SasoDei - Autopsja

 Dobra, jestem.
Jestem, żyję (ledwo), mam rozdział. 
Ma 7 stron w Wordzie, więc mam nadzieję, że nie będziecie krzyczeć o długość.

Pozwólcie, że wyjaśnię przyczynę tak długiej nieobecności. Otóż rozdział ten zaczęłam pisać zanim zamieściłam tu ostatnie powiadomienie. Byłam pełna nadziei, że uda mi się go wkrótce skończyć, ale od dłuższego czasu mam poważne problemy zdrowotne, przez które nie mogę normalnie funkcjonować i skupienie się na dłużej niż pół godziny graniczy dla mnie z cudem, pomijając przychodzące z dupy migreny i inne przyjemności. Moje życie prywatne również kopie po tyłku, mam problemy w rodzinie, i to ostre, więc nie jest łatwo, by siąść i w spokoju pisać. Przez parę dni siadałam do komputera i pisałam dosłownie po dwa zdania, bo na więcej nie pozwalało mi zdrowie i samopoczucie.
Dlatego proszę, bądźcie wyrozumiali. Ja też jestem tylko człowiekiem. Zależy mi na blogu, bo pisać uwielbiam i zależy mi również na czytelnikach, niestety realia są jakie są, a ja nic na to nie poradzę.

Przy nocie trochę się umordowałam, jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba.
 Miał być one-shot, w praniu wyjdzie albo dwu częściówka, albo trzyczęściówka, zależnie jak rozwinę fabułę i czy będzie Wam się podobać, dlatego proszę o szczere opinie.
Jest mi przykro, że ja się staram, wylewam siódme poty, żeby nie zawiesić bloga, a coraz więcej czytelników nie powie mi nawet co myśli o nocie, chociaż wiem, że ją przeczytali. Proszę Was, bądźcie fair. Jeśli nie chcecie, żeby Waszą opinię widzieli inni, po prostu napiszcie mi na GG, staram się uczyć na błędach i uwzględniać Wasze rady, ale nie mogę tego zrobić, jeśli nie wiem, co myślicie.

Dziękuję za uwagę, koniec wstępu.

