Przy nocie trochę się umordowałam, jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Miał być one-shot, w praniu wyjdzie albo dwu częściówka, albo trzyczęściówka, zależnie jak rozwinę fabułę i czy będzie Wam się podobać, dlatego proszę o szczere opinie.
Jest mi przykro, że ja się staram, wylewam siódme poty, żeby nie zawiesić bloga, a coraz więcej czytelników nie powie mi nawet co myśli o nocie, chociaż wiem, że ją przeczytali. Proszę Was, bądźcie fair. Jeśli nie chcecie, żeby Waszą opinię widzieli inni, po prostu napiszcie mi na GG, staram się uczyć na błędach i uwzględniać Wasze rady, ale nie mogę tego zrobić, jeśli nie wiem, co myślicie.
Dziękuję za uwagę, koniec wstępu.
Zapraszam do lektury.♥
---------------------------
- Raport wstępny. Czas zgonu?
- Między dwudziestym dziewiątym a trzydziestym marca.
- Przypuszczalna przyczyna śmierci?
- Rozległy uraz głowy w części potylicznej; pęknięte kości
czaszki i krwotok wewnętrzny.
- Wyniki autopsji?
- Nieregularne rany cięte na prawym przedramieniu i dłoni,
płytkie nacięcie przy krtani; lewe płuco przebite wskutek urazu klatki
piersiowej, prowadzący do złamania trzeciego i czwartego żebra; krew w
opłucnej. Na całym ciele otarcia i siniaki.
- Podbiegnięcia krwawe.
- Słucham?
Zatrzymałem na się na chwilę, by podnieść niedowierzające
spojrzenie znad pobazgranego protokołu na grzebiącego w narzędziach
prowadzącego.
- To jest oficjalny raport. Używaj słownictwa fachowego, nie
podwórkowej gwary.
- Naprawdę? Musieli nawet skomplikować proste słowo
‘siniaki’?
- Nie prosiłem cię o zbędny komentarz, Kawamoto – uciął tylko, nie spuszczając wzroku z długiego skalpela,
który właśnie w skupieniu czyścił. Wszędzie unosił się ciężki zapach
chemikaliów, w szczególności tych odkażających, który ostro utrudniał mi
zebranie myśli, toteż co chwilę obrywałem dosadne słowne reprymendy. – Znaki
szczególne?
- Tatuaż na ramieniu i brak małego palca u prawej stopy –
odparłem, powstrzymując potężną ochotę by ziewnąć, a tym samym znów
wyprowadzić go z równowagi. Już i tak oberwałem nieźle za źle spisaną część
raportu, opisującego dokładnie stan narządów wewnętrznych, jam i powłok ciała.
Terror.
Główny lekarz medycyny sądowej w zakładzie, specjalista od
autopsji i toksykologii, odłożył swój ulubiony przyrząd na nienagannie
wypucowaną srebrną tacę, wyprostował się i utkwił we mnie taksujące spojrzenie. Przełknąłem ślinę. Parę już razy
przeszło mi przez myśl, by popełnić dyskretne samobójstwo, od kiedy
dowiedziałem się, że praktyki będę odbywać z tym apatycznym psychopatą.
Sasori Akasuna, lat trzydzieści
pięć, medyczny geniusz, lubujący się w skutkach najbardziej wymyślnych
morderstw, które z pełnią zainteresowania badał w zaciszu swej sterylnie
czystej pracowni, gdzie obecnie miałem wątpliwą przyjemność przebywać. Nie to,
że byłem najgorszy na wydziale, wręcz przeciwnie – mogłem szczycić się nawet
naukowym stypendium, jednak coś było w atmosferze tego pomieszczenia, że nie
potrafiłem wyłuskać z siebie żadnej potrzebnej wiedzy. A już na pewno nie w
obecności Akasuny.
- Coś nie tak? – spytałem, siląc się na rzeczowy ton.
- To pierwszy raz, kiedy udało ci się spisać składne
informacje. – Sasori poprawił cienkie okulary, osadzone na prostym nosie. Jego wąskie brwi uniosły się w niedowierzaniu.
W ciągu niespełna dwóch tygodni odbywania u niego praktyk, zarówno z patomorfologii jak i toksykologii, zdążyłem odnotować kilka bardzo dobitnych faktów: Akasuna był zamkniętym w sobie socjopatą, rzadko odzywał się, gdy nie musiał, ale gdy już się odezwał, jego wypowiedzi były krótkie, zwięzłe i bardzo często ociekające wyrafinowaną ironią.
W ciągu niespełna dwóch tygodni odbywania u niego praktyk, zarówno z patomorfologii jak i toksykologii, zdążyłem odnotować kilka bardzo dobitnych faktów: Akasuna był zamkniętym w sobie socjopatą, rzadko odzywał się, gdy nie musiał, ale gdy już się odezwał, jego wypowiedzi były krótkie, zwięzłe i bardzo często ociekające wyrafinowaną ironią.
