząc
wysoko nad sobą burzę ciemnorudych, poczochranych włosów i
czekoladowe oczy, sceptycznie oceniające rozgrywającą się
właśnie głupawą scenkę.
- Rozrywka przed lalkarstwem? -
skomentował krótko, unosząc brew.
Musiałem zrobić wyjątkowo
oburzoną minę, bo uśmiechnął się z widocznym rozbawieniem,
wciąż jednak w taki sposób, bym tylko ja to zauważył. Wyraz
jego twarzy w tym momencie doprowadził mnie do mentalnego
zafapingu. Udałem jednak, że wcale tak nie jest i pomogłem wstać
tej inteligentnej kobiecie, by wysłuchać pełnych skruchy i
zażenowania przeprosin, nim odbiegła w tylko sobie znanym
kierunku.
Wtedy też począłem z żywym
zainteresowaniem przyglądać się falującym gałęziom drzew,
czując przewiercające mnie na wylot spojrzenie oczekującego
wyjaśnień Akasuny.
- Zatraciłeś już jakiekolwiek
granice moralności? - zaśmiał się w końcu w ten swój pełen
wyższości sposób, tym samym przekraczając nadszarpniętą już
mocno granicę mojej ówczesnej wytrzymałości psychicznej.
- To ona! - wybuchnąłem nagle,
odwracając się do niego i celując oskarżycielsko palcem w krzak,
za którym Kurotsuchi znikła mi z oczu. - Rzuciła się na mnie jak
nienormalna, widziałeś to, prawda?!
Teraz spojrzał gdzieś w górę z
wyjątkowo bezczelnym uśmieszkiem, przyklejonym to twarzy, jedną
ręką poprawiając idealnie ułożony krawat.
Miałem przemożną ochotę wywlec
go w te chaszcze i własnoręcznie udusić, najlepiej bardzo powoli,
by mieć jak największą satysfakcję. Moje plany unicestwiła
jednak jego chora punktualność. Po zrobieniu jakiejś uszczypliwej
uwagi na temat koloru mojej twarzy, kiedy uśmiechnął się, tym
razem do mnie, jak rasowy playboy, wskazał na zegarek i bez słowa
odszedł w kierunku uczelni, machając beztrosko dziennikiem.
Akasuna - pomyślałem mimowolnie - ty walony, seksowny skurwielu.
a tak chciałam basugeja ;-;
OdpowiedzUsuńBędzie jak się ogarnę. ;n;
Usuńpo co dajesz lalkarstwo w pigułce w ankietach skoro wiesz że i tak wygra? -.- w takim tempie nigdy nie przeczytam basugeja ._.
UsuńPRZYSZŁAM SKOMENTOWAC, WIELB MNIE CHUJU.
ykhm, to pisze :
HIDAAAAAAAAAAAN <33333333333333333333333 dobił mnie xD Hidan kelner xD pewnie teraz wzrośnie liczba gwałtów jak on każdemu będzie do picia dodawał tabletkę gwałtu cholera xD
sasori to taki skurwiel ♥ lubię go tutaj. bardzo, bardzo ♥
deidara ogarnij się ciumokuuu ;-;
aw aw aw więcej seksu poproszę. ♥
Lalkarstwo w pigułce wygrywa, bo jest świetne :) Nie wiem, o co chodzi z tym całym basugejem, ale jestem pewna, że żadna z nas by się nie obraziła, gdyby Hannami dała w ankiecie opcję "Lalkarstwo w pigułce + dodatek w postaci basugeja" ^ ^" Ech, jak ja lubię takie dobre sasodei ^^
UsuńJa przez ostatnich kilka dni wchodziłam na bloga jak głupia, aby tylko sprawdzić, czy w końcu coś dodałaś. I jest! Tak! Ech, a teraz chcę więcej, bo naprawdę mnie zaciekawiłaś. Kocham to, jak oddajesz charaktery bohaterów i to, jak prowadzisz narrację z punktu widzenia Deidary. Tylko nie wiem, po co wpycha się tam jakaś wredna, durna baba! Cóż, dla Sasoriego to naprawdę musiało wyglądać... Ekhme...
OdpowiedzUsuńWnuczka dyrektora, która leży na uczniu, któremu z kolei grozi wywalenie ze studiów... Ja też bym miała pewne podejrzenia!
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę!