Zapraszam do lektury.♥

---------------------------


- Raport wstępny. Czas zgonu?
- Między dwudziestym dziewiątym a trzydziestym marca.
- Przypuszczalna przyczyna śmierci?
- Rozległy uraz głowy w części potylicznej; pęknięte kości czaszki i krwotok wewnętrzny.
- Wyniki autopsji?
- Nieregularne rany cięte na prawym przedramieniu i dłoni, płytkie nacięcie przy krtani; lewe płuco przebite wskutek urazu klatki piersiowej, prowadzący do złamania trzeciego i czwartego żebra; krew w opłucnej. Na całym ciele otarcia i siniaki.
- Podbiegnięcia krwawe.
- Słucham?
Zatrzymałem na się na chwilę, by podnieść niedowierzające spojrzenie znad pobazgranego protokołu na grzebiącego w narzędziach prowadzącego.
- To jest oficjalny raport. Używaj słownictwa fachowego, nie podwórkowej gwary.
- Naprawdę? Musieli nawet skomplikować proste słowo ‘siniaki’?
- Nie prosiłem cię o zbędny komentarz, Kawamoto – uciął tylko,  nie spuszczając wzroku z długiego skalpela, który właśnie w skupieniu czyścił. Wszędzie unosił się ciężki zapach chemikaliów, w szczególności tych odkażających, który ostro utrudniał mi zebranie myśli, toteż co chwilę obrywałem dosadne słowne reprymendy. – Znaki szczególne?
- Tatuaż na ramieniu i brak małego palca u prawej stopy – odparłem, powstrzymując potężną ochotę by ziewnąć, a tym samym znów wyprowadzić go z równowagi. Już i tak oberwałem nieźle za źle spisaną część raportu, opisującego dokładnie stan narządów wewnętrznych, jam i powłok ciała. Terror.
Główny lekarz medycyny sądowej w zakładzie, specjalista od autopsji i toksykologii, odłożył swój ulubiony przyrząd na nienagannie wypucowaną srebrną tacę, wyprostował się i utkwił we mnie taksujące  spojrzenie. Przełknąłem ślinę. Parę już razy przeszło mi przez myśl, by popełnić dyskretne samobójstwo, od kiedy dowiedziałem się, że praktyki będę odbywać z tym apatycznym psychopatą.
Sasori  Akasuna, lat trzydzieści pięć, medyczny geniusz, lubujący się w skutkach najbardziej wymyślnych morderstw, które z pełnią zainteresowania badał w zaciszu swej sterylnie czystej pracowni, gdzie obecnie miałem wątpliwą przyjemność przebywać. Nie to, że byłem najgorszy na wydziale, wręcz przeciwnie – mogłem szczycić się nawet naukowym stypendium, jednak coś było w atmosferze tego pomieszczenia, że nie potrafiłem wyłuskać z siebie żadnej potrzebnej wiedzy. A już na pewno nie w obecności Akasuny.
- Coś nie tak? – spytałem, siląc się na rzeczowy ton.
- To pierwszy raz, kiedy udało ci się spisać składne informacje. – Sasori poprawił cienkie okulary, osadzone na prostym nosie. Jego wąskie brwi uniosły się w niedowierzaniu.
W ciągu niespełna dwóch tygodni odbywania u niego praktyk, zarówno z patomorfologii jak i toksykologii, zdążyłem odnotować kilka bardzo dobitnych faktów: Akasuna był zamkniętym w sobie socjopatą, rzadko odzywał się, gdy nie musiał, ale gdy już się odezwał, jego wypowiedzi były krótkie, zwięzłe i bardzo często ociekające wyrafinowaną ironią.
Odchrząknąłem.
- Zaniosę próbki do laboratorium.
- Postaw po lewej. – Usłyszałem tylko w ramach przyzwolenia, gdy poprawił poplamiony krwią lekarski kitel i wypracowanym ruchem pozbył się z dłoni zużytych lateksowych rękawiczek. – Za dziesięć minut następna sekcja. Przygotuj dokumenty.
- Tak jest. – Zasalutowałem ironicznie i udając, że nie widzę jak patrzy na mnie z ostrą niechęcią zabrałem próbki, by zanieść je do znajdującego się kawałek dalej laboratorium.
Wnętrze budynku wyglądało jakby projektował je ktoś, kto za wszelką cenę chciał nadać mu atmosferę wyjątkowo patologicznego szpitala dla umysłowo chorych, więc wędrówki długimi białymi korytarzami każdorazowo przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Było tu jednak jedno, jedyne pomieszczenie, do którego wejście było dla mnie niczym przekroczenie bram Edenu; niczym awaria kablówki w trakcie nadawania ‘Zmierzchu’; niczym notatki z biochemii, płonące po sesji na chwalebnym stosie. Mowa o łazience.
Każdą cząstką mej zmaltretowanej jaźni uciekając  do tego cichego azylu, przebrnąłem szybko przez ostatni korytarz i postawiłem próbki w specjalnie wyznaczonym miejscu, by już za moment wkroczyć w błogosławione cztery ściany kibla.
- Ja pierdolę – odezwałem się rzeczowo do mojego odbicia w lustrze, opierając dłonie o umywalkę. – On jest chory na głowę. Kto normalny wytrzymałby tyle czasu, bez przerwy krojąc trupy?