Odchrząknąłem.
- Zaniosę próbki do laboratorium.
- Postaw po lewej. – Usłyszałem tylko w
ramach przyzwolenia, gdy poprawił poplamiony krwią lekarski kitel i wypracowanym ruchem pozbył się z dłoni
zużytych lateksowych rękawiczek. – Za dziesięć minut następna sekcja. Przygotuj
dokumenty.
- Tak jest. – Zasalutowałem ironicznie i udając, że nie
widzę jak patrzy na mnie z ostrą niechęcią zabrałem próbki, by zanieść je do znajdującego się
kawałek dalej laboratorium.
Wnętrze budynku wyglądało jakby projektował je ktoś, kto za
wszelką cenę chciał nadać mu atmosferę wyjątkowo patologicznego szpitala dla
umysłowo chorych, więc wędrówki długimi białymi korytarzami każdorazowo
przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Było tu jednak jedno, jedyne pomieszczenie,
do którego wejście było dla mnie niczym przekroczenie bram Edenu; niczym awaria
kablówki w trakcie nadawania ‘Zmierzchu’; niczym notatki z biochemii, płonące
po sesji na chwalebnym stosie. Mowa o łazience.
Każdą cząstką mej zmaltretowanej jaźni uciekając do tego cichego azylu, przebrnąłem szybko przez ostatni korytarz i postawiłem próbki w
specjalnie wyznaczonym miejscu, by już za moment wkroczyć w błogosławione
cztery ściany kibla.
- Ja pierdolę – odezwałem się rzeczowo do mojego odbicia w
lustrze, opierając dłonie o umywalkę. – On jest chory na głowę. Kto normalny
wytrzymałby tyle czasu, bez przerwy krojąc trupy?
Westchnąłem ciężko i pokiwałem głową sam do siebie,
marszcząc czoło.
- Permanentny czubek.
- Autodiagnoza? – Usłyszałem nagle za sobą wiejący Syberią ton głosu.
Przekręciłem głowę tak gwałtownie, że chrupnęło mi w karku.
- Mam na składzie psychotropy, jeśli byłbyś łaskaw udać się
na leczenie.
Akasuna stał w drzwiach z teczką pod pachą. Profesorskie
okularki zawiesił na kieszeni świeżego kitla, a jego twarz przybrała wyraz
skrajnej irytacji z delikatną domieszką sadystycznych zapędów, choć po krótkiej
chwili skłonny byłem stwierdzić, że wyglądał jak ktoś, kto planuje dokonać wyjątkowo
brutalnego mordu z pakietem chińskich tortur.
Zbladłem.
- To do siebie było. – Ze ściśniętej krtani udało mi się
wydukać tylko cztery słowa. Sasori skrzywił się ze zniesmaczeniem i odparł:
- Nie obchodzi mnie strona techniczna twoich zaburzeń
psychicznych, Kawamoto, zacznij wreszcie należycie
wykonywać moje polecenia, inaczej cię
obleję.
Ostatnia część jego wypowiedzi zadudniła we wnętrzu mojej
czaszki niczym dzwon kościelny, powielany echem rozpaczy. Nie, proszę, tylko
nie to. Czesne były sakramencko drogie i ledwo starczało mi na ryż po spłaceniu
czynszu, a on chciał uziemić mnie na uczelni przez kolejny rok…?!
- Ale ja… - zacząłem żałośnie, jednak natychmiast wszedł mi
w słowo:
- Ty jesteś tu na mojej łasce, więc nie radzę pogarszać
swojej sytuacji. A teraz popraw kołnierz i chodź, mamy problem. – Rzucił
mi ostatnie sadystyczne spojrzenie i odwrócił się na pięcie, wychodząc na
korytarz. Nie zastanawiając się dłużej poszedłem za nim, zawiesiwszy tępy wzrok
na jego plecach i kalkulując w myślach szanse, że tym razem naprawdę zrobi mi
lobotomię. Sekundy dzielące mnie od niechybnej śmierci mijały powoli, jednak
nim zdążyłem się przekonać o morderczych zamiarach Akasuny, weszliśmy do
holu i nagle zostałem oślepiony przez flesz.
Gdy zdołałem odzyskać zdolność widzenia, przed oczami stanął mi komendant
policji, cały blady i roztrzęsiony, wypluwający z siebie nerwowe słowa: morderstwo,
zamachowiec, autopsja i gubernator.
Sasori uniósł wysoko brwi, odbierając od niego pomiętą
kartkę papieru, na której nabazgrane były najwyraźniej jakieś informacje.