Przeczytałam, może nie jednym tchem, ale przycisk "więcej" idealnie oddaje moje emocje w chwili obecnej xD
OdpowiedzUsuńBiedny Dei, nie dość że dobiera się do niego nauczyciel lalkarstwa to jeszcze Tobi i wnuczka dyrektora XD"
Natomiest kocham Twoje teksty kobieto. Szczególnei z tym widelcem xD"""
Nie widzę tylko... podstawy na której Kurotsuchi mogłaby się zakochać w Deidarze. Myślę że mogłabyś wymyślić jakąś historię z dzieciństwa rodem i poprzeć tym jej zakochanie, żeby dodatkowo pogłębić stronę emocjonalną bohaterów...
...
...
...
...
Tobi wygada o Akasunie przy pierwszej możliwej okazji, mam rację...? XD"
Też chcę przycisk "więcej" :D
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod powyższymi - wyszło Ci świetnie.
Tobi mnie rozwalał od momentu, w którym się pojawił, a jak się zorientowałam, że tym kelnerem jest Hidan, to myślałam, że jebnę xD" Ciekawi mnie też ta cała Kurotsuchi...
A co do technicznego podejścia, to poza rezygnacją Deia z noclegu u Sasoriego (i braku fapania :c) to doczepiłabym się tego opisu pod koniec pobytu w tym gej-klubie. Był on po prostu... za szybki. Początkowo się rozpisywałaś, a nagle w kilku słowach przeniosłaś ich pod dom pana Saso. Chociaż i tak brak fapania gorszy c:
Oczywiście, czekam na następny rozdział.
Tsetsetse ^3^
OdpowiedzUsuńWreszcie się doczekałam! Ach... Tobi, mówisz?
On wygada, prawda? Wygada przy najbliższej okazji. Ja to wiem! xD
Oonoki... Boże, jak ja go nie lubię. Takie to małe, a kurwa wie najlepiej... Masakra.
Biedny Dei.. ;< Sasori musi go pocieszyć..
Kurde, nie sądziłam, ze napiszesz kolejną część. :D Kurde, Tobii <3 Jak ja go lubię w twoich opowiadaniach, niemal tak nierozgarnięty, jak w mandze nim się wydał. :D Genialne to było. Sasori jest taki... No, nie znajdę określenia. To taki zajebiście fajny dupek XD Chyba tak. :p
OdpowiedzUsuńI TAK, TAK, TAK! Jak masz pomysły to pisz. :D Nie krępuj się :D
Hyhyhy... My chcieć kontynuację. Najszybciej jak się da. :o
OdpowiedzUsuńwiem, że się czepiam ale już tak mam (nienawidzę nieścisłości)
OdpowiedzUsuńALBOWIEM *dum dum dum* cytuję:
"[...] wziąłem szybki prysznic, po czym, w samych bokserkach, udałem się do pokoju."
po czym zaś nastąpiło, cytuję:
"[...] wydobyłem wibrujące wściekle urządzenie z czeluści kieszeni." oraz "[...] warknąłem tylko, odwracając się do niego plecami i zdejmując krawat."
chyba już wiesz o co mi chodzi... no ale tak dla formalności - powiedzmy, że w bokserkach były akurat kieszenie... powiedzmy... ALE skoro był w samych bokserkach to o krawacie na pewno mowy nie ma! ot co! >:(
skoro już hejtuję, to po całości - CO TAK KRÓTKO? piszesz, że masz już pomysły, więc nam ich nie żałuj. no nawet nie próbuj się tłumaczyć, że szkoła, praca, sen i kij tam wie co jeszcze... tak dobrze się czytało, a tu nagle koniec ;__; (dobra, skoro już ci nawrzucałam, to teraz powinnaś mieć wyrzuty sumienia, w ogóle niech ci będzie przykro to może chociaż napiszesz następną część szybciej... tak pod w pływem emocji... czy coś tam... nigdy nie byłam dobrym dyplomatą...)