Westchnąłem ciężko i pokiwałem głową sam do siebie, marszcząc czoło.
- Permanentny czubek.
- Autodiagnoza? – Usłyszałem nagle  za sobą wiejący Syberią ton głosu. Przekręciłem głowę tak gwałtownie, że chrupnęło mi w karku.
- Mam na składzie psychotropy, jeśli byłbyś łaskaw udać się na leczenie.
Akasuna stał w drzwiach z teczką pod pachą. Profesorskie okularki zawiesił na kieszeni świeżego kitla, a jego twarz przybrała wyraz skrajnej irytacji z delikatną domieszką sadystycznych zapędów, choć po krótkiej chwili skłonny byłem stwierdzić, że wyglądał jak ktoś, kto planuje dokonać wyjątkowo brutalnego mordu z pakietem chińskich tortur.
Zbladłem.
- To do siebie było. – Ze ściśniętej krtani udało mi się wydukać tylko cztery słowa. Sasori skrzywił się ze zniesmaczeniem i odparł:
- Nie obchodzi mnie strona techniczna twoich zaburzeń psychicznych, Kawamoto, zacznij wreszcie należycie wykonywać moje polecenia, inaczej cię obleję.
Ostatnia część jego wypowiedzi zadudniła we wnętrzu mojej czaszki niczym dzwon kościelny, powielany echem rozpaczy. Nie, proszę, tylko nie to. Czesne były sakramencko drogie i ledwo starczało mi na ryż po spłaceniu czynszu, a on chciał uziemić mnie na uczelni przez kolejny rok…?!
- Ale ja… - zacząłem żałośnie, jednak natychmiast wszedł mi w słowo:
- Ty jesteś tu na mojej łasce, więc nie radzę pogarszać swojej sytuacji. A teraz popraw kołnierz i chodź, mamy problem. – Rzucił mi ostatnie sadystyczne spojrzenie i odwrócił się na pięcie, wychodząc na korytarz. Nie zastanawiając się dłużej poszedłem za nim, zawiesiwszy tępy wzrok na jego plecach i kalkulując w myślach szanse, że tym razem naprawdę zrobi mi lobotomię. Sekundy dzielące mnie od niechybnej śmierci mijały powoli, jednak nim zdążyłem się przekonać o morderczych zamiarach Akasuny, weszliśmy do holu  i nagle zostałem oślepiony przez flesz. Gdy zdołałem odzyskać zdolność widzenia, przed oczami stanął mi komendant policji, cały blady i roztrzęsiony, wypluwający z siebie nerwowe słowa: morderstwo, zamachowiec, autopsja i gubernator.
Sasori uniósł wysoko brwi, odbierając od niego pomiętą kartkę papieru, na której nabazgrane były najwyraźniej jakieś informacje.
- Radiowóz czeka na zewnątrz. Pospiesz się, panuje kompletny chaos – wydyszał styrany policjant, odciągając kołnierz. – Paranoja, paranoja…
Akasuna odchrząknął znacząco i pociągnął mnie do wyjścia, by bez pardonu wepchnąć mnie do czekającego pojazdu i wpakować się obok mnie.
-  Jakie wieści? – Mój zirytowany lekko prowadzący zwrócił się do policjanta o ulizanych, siwych włosach, który prowadził pojazd na sygnale, ciesząc się przy tym jak małe dziecko. Ja postanowiłem siedzieć cicho i udawać, że nie istnieję, bo tak naprawdę w ogóle nie powinno mnie tu być. Praktyki praktykami, ale nie żyje gubernator…! Zacząłem się bać co będzie działo się w mediach.
- No, trupa mamy, siedzi na krześle w biurze i nikt nic nie wie. Żadnego włamania, kamery nic nie zarejestrowały, zero śladów pobicia, zero siniaków, otarć, nic. Wziął i zdechł.
Policjant zaśmiał się jak niedorozwinięty, a Akasuna miał minę jakby rzeczywiście rozmawiał z kimś ostro upośledzonym. Żyłka na jego czole powoli rosła i czułem, że za krótką chwilę puszczą mu nerwy, co byłoby bardzo brzemienne w skutkach. Boskim szczęściem parę chwil potem dojechaliśmy do celu, chory na głowę funkcjonariusz policji oddalił się ze swoim samochodem, a ja i Sasori pospieszyliśmy za śledczym na miejsce zbrodni.
Wszędzie roiło się od służb mundurowych, co chwila na kogoś wpadałem i potykałem się o czyjeś nogi, ostatecznie prawie powiesiłem się na żółtej taśmie policyjnej, którą obklejone było wejście do pokoju.
- Stój tam, gdzie ci powiem i się nie odzywaj. – Usłyszałem ciche polecenie, kiedy przebiliśmy się przez taśmy, by wreszcie wejść do gabinetu gubernatora.
Jeden śledczy stał przy drzwiach z założonymi rękoma i czujnym wzrokiem obserwował Akasunę od momentu, kiedy przekroczyliśmy próg pomieszczenia. Rozejrzałem się po pokoju i  rzeczywiście, jak mówił kierowca: gubernator siedział rozwalony w swoim fotelu ze zwieszoną głową, i gdyby nikt nie powiedział mi, że jest martwy, pomyślałbym zwyczajnie, że śpi.