- Radiowóz czeka na zewnątrz. Pospiesz się, panuje kompletny
chaos – wydyszał styrany policjant, odciągając kołnierz. – Paranoja, paranoja…
Akasuna odchrząknął znacząco i pociągnął mnie do wyjścia, by
bez pardonu wepchnąć mnie do czekającego pojazdu i wpakować się obok mnie.
- Jakie wieści? – Mój zirytowany lekko
prowadzący zwrócił się do policjanta o ulizanych, siwych włosach, który
prowadził pojazd na sygnale, ciesząc się przy tym jak małe dziecko. Ja
postanowiłem siedzieć cicho i udawać, że nie istnieję, bo tak naprawdę w ogóle
nie powinno mnie tu być. Praktyki praktykami, ale nie żyje gubernator…!
Zacząłem się bać co będzie działo się w mediach.
- No, trupa mamy, siedzi na krześle w biurze i nikt nic nie
wie. Żadnego włamania, kamery nic nie zarejestrowały, zero śladów pobicia, zero
siniaków, otarć, nic. Wziął i zdechł.
Policjant zaśmiał się jak niedorozwinięty, a Akasuna miał
minę jakby rzeczywiście rozmawiał z kimś ostro upośledzonym. Żyłka na jego
czole powoli rosła i czułem, że za krótką chwilę puszczą mu nerwy, co byłoby
bardzo brzemienne w skutkach. Boskim szczęściem parę chwil potem dojechaliśmy
do celu, chory na głowę funkcjonariusz policji oddalił się ze swoim samochodem,
a ja i Sasori pospieszyliśmy za śledczym na miejsce zbrodni.
Wszędzie roiło się od służb mundurowych, co chwila na kogoś
wpadałem i potykałem się o czyjeś nogi, ostatecznie prawie powiesiłem się na
żółtej taśmie policyjnej, którą obklejone było wejście do pokoju.
- Stój tam, gdzie ci powiem i się nie odzywaj. –
Usłyszałem ciche polecenie, kiedy przebiliśmy się przez taśmy, by wreszcie
wejść do gabinetu gubernatora.
Jeden śledczy stał przy drzwiach z założonymi rękoma i
czujnym wzrokiem obserwował Akasunę od momentu, kiedy przekroczyliśmy próg
pomieszczenia. Rozejrzałem się po pokoju i
rzeczywiście, jak mówił kierowca: gubernator siedział rozwalony w swoim
fotelu ze zwieszoną głową, i gdyby nikt nie powiedział mi, że jest martwy,
pomyślałbym zwyczajnie, że śpi.
- Ciekawe – mruknął do siebie Sasori, badając zwłoki
odzianymi w rękawiczki dłońmi. – Jakieś informacje odnośnie podejrzeń
samobójstwa?
- Samobójstwa? – Powtórzył trzymający się wciąż na uboczu
śledczy, unosząc brwi. Znałem typa, niejaki Shikamaru Nara, było o nim głośno w
mediach przy każdej sprawie, którą rozwiązał.
– Dlaczego ktoś, kto miał idealne życie miałby popełnić samobójstwo?
Jego profil psychologiczny w żadnym stopniu nie wskazuje na takie skłonności.
To byłby absurd.
- Wydedukowałeś coś lepszego? Słucham. – Akasuna wyprostował
się, ściągając rękawiczki, by wyjąć z kieszeni kartkę, którą po drodze wcisnął
mu w rękę komendant policji. Spojrzał na nią i kontynuował:
- Napisano tu, że znaleziono gubernatora w jego gabinecie
parę godzin temu. Przyszedł do pracy o godzinie szóstej, rozmawiał w tym czasie
z paroma osobami, podpisał kilkanaście dokumentów i zamknął się w biurze, by dopełnić
reszty służbowych obowiązków. Wkrótce potem sekretarka znalazła go martwego.
Tu przerwał i spojrzał na śledczego z uniesionymi brwiami.
- Ochrona była na stanowiskach, kamery włączone, nikt
niepowołany nie wchodził i nie wychodził z budynku, a pracownicy są stale
kontrolowani ze względów bezpieczeństwa. Na widocznych częściach ciała nie ma
śladów otarć, sińców, żadnych ran, nic. Pracownicy twierdzą, że nikt nie
widział, by przełożony coś jadł. Pił tylko wodę z pojemnika na korytarzu, z
którego piło dziś mnóstwo osób, i żadna z nich nie zmarła. Twoje tezy?
- Morderstwo – odparł Nara, prostując się. – Niezwykle
wymyślne, genialne, ciche morderstwo. I zakładam, że sprawca ma niebywałe
pojęcie na temat ludzkiego ciała.
Spojrzenie detektywa zatrzymało się na dłuższą chwilę na
twarzy Akasuny, którego prawy kącik ust jakby lekko drgnął.
