SasoDei - Vermillion

Na dole pojawiła się sonda - proszę o odpowiedzi.

No cześć.
Co prawda z poślizgiem, ale dotarłam w końcu z notą.

Uprzedzam - jest nieco psychodeliczna.

A, i żeby ktoś nie pomyślał - Ona NIE jest Deidarą.
Specjalnie zostawiłam Ją taką bezimienną, bo ciekawi mnie w jaki sposób to zinterpretujecie.

Teksty kursywą pochodzą z tłumaczenia piosenki Vermillion zespołu Slipknot.

Zapraszam do lektury.
________________________________


Ona wydaje się być przybrana w pierścienie przeszłych ofiar.


Wyciąga do mnie swoją dłoń, a każdy z nich połyskuje zimnym metalem na jej szczupłych palcach.
Bijący od nich chłód wdziera się w moje myśli, mimo że skóra łudzi swym ciepłem.
Przejmujący, paraliżujący.

Jest taka krucha i jednocześnie tak przebiegła. 

Biały muślin poszarpanej sukni muska moją twarz, kiedy patrzy na mnie z góry.
Lodowate dłonie gładzą czule włosy, powolnie dopełniając zwodzącego rytuału.

Uroczyście hipnotyczna,
Moja Dalia, skąpana we władzy.

Podnoszę się z nadludzkim wręcz wysiłkiem, odkrywając na nowo działanie ciała; ścięgien, stawów i mięśni.
Ona znika.
Zamglone oczy widzą już tylko pracownię, w której powstają nowe lalki. Kolejne i kolejne. By nie myśleć tylko o Niej.

Ona jest jedyną, która wprawia mnie w smutek. 

Kosmyk jasnych włosów spływa po moim ramieniu, łaskocząc policzek.
- Deidara? - Z wolna przenoszę wzrok w górę, na skrzywioną twarz, której właściciel stoi nade mną, najwyraźniej domagając się uwagi.
Już wiem, że jest zazdrosna.

Ona wciąż widzi. 

- Mistrzu Sasori? Nie mógłbyś już skończyć? - Pada pytanie zadane zniecierpliwionym tonem. Ciepło, tym razem realne i ludzkie, gładzi moje ucho.
Chcę wziąć głęboki oddech, zaciągnąć się przesiąkniętym zapachem drewna i jego ubrań powietrzem, jednak Ona nie pozwala odetchnąć od siebie choć na sekundę.

Klimatyczne ręce uciskają Jej skroń i moją klatkę piersiową.

Jej niezadowolenie sprawia, że brakuje mi powietrza.
Moje płuca zapadają się do wewnątrz. Trwam cicho w brudnym kącie świadomości, kuląc się i pozwalając Jej dotykać pobladłej twarzy. Naznacza skórę sinymi śladami, z których każdy pali żywym ogniem trucizny wsączanej w martwe żyły.

Wyryj moje imię na twarzy, by rozpoznać.

- Nie powinieneś już spać, Deidara…?

Miękki materac ugina się pod naszym ciężarem. Moje usta odnajdują jego rozchylone wargi. Pocałunek jest długi, czuły, gorący. Całkowicie idealny. Ta chwila, tak upojna, jest jednak częścią Jej planu.
Najgorszą torturą.
Pozwala kochać, by móc kontrolować.

Kult feromonów, by terroryzować.

- M-mistrzu… - Gorący szept wypełnia moje ucho, gdy pieszczę po omacku jego piękne ciało. Wygina się pod moim dotykiem, reaguje niesamowicie na każdy najlżejszy ruch dłoni i ust. Każde słowo, spojrzenie. – Kochasz mnie…?

- Oczywiście – odpowiadam cicho, po raz kolejny doprowadzając go do granic rozkoszy.
Nie oczekuję niczego w zamian. Przecież nic nie czuję. Nic, prócz rozrywającego wnętrzności szaleństwa, pochłaniającego bezlitośnie mój byt.
Skręcającego krtań i płuca, by zmusić do wicia się pod stopami, ostatnią garstką sił błagając o przetrwanie.