O cholera, rzeczywiście. XD Dobrze, że mi to napisałaś, chyba mózg mi się wyłączył w tamtym momencie. Już lecę poprawić. <3
UsuńKelner dobry. Kiedy przeczytałam fragment o Hidanie, to myślałam, że padnę. I nawet nie wiem, czemu mnie to aż tak śmieszy. xD A, i jeszcze broń palna oraz widelec fajne ^^
OdpowiedzUsuńTobi był świetny. Mimo wszystko, jego dziecinna strona jest najlepsza. Coś czuję, że długo nie wytrzyma i w końcu powie. Ale jak widzę, nie tylko ja ;3
A Kurotsuchi już nie lubię D:
''Na dźwięk tego jednocześnie znudzonego i zirytowanego głosu coś drgnęło mi w żołądku. Coś dziwnie gorącego i żenującego.'' - jeeeej! :D
Dobra, tak na marginesie, trochę nieogarnięty ten mój komentarz. Ale nie masz nic przeciwko, nie? xD
'no hej kisiaczki-pysiaczki' eyhmf... %#€#&@*@&@ grozisz mi? xD przyszłam coś poczytać, nie obrazisz sie? no więc awwwwww awwwww, SasoDei ♥ awwww awwww Lalkarstwo w Pigułce ♥ *tarza się po dywanie.* heheszki. doszłam. 13 razy, awwwww. ♥ w ogóle to wtf. myślałam, że coś więcej się wydarzy w tym gejklubie D: że nie wiem, Akasuna zacznie namawiać DeiaGeja do zatańczenia na barze, czy coś w tym rodzaju, kurfa D: lub będą jedli pizze, i nagle Sasori kopnie go w krocze, ten się skuli a pan Sasori uciszy go pocałunkiem. ...niee, to by było za tandetne xD najlepiej to jakby zmusił go do ostrego seksu na stole. Sasori okrakiem na Deiu. lub na odwrót... *w* mówiłam jak bardzo kocham twoje twory? tak? nie? no to BARDZO KOCHAM TWOJE TWORY. 'masz kogoś, śliczny' ---- khem khem khem, to nie słyszałeś, że pan 'jestem-Deidara-ka-boom-zaraz-ci-wpierdolę' chodzi z lustrem? D:' jest zauroczony tym odbiciem @w@"" '-hetero?- facet odsunął się z obrzydzeniem, jakbym był co najmniej zadżumiony' ---- nie, dendrofil c: '- zawsze możesz spać u mnie... na wycieraczce.' ---- .... AWWWWWWWWWWWWWWWWWWW AWWWWWWWWWWWWWW ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ €$%#&*@!%$€ %$€@€!&#*%$€#&@*!*@%$ SASORI. TAK BARDZO SZCZERY CZŁOWIEK. shalalalala, doszłam ze 1236578463527928364 razy @w@ zaraz pogalopuję na jednorożcu po tęczy! @w@
OdpowiedzUsuńto tyle od mej zjebanej osoby c: pisz daleeeej, caałuski *pedalski głos.*
Hehe, zajebiste jak zawsze i ciekawie się rozkręca: Hidan-kelner, Tobi, Kurotsuchi :D no, no ciekawa jestem co jeszcze wymyślisz i sądze, że rzeczywiście mogłabyś zrobić to dłuższe bo póki co CHCEMY WIĘCEJ! :D a najbardziej podobało mi się ostatnie stwierdzenie Deia: "Akasuna - pomyślałem mimowolnie - ty walony, seksowny skurwielu." tylko czy przypadkiem nie miało być tam POwalony zamiast walony? :)
OdpowiedzUsuńWięcej więcej! notka świetna i pełna humoru. i pamiętaj ja zawsze będę czytać twoje notki choćby nie wiem co! Przydałoby się więcej seksizmu w notkach hehe zboczona ja niach niach! Duuuużo weny życzę i za tydzień chcę nową notkę. Pozdrowionka :****** <3 <3
OdpowiedzUsuńoh oh oh *O*
OdpowiedzUsuńBoże, czemu to nie jest szkolną lekturą.? :c
Bo nauczycielki od polskiego zamiast analizować treść robiłyby sobie dobrze butelką coca-coli? xD
UsuńJa i mój zajebiście spóźniony zapłon xD Bo miałam przeczytać zaraz po dodaniu. Ale zabrali mi internet ci moi uroczy bracia.
OdpowiedzUsuńDlategóż przeczytawszy dopiero teraz.
Chyba będę musiała przeczytać jeszcze raz od początku bo nie skumałam kilku wątków. A może to po prostu wina mojego dopiero rozpoczynającego feryjny odpoczynek umysłu? Mimo to czytało się przyjemnie :) Ogółem cała ta historia zapowiada się wielce ciekawie, co mnie cieszy, gdyż chwilowo to Twoje opowiadania są jedynymi jakie czytam, z powodu braku innych na tyle dobrych opowiadań by mnie zaciekawić ;D i wciągnąć. Ale długie zdanie.
Tobi jest tak uroczo ułomny, że aż żal mi się go robi ;3 Tylko jednego nie rozumiem. Skoro czekał na Deidarę, to po kiego włamywał mu się do łóżka po ciemku? O_o? Choć może to jego taka nowa taktyka ninjutsu! Sama kiedys spróbuję ;D
Hidan jako kelner mi jakoś dziwnie nie pasuje. Nie wiem, czemu. Ale to oryginalny pomysł, by wstawić go w taki a nie inny kostium. Chociaż nie ujęłaś mu tego jego sexapilu ;D I chęci zarywania do wszystkiego co się rusza. A tekst o Hetero mnie rozbroił ;)
Kurotsuchi jest postacią, którą można znielubić już od samego początku. Zastanawia mnie, co musiała nagadać ojczulkowi, żeby ten uwziął się na Deidarę? Mam nadzieję, że to zostanie rozwinięte? ;D I nie ogarniam zupełnie jej głupoty! Choć może tak ma być?