- To stawiałoby twoją przełożoną w nienajlepszym świetle,
zgodzisz się ze mną?
- Myślę, że Tsunade nie ma z tym nic wspólnego - warknął śledczy, wyraźnie wyprowadzony z
równowagi.
- Niech zgadnę: jest pierwszą osobą na liście
podejrzanych?
- Jest pan zwyczajnie bezczelny, panie Akasuna.
- Tak myślałem – Sasori mierzył go przez chwilę badawczym wzrokiem, po
czym skinął na mnie i minął Narę w przejściu, a ja zaraz za nim. Po drodze na
parking zaczepiono nas parę razy, by podpisać jakieś papiery, Akasuna
sterroryzował przypadkowego młodego policjanta, by jak najszybciej przywieźli
zwłoki do autopsji, aż w końcu, po kolejnej chorej przejażdżce radiowozem,
znaleźliśmy się z powrotem przed zakładem medycyny sądowej.
Takiego tłumu dziennikarzy nie widziałem od czasów, kiedy
oglądałem ostatnio w telewizji relację z premiery nagrodzonego Oscarem filmu.
Spojrzałem na Sasoriego i natychmiast tego pożałowałem. Na jego twarzy malowała
się zimna furia.
- Kto wpuścił tę
zgraję zdziczałych małp do mojej przestrzeni roboczej? – Spytał policjanta
kipiącym wściekłością tonem, a ja ze zgrozą zauważyłem, że przesuwa w rękach
świeży skalpel, który nie wiadomo po co wziął ze sobą.
- Kakuzu – odparł koleś, nie odwracając się.
Sasori zaklął pod nosem, mechanicznym ruchem chowając śmiercionośne narzędzie do
kieszeni, po czym pchnął drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Zasadniczo nie mam
pojęcia w jaki sposób tego dokonaliśmy, ale cudem ostatecznym udało nam się
przepchnąć przez tę przekrzykującą się dzicz i zamknąć im dostęp do środka,
gdzie nagle zapanowała błoga cisza. Bez słowa zaszliśmy do pracowni, gdzie
usiadłem na krześle, próbując powoli ogarnąć myśli.
- Przygotowałeś dokumenty?
- Przygotowałeś dokumenty?
Poczułem na sobie spojrzenie Sasoriego. Powoli podniosłem
wzrok, by z przerażeniem stwierdzić, że stał tuż nade mną. W jego oczach tliło się coś dziwnego.
- Lubi pan znęcać się nad ludźmi, zgadłem? – spytałem
retorycznie, z irytacją czując jak przyspiesza mi tętno. Akasuna zlustrował mnie zimnym spojrzeniem, zanim zaczął jeszcze raz dezynfekować wszystkie potrzebne przyrządy do sekcji.
- A ty lubisz dużo gadać. Korzystając z tego faktu - mógłbyś podać mi sensowny powód, dla którego koloryt twojej skóry twarzy w okolicach kości
policzkowych przybiera właśnie barwę bladego różu?
- Słucham? – Skrzywiłem się odruchowo.
- Pytam dlaczego się rumienisz, Kawamoto – powtórzył po
ludzku, nisko i dobitnie, sprawdzając pod światło czystość probówki.
Na szczęście nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo w tym momencie kilku policjantów wtaszczyło do pracowni owiniętego czarnym
workiem, prawie świeżego trupa gubernatora. Funkcjonariusze wyszli, a w sali zostałem
tylko ja, Akasuna i pani Shizune – prokurator, która cała blada usiadła w
kącie.
Sasori natychmiast przystąpił do sekcji zwłok. Pierwszy raz
widziałem u niego jakikolwiek przejaw emocji, choć ograniczał się on do szerzej
otwartych oczu, które zwykle miał wpół przysłonięte ciężkimi powiekami, jakby
był wiecznie znudzony życiem. Podniosłem się chwiejnie na nogi i, zamknąwszy
drzwi za funkcjonariuszami policji, stanąłem przy stole sekcyjnym, obserwując
uważnie zwinne ręce Akasuny, który powoli rozpiął worek, by utkwić przenikliwe
spojrzenie w martwym ciele pana Kazekage. Przez moment błądził wzrokiem po jego
twarzy, najwyraźniej szukając jakichś śladów pobicia, jednak skóra ofiary była
jedynie sinoblada, jakby zwyczajnie umarł ze starości. Po oględzinach ubrania i
sfotografowaniu go, opisałem dokładnie wszystko jak należy, ukradkiem zerkając
na zielonkawą już teraz prokurator. Sasori skończył pobierać próbki.
- Ubierz rękawiczki – zwrócił się nagle do mnie, aż
podskoczyłem.
- Przecież nie wolno mi… - zacząłem, lekko podenerwowany,
jednak zmiażdżył mnie tylko wzrokiem i zaczekał aż włożę rękawiczki na dłonie.