Ona jest wszystkim i więcej.

Jest dla mnie domem.

Powoli rozrywa skórę, wbija paznokcie w spływające ciemną posoką mięśnie, zabawia się porwanymi ścięgnami, wdzierając z lubością do wnętrza, w którym się zagnieżdża.

Jestem niewolnikiem i jestem panem.

Istnieję poprzez moje potrzeby, własne zobowiązania.

To Ona żyje we mnie, więc razem ze mną zginie. Zatajona, zwodnicza, niewinna i mordercza. Kontrolująca każdy mój ruch i każdą myśl. Nachalnie zatykająca nozdrza duszącym zapachem porażek i łaknieniem zemsty, rzezi. Kusząca, odpychająca i zarazem piękna.

Ona jest we mnie czymś, czym gardzę.

- Wszystko w porządku, mistrzu?
Kiwam nieznacznie głową, wpatrzony ponad jego twarzą w słodki uśmiech, tak bardzo niepokojący. Biała dłoń zbliża się do jego gardła, zaciskając się na nim, usiłując odebrać oddech.
‘Pomóż mi’, prosi spojrzeniem. ‘To tylko przeszkoda.’

Robię się nerwowy, przewrotny. Kiedy ją widzę, to się pogarsza.

Doprowadza mnie do szaleństwa.

Ten stres jest zdumiewający.

Strach. Brak kontroli.

Wkrocz w noc, którą przyszła do domu.

Nie ma już odwrotu.

To nawet nie jedna z psychoz, to zwykłe opętanie. Moje palce zbliżają się, by ją wyręczyć, a na jej ustach zastyga wyraz szczęścia. Znika, zostawiając mnie samego z posmakiem śmierci w popękanych ustach.

Nie pozwolę temu powstać wewnątrz mnie.

Wtulam mechanicznie twarz w jego szyję, oddychając głęboko w rytm tętna, które pulsuje w nieskażonych żyłach.
Czuję na sobie Jej zawiedzione spojrzenie, pełne frustracji i złości.
Ciepłe dłonie oplatają moje plecy. Zamykam oczy, by otworzyć je na nowo. I znów.
Jej obraz rozmazuje się, niknie.

Ona nie jest prawdziwa.


Falujący strach, napierający od wewnątrz na czaszkę staje się lżejszy. Gałki oczne przestają puchnąć.

- Deidara…? – Cichy szept wypływa ze ściśniętej krtani. Odpowiada cisza. Moje uszy wypełnia tylko spokojny, miarowy oddech.
Znikła. Drżenie ciała ustępuje. Uwolnione płuca czerpią łapczywie tlen, napędzając zmaltretowany organizm.
Noc przykrywa nas aksamitną płachtą, a jej śmiech wciąż brzmi w mojej głowie, nie pozwalając śnić.

Ona nie jest prawdziwa.

Nie mogę sprawić, żeby znów była prawdziwa.

17 komentarzy:

  1. Ja, bo, chciałam... Nie wiem nawet co chciałam. To było piękne i dlatego wychodzę pozbierać myśli, bo ja nie umiem tak pisać ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne. Uwielbiam tą piosenkę a połączenie jej z SasoDeiem to już raj. ._.
    Piękne.
    Chcę więcej takich dzieł! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. cześć pedale przyszłam ci skomentować wpis ♥ łale najpierw odpowiem na twoje pytanie : nie, oboje przeżyli c: zakończenie jest otwarte, każdy może sobie wybrać własną symbolikę dwóch szkieletów.
    no to jedziem pizdo ♥
    no i nie wiem jak skomentować. nie będę jechać fragmentami bo to nie jest tego typu dzieło. jebnę takie podsumowanie dobra? nie wiem, dla mnie to nie była psychoza ._. za delikatne. ale ja to ja, tak? umówmy się że ja po prostu nie widzę nic złego w opętaniach. misiu podobało mi się. głębokie. widać że trochę to pisałaś bo zdania są krótkie ale dopracowane. widać uczucia, widać strach, widać lubieżne pożądanie masochistycznych zranień. szkoda że nie zadusił Deidary. poważnie. Sasori nie udawaj silnego, wewnętrzne majaki i żądze i tak w końcu wezmą and tobą góre c: nie walczy się z samym sobą. zapamiętaj. co tam jeszcze... a, tą babę w bieli można różnorako interpretować. lubię to. większość ją pewnie weźmie za śmierć (która jak dla mnie nie jest) a jeśli była nią w zamierzeniu to aj jestem głupia c:' lubię patrzeć pod innym kątem na takie ficki. głębokie, porywające, tak słodko prawdziwe. ale mimo wszystko misiu nadla uważam że lepiej ci wychodzą weselsze opowiadania (twoje aokise jest nadal moim namber łan ♥♥♥) ale to kurewsko miło odmiana. pisz mi więcej <3~

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurdem no -.-" czytałam to rano, bo zdezerterowałam dziś ze szkoły. Do dupy, że nie mogę dodać komentarza z fona, na świeżo... A tak na lapku mi się niewygodnie czyta T^T
    *le myślenie* khyyy... Muszę wysłuchać piosenki, to pewne... Opowiadanie strasznie mi się podobało *-* takie takie... Szukam słowa. artystyczne? Nie wiem -.-" jestem chujowa w komentowaniu... Ta ba... pani w bieli... Mi się kojarzy, choćbym nie wiem jak chciała tę myśl odrzucić, z poprzednią miłością Sasoriego. Nie wiem czemu. Po prostu. Ja to widzę tak, i już >.< I tak, też uwarzam, że byłoby fajnie, gdyby udusił Deia. Nie to, żeby coś, Jashinie broń, ja Deia lubię, ale zawsze to jakaś odmiana...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, jeszcze parę słów o tej zjawie, nie mogę się powstrzymać xD mam rozdwojenie (przynajmniej mam nadzieję, że tylko tyle) jaźni, dlatego czasem muszę coś dodać od czapy...
    Nu więc... Druga ja uważa podobnie, aczkolwiek wiąże ją dodatkowo ze sztuką Sasoriego. Jego miłością do marionetek. Może to jedna z nich? O, albo jego muza *-* Albo jego zmysł artystyczny, który go opętał o.o wszak artyści są szaleni. I dlatemu mogła chcieć zrobić coś Deidarze. Przez odmienną definicję sztuki ._." (?)

    OdpowiedzUsuń
  6. notka cudowna. tak się w nią wczytałam, że nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Kocham czytać twoje arcydzieła i wiele bym dała by było ich więcej. To jak opisujesz to wszystko mnie zadziwia a szczególnie to opowiadanie mnie bardzo zainteresowało ^_^ więcej więcej takich opowiadań! Duuuuużo weny życzę :****

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja, taka uboga w słownictwie i niedoświadczona, nie mam co się równać z mistrzem ;____;
    Notka jest taka... dorosła, tajemnicza. Niby SasoDei, aczkolwiek akcja skupia się przede wszystkim na Sasori'm i Niej. A pro po Niej - jam jest zbyt tępa, by rozwikłać, kim jest ona D:. Jednak z pewnością ma ona wpływ na czerwonowłosego i chyba zwala mu trochę psychikę.
    Powiadamiaj mnie, jeżeli ci się gg nie zwali ;<

    OdpowiedzUsuń
  8. Uhuhu, podpisuję się jako anonim <3 Ale Ty dobrze wiesz kim jestem, więc to takie z dupy... No nieważne.