Sasori no Danna... Sasooooriii... W tym opowiadaniu zachowuje się podobnie jak moja nauczycielka od polskiego. Tylko ona nie gwałci swoich uczniów ;3 A może i dobrze, bo tego... sobie... nie wyobrażam :O
Deidara zaczyna mieć wątpliwości co do swoich uczuuć? Hyhyhy... Już mi się podoba! Tylko ten tekst o wibrowaniu wydał mi się bardzo... dwuznaczny ;D Ale w pozytywnym sensie ;D
I chyba tyle.
Pozdrawiam ;*
No mnie się wydaje, że tego trochę przymało jak na jeden rozdział o.o ale może się nie znam... Ale mniejsza, doceniam Twój wysiłek, Twój talent i poświęcony na pisanie czas. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Jaki Ty zostawiasz człowiekowi niedosyt, kurna >.< Piiiiiisz D: I nie zapominaj o reszcie blogów! Ja cały czas czekam na nową notkę na sasodei-hannami -n-'
OdpowiedzUsuńdobra, chuj, to wszystko nieważne, biję pokłony, kurva xD
Dobry OuO
OdpowiedzUsuńCo ciekawe i raczej dość nietypowe, zwróciłam szczególną uwagę na używane w tym rozdziale określenia Sasoriego. Na przykład profesor co-to-ja-nie-jestem, czy jego uśmiech rasowego playboya. Generalnie bardzo podobało mi się pod względem technicznym. Zdania formułowane typowo w Twoim stylu, czyli w pomieszaniu starej, dobrej polszczyzny i slangu są całkiem oryginalne.
Zaskoczył mnie fakt wprowadzenia do fabuły Kurotsuchi. W zasadzie nie sądziłam, że w ogóle zwrócisz na nią większą uwagę, ani tym bardziej wciśniesz ją gdzieś do opowiadania. Niemniej, jej rola tutaj całkiem mi odpowiada :3
Mistrzostwem jest sposób w jaki przedstawiasz wywyższającego się, wielkiego pana Akasunę. Kisiel w majtach dla wszystkich fangirlów, mówię Ci. Perfekcyjnie połączyłaś jego dość zrównoważony i oschły charakter z rolą wielkiego przystojniaka, na widok którego Deidarze miękną kolana.
Tak trzymaj OuO
Koooochaaam to opowiadanie *u* Chcę więęęceeej *u* Jak ja, kurde, zazdroszczę Deiowi nooooo... Eh, czekam na więcej, pozdrawiam, i życzę weny (poza tym... Dei, no podziel się Danną QuQ) ^^
OdpowiedzUsuńPIĘKNE PIĘKNE PIĘKNE.
OdpowiedzUsuńakcja z wyrzutami o niezadzwonienie zaraz po wejściu do domu napisana mistrzowsko.
biedny Dei. jest forever alone, ale ma iphone'a. iphone wynagradza wszelkie cierpienia, wiem coś o tym.
czekam na więcej, Sasori w wersji chłodnego, ale jednocześnie ociekającego seksem zboczeńca wyjątkowo mnie pociąga. *ociera rękawem stróżkę śliny płynącą z kącika ust*
niech Wen będzie z Tobą, czekam na następny rozdział. *o*
Owhhh! Wiesz, co? XD snilo mi sie o Akasunie na uniwersytecie i jak sie 15 min temu obudzilam to pomyslalam: Hannami! *blysk w okach* wez! Czemu zawsze zapominam skomentowac. ogarnij soe, Teki, ogaarnij -.- ale piszesz bosko, tak zajefajnie opisujesz szczegoly *.* chce jeszcze! Hah xd najlepsze jak dzwonil Akasuna xDD Masakra xd uwielbiam te ich rozmowy. ano i Sasori sie maaaartwil! *-------* so sweet XD ta. nie ma to jak odpal z samego rana XD
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej :D
Wybacz, że nie na temat opka, ale:
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do "The Versatile Blogger" ;3
http://yaoikpop1.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger_16.html
Nominowałam cię: http://come-and-fill-my-heart.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html :)
OdpowiedzUsuńponętny ten nowy szablon ♥
OdpowiedzUsuńOhohoh, stahp it. <3
Usuń