- Pomóż mi go rozebrać.
Poczułem się nieco niekomfortowo, słysząc podobne polecenie
z ust psychicznego sądowego patologa, pozostawiłem jednak komentarz dla siebie i
przystąpiłem do haniebnej czynności. Po chwili zwłoki były nagie.
Sasori jeszcze raz zlustrował dokładnie całe ciało, by
sprawdzić czy czegoś nie przeoczył, nastąpiła kolejna seria zdjęć i obmycie zwłok – zgodnie z procedurą. Jedyną
anomalią, wskazującą na niezbyt żywotny stan gubernatora były sine plamy
opadowe i rozwijające się stężenie pośmiertne. Wyglądało zupełnie, jakby śmierć
miała przyczynę naturalną.
- To dziwne – odezwałem się w pewnym momencie.
Akasuna uniósł brwi.
- Przecież on miał czterdzieści pięć lat. Nic nie wskazuje
na morderstwo, a jego ciało nie wygląda jakby miał wewnętrzne problemy
zdrowotne, które mogły doprowadzić do zgonu.
Zmarszczyłem czoło, pochylając się nad trupem.
- Podaj mi czysty skalpel. – Usłyszałem tylko
w odpowiedzi. Wykonałem natychmiast polecenie, a Sasori z niezwykłą precyzją
wykonał głębokie cięcie wzdłuż brzucha ofiary, by zacząć oglądać narządy
wewnętrzne, choć powinien zacząć od czaszki.
Po ponad godzinnym seansie, rozkrojonym na pół mostku,
wyjętych narządach, rozpłatanej czaszce i dogłębnych oględzinach wszelkich
mięśni i jam ciała, Akasuna odłożył narzędzia na tacę i spojrzał na martwe,
trupio blade oblicze gubernatora z pozbawionym emocji wyrazem twarzy. Takie
przynajmniej miałem wrażenie, dopóki nie ujrzałem chorej satysfakcji w jego
oczach. Na tyle chorej satysfakcji, że coś wewnątrz mnie drgnęło, a głęboko w
świadomości zalęgła się myśl:
Czy nie w identyczny sposób artysta patrzy na swe doskonałe
dzieło…?
- Koniec? – odezwała się słabo prokurator, wstając z
krzesła. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć.
- Koniec. Może pani wyjść. – Akasuna podał jej wstępny
rysopis i odprowadził wzrokiem do wyjścia.
- Zanieść próbki do laboratorium? – spytałem głucho, gdy wyszła.
- Nie, sam to zrobię – odparł Sasori natychmiast, nie
odrywając spojrzenia od martwego ciała. Szybkim ruchem pozbył się rękawiczek,
zrzucił z siebie brudny kitel i chwycił włożone w stojak probówki, mijając mnie
w drodze do drzwi.
- Wszystko w porządku? – Rzuciłem za nim jeszcze, nim zdążył
wyjść. Akasuna, ku mojemu zaskoczeniu, zatrzymał się w progu, odłożył próbki na
ladę i odwrócił się do mnie.
- Właśnie zrobiłem sekcję zwłok gubernatora, a ty pytasz
mnie czy wszystko w porządku?
Zanim zdążyłem zinterpretować sens jego słów, podszedł do
mnie niespiesznie i przycisnął za mostek do ściany. Jego przepełnione triumfem
czekoladowe oczy utkwione były we mnie.
- Masz wyjątkowego pecha, dzieciaku. – Usłyszałem jego głos zdecydowanie zbyt blisko.
- Słucham?
- Nie to miejsce, nie ten czas – Chłodny szept podrażnił tym
razem moje ucho, skutkując aż nazbyt mocnym dreszczem, który przebiegł mi po
plecach. Jego szczupłe palce ścisnęły mój nadgarstek, doskonale odnajdując
przyspieszony puls, a ja wciągnąłem głośno powietrze, kiedy zimne
ostrze skalpela płaską częścią dotknęło mojego palącego policzka, sunąc wolno
po zaczerwienionej skórze.
Boska notka. Te porównanie ze Zmierzchem mnie rozbroiło. Ulubione miejsce, Eden Dei'a - kibel, no tego się nie spodziewałam. Jednak Sasori i tam mu nie da spokoju XDDDD. Czekam na ciąg dalszy:3
OdpowiedzUsuńAAAACh OKRUTNA TY!
OdpowiedzUsuńW takim momencie? No ej, nie ma tak T^T
Jak ja lubię takiego Sasora i Deia... Ogólnie jak kreujesz postacie.
Co nie zmienia faktu, że w takich momentach się nie przerywa i jesteś zua!