    "Moje płuca zapadają się do wewnątrz." Raczej trudno, żeby coś zapadło się na zewnątrz x.x"
    "najlżejszy ruch" nie jestem pewna czy ruch rozpatruje się pod kątem "lekki" czy "ciężki". Myślę, że "najczulszy dotyk" czy "najmniejszy gest" byłyby lepszymi określeniami x.x"
    "Skręcającego krtań i płuca" płuc chyba nie da się skręcić. Znaczy, to możliwe, ale z uwagi na to, że Sasori prawdopodobnie żyje, oddycha, ma wszystkie narządy wewnątrz siebie i nic nie grzebie mu we wnętrznościach... W sumie podobna sytuacja jest z krtanią, chyba lepiej by pasował kark.
    Gdzieś tam wyłapałam błędy interpunkcyjne, jak bardzo Ci zależy mogę wymienić.
    Nie będę się po kolei rozpisywać nad moimi interpretacjami "Niej" w miarę czytania tekstu. Uwierz mi, było ich wiele. Pojawiały się oczywiście takie jak "śmierć", ale odrzuciłam to, bo to zbyt proste. Zbyt przewidywalne.
    Myślałam czy Sasori nie był schizofrenikiem, ale tak szybko jak o tym pomyślałam, tak szybko to porzuciłam, bo to po prostu nie te objawy XD"
    Zastanawiałam się czy "Ona" jest swoistą personalizacją "potrzeby" wieczności Sasoriego. Z grubsza by się nawet zgadzało m.in. w końcu ma wiele ofiar, a w dążeniu do wieczności Diedara by jedynie przeszkadzał, jest zbędnym obowiązkiem, czymś przyziemnym. Ogranicza.
    Na dłużej się zatrzymałam się też przy wersji czy nie była jednym z demonów podświadomości Sasoriego. Skminiam, że to bardzo prawdopodobne. Ale jeśli tak - to czym jest?
    Jako, że już teraz wiem czym "Ona" jest dzielę się moimi dosyć nietrafnymi skminami.
    I skoro już poskładałam wszystkie fragmenty układanki, powiem, że podoba mi się nieżywa, ale manipulująca żona, której nie chce oprzeć się Sasori. Fajnie jest sobie wytłumaczyć "nie poniesie go, bo ma Deidarę" C:
    Babranie się w ciemnej psychice Sasoriego, które nam serwujesz, jest cudowne, przewija się tu tyle emocji, a tak naprawdę chodzi o jedną (jako że to SasoDei, a ja nadal wierzę, że to "dla Deidary" to uznam, że o dwie, które ze sobą walczą i pominę, że miłość do Deia nie jest spersonalizowana XD).
    Walnę teraz czymś absolutnie prostym: szkoda, że tak krótko.
    Dałaś czytelnikowi wielkie pole manewru, jeśli chodzi o interpretację, zostawiając tę jedną idealnie pasującą. Kocham <3
    Bardzo podoba mi się to, że tekst był przemyślany, wiedziałaś co chcesz przekazać i to przekazałaś.
    No. Ja tam to kocham, rzucę na zakończenie <3 C:
    Justire~

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobało mi się. Mam piękne spóźnienia, wina mojego gg.
    Rozdział mi się podobał, mało co mi się nie podoba, ale to i tak nie Twoje. Był on ciekawy i tajemniczy, a człowieka (bynajmniej mnie) wciąga tak totalnie. I poczułam się przy tym taka mała, nie tylko wzrostem. Piszesz no wspaniale, cokolwiek by to nie było :)
    Takie jest moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. To było.. Hm.. Dziwne.. Inne, ale fajne. Taka odskocznia od szybkich numerków w sali etc. xP
    Takie noty też są potrzebne, więc nie mam nic przeciwko.. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  11. Mów co chcesz, ja i tak wiem, że Ona jest Deidarą. C:
    Chciałbym powiedzieć, że jest to bardzo czuł. Takie mile delikatne. I... ja takich scen nienawidzę x3
    Ale ja to tylko taka stara babka z chustą na łbie, to tylko moje gderanie ;w; wcale nie płaczę, a gdzie tam.
    Na początku, przyznam, trochę nie chciało mi się czytać, bo nie lubię takich czułości, ale gdy zaczęłam czytać dalej, wciągnęło mnie to.
    Chcę więcej. Więc posadź dupę na krześle i pisz. C:
    Tu Ashiko, tylko kurwa magia spermy i zmieniłam nick. X3
    Sorki za spóźniony komentarz, ale właśnie sobie myślałam komu nie przywaliłm komentarza. ;w; Wybaaaacz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czułe? oO Człowieku, o czym Ty mówisz? xD
      Ona NIE jest Deidarą, co więcej - nie ma z nim nic wspólnego, ponadto nie jest nawet materialna. To nie jest osoba.
      I nie, to nie jest czułe.xD
      Anyway, dziękuję za opinię.c:
      Nota wkrotce.