Kurde, nie wiem jak takie sekcje wyglądają i jestem pewna, że łatwo z opisami nie było. Tak czytam "podbiegnięcia krwawe" z wyrazem twarzy 'WTF'? Hej no, teraz będę trollować kumpele xD Mi się osobiście podobało, jak zwykle zresztą.
Cóż ja ci mogę jeszcze powiedzieć... Tekst w stylu "głowa do góry, cycki w przód" raczej na niewiele się zda... No ale musisz się trzymać, nie? Będzie dobrze. Musi być. c:
Czekam na następną notę!
Dobra ujmę to tak, to nie jest coś na co liczyłam. Myślałam, że nie dotrwam do końca. Notka była po prostu nudna i mam wrażenie, że zawsze kreujesz Sasoriego i Deidarę tak samo. Obojętnie, czy Sasori jest nauczycielem, patologiem sądowym, czy uczniem, zawsze, ale zawsze jest taki sam. To trochę źle świadczy, a masz możliwości na urozmaicenie jego postaci. Przecież nie musi być bosko przystojny, a Deidara nie musi ZAWSZE podkreślać jego idealności i tego jaki jest wredny.
OdpowiedzUsuńWiem, że Sasor był zimną rybą i nie stworzysz go jako ciepłego chłoptasia (bo bym tego nie przetrawiła, pewnie jak i reszta), ale możesz jednak trochę pokombinować, żeby był dalej tak bezczelny ale inny od swojego poprzedniego ''wcielenia'' wykreowanego przez ciebie.
Hannami zakochałam się w http://milosne-fantazje-sasodei.blog.onet.pl/
i w Lalkarstwie też, ale musisz trochę zmieniać osobowość głównych postaci, tak aby ktoś czytający większość twoich opowiadań nie miał wrażenia, że to ciągle ta sama historia, bo tak trochę jest kiedy czytam tego One-shota i Lalkarstwo. Sasori po prostu jest dokładnie taki sam, a przecież jest kimś innym, tu patologiem, tam nauczycielem.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu.
Loel
O niebiosa, wreszcie konstruktywna krytyka. Lemme hug you.
UsuńJeżeli chodzi o kreowanie Sasoriego i Deidary - masz rację w tym przypadku. Wynika to pewnie z faktu, że ostatnimi czasy nie pisałam nic poza Lalkarstwem i za bardzo przywykłam do tamtego sposobu zachowania postaci, dziękuję że to powiedziałaś, teraz bardziej się na tym skupię. Poprawiłam w nocie zachowanie Sasoriego, więc jeśli chcesz, możesz ją ogarnąć jeszcze raz i przytoczyć ewentualne inne błędy, które zrobiłam.
Jeżeli chodzi o to czy nota była nudna - byłabym wdzięczna za sprecyzowanie czego konkretnie w niej brakowało, będę tego unikać następnym razem. Jeśli możesz, napisz do mnie na GG, chętnie przyjmę wszelkie inne wskazówki, bo to dla mnie ważne. Dziękuję za komentarz. c:
Och to nie tak, że się wynudziłam ze względu na treść, bo ta była naprawdę ciekawa i pewnie trudna do napisania - bo nie oszukujmy się sekcja zwłok i te wszystkie nazwy proste nie są - tylko jak już wspomniałam przez kreację postaci, ale co by nie mówić Twój Sasori i Dei są najlepszymi wykreowanymi Sasorami i Deidarami (cholercia zawsze mam kłopot z odmienianiem japońskich imion, wybacz).
UsuńSasori... czemu kojarzy mi się z kimś kto sam chętnie popełniłby kilka brutalnych morderstw? To taki kurczę Hannibal(grany przez Mikkelsena).
Pozdrawiam ;)
Bardzo ci współczuję problemów. Wiem co mniej więcej czujesz. nie wiem co dokładnie dzieje się u Ciebie ale wiem co znaczy mieć problemy w rodzinie. Życzę ci kochana szybkiego powrotu do zdrówka. :*:*
OdpowiedzUsuńA teraz co do treści notki widać że musiałaś się dużo napracować. Te wszystkie informacje i wg ta dokładność itd. Moim zdaniem notka jest bardzo interesująca a fabuła baardzo wciąga. Czytałam ją z wielkim zainteresowaniem. Uwielbiam właśnie takie kryminalne filmy czy książki. Najbardziej ciekawy był koniec tego rozdziału i zaparł mi dech w piersiach bo byłam cholernie ciekawa co Sasorek zrobi. Liczyłam na pocałunek ale może zrewanżujesz to w kolejnej notce ^_^ Fajnie by było gdyby Sasori był taaki seksowny i taki pociągający pragnący Deia hihihi fajnee by to było *.* Mam nadzieję że Sasorek pod wpływem słodkości i uroku Deia trochę zmięknie bo głupio że ciągle jest dla niego taki chłodny i niewyrozumiały.