      Usuń
    2. Każdy odbiera to inaczej. >w>

      Usuń
  12. Jakby to ująć, żebyś mnie źle nie zrozumiała... Nie mam się do czego przyczepić, absolutnie. Zarówno forma, jak i sama treść zostały napisane bardzo ciekawie, bezbłędnie. Sam pomysł też oryginalny, dopuszczający interpretację własną, a więc dający pole do popisu wyobraźni każdego czytelnika. Co nie zmienia faktu, że mi się nie podobało :c Jednakże, wynika to tylko i wyłącznie z tego powodu, że nie przepadam, gdy w fabułę wpleciony jest tekst innych utworów. Poza tym jestem z tych, co lubią jasność sytuacji, czyli wolałabym wiedzieć kto kim jest, na czym dokładnie opiera się fabuła itp. Dzieła otwarte to dla mnie horror.
    Było ciekawie, nieco psychodelicznie, gdy poznawało się poniekąd schizofreniczną psychikę Sasoriego. Nie przejmuj się moimi uprzedzeniami i upodobaniami, generalnie było git :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawa notka. Taka oryginalna. Pomysł bardzo fajny, a tekst przyjemnie się czyta. Dajesz czytelnikowi możliwość użycia tu swojej wyobraźni. To pierwszy one shot, za którego się wzięłam, gdy tutaj trafiłam. I już wiedziałam, że styl w jakim piszesz przypadł mi do gustu i reszta opowiadań zapewne też.

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdybym miała ująć wszystko w jednym słowie brzmiałoby ono "zajebistość". Ale że komentarz z jednym słowem to naprawdę kiepski komentarz to wypadałoby napisać coś więcej. A więc czytam już trzeci raz i ciągle podoba mi się tak samo mocno - bardzo fajne jest to, że czytając można wszystko rozumieć na różne sposoby i interpretować według uznania. "Ona" może być lalką, "Ona" może być muzą, "Ona" może być miłością, "Ona" może być wewnętrznym ja, "Ona" może być wszystkim, "Ona" może być niczym, jest tak wiele opcji...*a ja zaczynam filozofować co jest bardzo złym znakiem*
    A i teraz nie mogę przestać słuchać wszystkich wersji Vermillion, już wcześniej ta piosenka za mną chodziła ale teraz to już w ogóle nie mogę przestać ;w;
    Wakacje już się praktycznie zaczęły więc zdążyłam się tu trochę rozejrzeć i mam straszny zaciesz - mam co czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla mnie "Ona" była jednocześnie miłością i pożądaniem w stronę Dei'a - jednocześnie czymś, co motywowało Sasoriego i trzymało przy życiu, ale też czymś, co go powoli zabijało. Chciał tego uniknąć i się tego pozbyć, wmawiając sobie, że to fałszywe, że to nie ma prawa być szczere ani prawdziwe, ale z drugiej strony nie był w stanie tego pohamować. Tak czy siak schiza, miłość doprowadziła biednego Sasoriego do totalnej rozróby psychicznej. Tak to odbieram, rozumiem, interpretuję. I znowu romantycznie. :D

    OdpowiedzUsuń