Życzę duużo weny i jeszcze raz powrotu do zdrówka. Ja zaawsze będę twoja wierna czytelniczką choćby nie wiem co byś pisała hihi ^_^ Koocham czytać twoje opowiadania i mam nadzieję że jeszcze wiele wiele takich przeczytam twojego autorstwa oczywiście. ^_^ Pozdrowionkaaa i buziaki :*:*:*
Dobra. Przeczytałam wszystko, chodź mam wrażenie, że jakość stało się to w zbyt szybkim tempie. Cała akcja, włączając w nią same miejsce, w którym się odbywała, bardzo przypadła mi do gustu. W tym też miejscu oddaje Ci podziw, bo pisanie o takich rzeczach do łatwych zaliczyć nie można. Na dodatek jeśli chcę się, by było to prawdziwe, a przy Twojej treści miałam wrażenie, że takie jest. Rola Sasoriego pasuję mi tu najbardziej. Zdecydowanie pasuje do niego grzebanie w ludzkim ciele i patrzenie na tego efekty jak na sztukę.
OdpowiedzUsuńZa to do Deia jakoś nie mogę tu przywyknąć. On mi w ogóle na medycynę nie pasuję. Jest zbyt żywy, wybuchowy (w tym miejscu mam na myśli charakter ;D) i takie cierpliwe rozcinanie ludzkiej skóry albo nawet mieszanie wszelkiego rodzaju chemikaliów w probówkach wydaje mi się dla takiej osoby niemożliwe. Chodź to tylko moje widzimisię ;)
Aha, i poruszając kwestię wspomnianą przez Loel, muszę się zgodzić. Chodź w pierwszym momencie nie rzuciło mi się to w oczy, to rzeczywiście charaktery przypominają "Lalkarstwo" tyle, że w innym otoczeniu.
Poza tym, nie wiem jaki gust ma Dei, ale wnioskując z Twych opisów, Sasori jest tutaj takim nie dość, że żywym, to jeszcze wrednym trupem i nie wiem jak Deidara mógł się w kimś takim zakochać :D
A co do treści, jeszcze spodobał mi się role jakie dałaś innym charakterom. Może i tu ich niewiele, ale już po tym taka mnie myśl bierze, kto mógłby być kim w takim świecie.
Jeśli chodzi i publikacje, to spoko. Zmuszanie się do pisania to najgorsza rzecz pod słońcem i często nie wychodzi z tego wiele dobrego, więc niezależnie kiedy pojawi się kolejna nota, i tak pozostaniesz dla mnie świetną autorką :)
Dobra, koniec mącenia. Starałam się w najlepszy sposób wyrazić to, co miałam w głowie po przeczytaniu, mam nadzieję, że jest to w miarę zrozumiałe.
Cóż, witam.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że pomimo wrodzonej pewności siebie, czasami mam opory przed komentowaniem tak dobrze napisanych blogów. Jestem może trochę zawstydzona, a może trochę niepewna własnych umiejętności w porównaniu z tak utalentowanymi autorkami. Ale po przeczytaniu tego apelu ruszyło mnie sumienie i postanowiłam w końcu się odezwać, bo przecież nawet cudowne autorki potrzebują opinii innych i motywacji dla swojego talentu.
Czytałam powyższe komentarze i zgadzam się, że kreujesz bohaterów podobnie w każdym opowiadaniu. Ale mi to nie przeszkadza. Cholera, taki Sasori - cichy i spokojny, dogłębnie szalony.. to jest coś co mnie jara niesamowicie *.*
Pomimo problemów widać, że bardzo się napracowałaś nad tą notką i wyszła genialnie. Profesjonalne opisy i bardzo realistycznie przeprowadzona sekcja zwłok (a ja sobie w miedzy czasie pochrupywałam czekoladowe paluszki) normalnie jakbyś przedstawiała z własnego doświadczenia xd
Pan Kazekage, toaletowy raj i fachowy opis rumieńca.. rozwaliły mnie xD
Nie wątpię, że to Sasori ma związek ze śmiercią gubernatora, jestem tylko ciekawa jak to zrobił. Ale jak Deidara opisywał ten jego stan po zrobieniu sekcji.. <3
Czekam na dalszą część!
A co do Lalkarstwa w Pigułce
Pierwszy raz czytałam opowiadanie w którym na początku się pieprzą, a potem zadają pytania. Przy czym nie wyszło to jakoś brudnie, dziwkarsko, tylko tak.. właściwie. Bardzo mi się podobało. Deidara hultaj rysujący nauczyciela w kiecce xD No i całkiem fajna kara go za to spotkała
Życzę powrotu do zdrowia i rozwiązania problemów. Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz. Pozdrawiam, buziaki ;3
"patomorfologii", matko, czemu ty musisz używać takich trudnych słów XD
OdpowiedzUsuńTematyka mnie totalnie zaciekawiła. Wizja psychopaty pasuje mi do Sasoriego :D Najbardziej mnie chyba rozbroił fakt, że nawet w łazience Deidara nie może być wolny. xD No i komentarze Deidary, nie tylko te wypowiedziane na głos... mistrzostwo xD
Jak zawsze sprawiasz, że i się śmieję, i mi serce bije szybciej :D Ale wiesz, jesteś zua, bo w takim momencie przerwałaś :C
Liczę, że następna notka pojawi się w mniejszym odstępie czasu, niż ta, wobec tego, życzę ci też zakończenia problemów zdrowotnych i rodzinnych. Trzymaj się <3
Kyaa! Jakie zabawne podobieństwa Przy Sasorim do Orochimaru :D Jak to zaczęłam czytać myślę sobie "WTF? Oro ? Kabu? A Wy tu co ?" Ale jak przeczytałam dalej rozpoczęło się moje ubolewanie nad próbą czytania na głos wszystkich "trudnych" nazw :) Skąd Ty je bierzesz :D chyba z internetu Jestem zachwycona twoją weną jednakowoż i tak kocham "pigułkę" <3. Co do zakończenia... Masz jakąś pechową manię dręczenia nas ? Prawie non stop kończysz w takim momencie, że mnie cóś od środka rozrywa i krzyczy "nosz chyba Tą kobietę uduszę" ale nie martw się to nie jest groźba, a cichutka prośba o więcej. Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży i szybciutko będziesz miała pomysł na dalsze części :D Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDlaczego tak mało osób głosuje na autopsję? Toż to genialne ;-; Jebłam kurde, i nie wstaję. Dobrze, że wczoraj wpadłam tu i sprawdziłam, bo laptopa nie mam, to nie widzę na bieżąco qwq Saso psychopata, Saso psychopata *q* Jezuuu, to jest tak zajebiście opisane, i taki zajebisty pomysł noooo, aż mnie coś telepie w środku i nie mogłam się wyzbyć banana z twarzy ;o; xD Ja czekam na ciąg dalszy, bo wydaje mi się fajniejsze i jakoś bardziej ambitne od Lalkarstwa... Może się mylę, ale no ostatni rozdział mnie z deczka rozczarował. Ale tylko tak tyci tyci ;-; Chcę Autopsję. Kropka.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, trzymaj mi się tam, kurde, pewnikiem większość z Nas również dotykają takie problemy, więc jesteśmy wyrozumiali i cierpliwie czekamy <3
Dlaczego? Klimat nie mój... Mnie czytało się niestety bardzo ciężko. Zdecydowanie bardziej podoba mi się Lalkarstwo i niestety nic na to nie poradzę, ale jak widzę, nie tylko ja mam takie zdanie. Liczyłam na coś nieco innego.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania jest naprawdę dobry i lubię go, ale akurat to nie to, co trafia w mój gust.
Pozdrawiam i życzę zdrowia ;)
Jak ja lubię jak Sasorek jest takim fajnym psycholem <3, bardzo przyjemnie się czytało, chociaż nie jestem jakąś wielka fanką takich kryminalnych klimatów, ale to w jaki sposób przedstawiłaś tutaj Sasoriego jest po prostu genialny :3.
OdpowiedzUsuńOba ff są świetne, ale jednak głosuje na Lalkarstwo w Pigułce, czekam niecierpliwie i życzę dużo weny :*!
Wypowiem sie na ten temat tak to było epicie! Te zimne sojżenia ten psychopatyczny Sasori to było poprostu zajebiste życze ci duzó pomysłó bo czekam na więćej xD Jestem mega ciakawa końcóki xD
OdpowiedzUsuńnapiszesz coś jeszcze kiedyś z SHINee ?
OdpowiedzUsuńSądzę, że tak, ale kiedy i co - tego nie mam pojęcia. To zależy od weny niestety.
UsuńDługie jest i zacieszam, ale zakończyć musiaałaś w takim momencie? ;_; Ja tu z orgazmem stygnę, a tu koniec XD
OdpowiedzUsuńZajebiste <3
Hejo. Mam pytanie i nie wiem gdzie je zostawić, więc wybacz za spam. Czy wiesz już kiedy pojawi się jakaś notka na http://milosne-fantazje-sasodei.blog.onet.pl/ ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Er
Planuję nową na lipiec, nie wiem jeszcze kiedy dokładnie, ale w końcu się pojawi *ja i mój timing*. Jeśli masz jakieś pytania, pisz na gadu. ;)
UsuńHannami
Podobało mi się. Realistycznie opisałaś sekcje zwłok. Skąd bierzesz trudne słowa? szybkiego powrotu do zdrowia życzę. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie mogę doczekać się kolejnych ;)
OdpowiedzUsuń