- Ciekawe – mruknął do siebie Sasori, badając zwłoki odzianymi w rękawiczki dłońmi. – Jakieś informacje odnośnie podejrzeń samobójstwa?
- Samobójstwa? – Powtórzył trzymający się wciąż na uboczu śledczy, unosząc brwi. Znałem typa, niejaki Shikamaru Nara, było o nim głośno w mediach przy każdej sprawie, którą rozwiązał.  – Dlaczego ktoś, kto miał idealne życie miałby popełnić samobójstwo? Jego profil psychologiczny w żadnym stopniu nie wskazuje na takie skłonności. To byłby absurd.
- Wydedukowałeś coś lepszego? Słucham. – Akasuna wyprostował się, ściągając rękawiczki, by wyjąć z kieszeni kartkę, którą po drodze wcisnął mu w rękę komendant policji. Spojrzał na nią i kontynuował:
- Napisano tu, że znaleziono gubernatora w jego gabinecie parę godzin temu. Przyszedł do pracy o godzinie szóstej, rozmawiał w tym czasie z paroma osobami, podpisał kilkanaście dokumentów i zamknął się w biurze, by dopełnić reszty służbowych obowiązków. Wkrótce potem sekretarka znalazła go martwego.
Tu przerwał i spojrzał na śledczego z uniesionymi brwiami.
- Ochrona była na stanowiskach, kamery włączone, nikt niepowołany nie wchodził i nie wychodził z budynku, a pracownicy są stale kontrolowani ze względów bezpieczeństwa. Na widocznych częściach ciała nie ma śladów otarć, sińców, żadnych ran, nic. Pracownicy twierdzą, że nikt nie widział, by przełożony coś jadł. Pił tylko wodę z pojemnika na korytarzu, z którego piło dziś mnóstwo osób, i żadna z nich nie zmarła. Twoje tezy?
- Morderstwo – odparł Nara, prostując się. – Niezwykle wymyślne, genialne, ciche morderstwo. I zakładam, że sprawca ma niebywałe pojęcie na temat ludzkiego ciała.
Spojrzenie detektywa zatrzymało się na dłuższą chwilę na twarzy Akasuny, którego prawy kącik ust jakby lekko drgnął.
- To stawiałoby twoją przełożoną w nienajlepszym świetle, zgodzisz się ze mną?
- Myślę, że Tsunade nie ma z tym nic wspólnego  - warknął śledczy, wyraźnie wyprowadzony z równowagi.
- Niech zgadnę: jest pierwszą osobą na liście podejrzanych?
- Jest pan zwyczajnie bezczelny, panie Akasuna.
- Tak myślałem – Sasori mierzył go przez chwilę badawczym wzrokiem, po czym skinął na mnie i minął Narę w przejściu, a ja zaraz za nim. Po drodze na parking zaczepiono nas parę razy, by podpisać jakieś papiery, Akasuna sterroryzował przypadkowego młodego policjanta, by jak najszybciej przywieźli zwłoki do autopsji, aż w końcu, po kolejnej chorej przejażdżce radiowozem, znaleźliśmy się z powrotem przed zakładem medycyny sądowej.
Takiego tłumu dziennikarzy nie widziałem od czasów, kiedy oglądałem ostatnio w telewizji relację z premiery nagrodzonego Oscarem filmu. Spojrzałem na Sasoriego i natychmiast tego pożałowałem. Na jego twarzy malowała się zimna furia.
-  Kto wpuścił tę zgraję zdziczałych małp do mojej przestrzeni roboczej? – Spytał policjanta kipiącym wściekłością tonem, a ja ze zgrozą zauważyłem, że przesuwa w rękach świeży skalpel, który nie wiadomo po co wziął ze sobą.
- Kakuzu – odparł koleś, nie odwracając się.
Sasori zaklął pod nosem, mechanicznym ruchem chowając śmiercionośne narzędzie do kieszeni, po czym pchnął drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Zasadniczo nie mam pojęcia w jaki sposób tego dokonaliśmy, ale cudem ostatecznym udało nam się przepchnąć przez tę przekrzykującą się dzicz i zamknąć im dostęp do środka, gdzie nagle zapanowała błoga cisza. Bez słowa zaszliśmy do pracowni, gdzie usiadłem na krześle, próbując powoli ogarnąć myśli.
- Przygotowałeś dokumenty?
Poczułem na sobie spojrzenie Sasoriego. Powoli podniosłem wzrok, by z przerażeniem stwierdzić, że stał tuż nade mną. W jego oczach tliło się coś dziwnego.
- Lubi pan znęcać się nad ludźmi, zgadłem? – spytałem retorycznie, z irytacją czując jak przyspiesza mi tętno. Akasuna zlustrował mnie zimnym spojrzeniem, zanim zaczął jeszcze raz dezynfekować wszystkie potrzebne przyrządy do sekcji.
- A ty lubisz dużo gadać. Korzystając z tego faktu - mógłbyś podać mi sensowny powód, dla którego koloryt twojej skóry twarzy w okolicach kości policzkowych przybiera właśnie barwę bladego różu?
- Słucham? – Skrzywiłem się odruchowo.
- Pytam dlaczego się rumienisz, Kawamoto – powtórzył po ludzku, nisko i dobitnie, sprawdzając pod światło czystość probówki.
Na szczęście nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo w tym momencie kilku policjantów wtaszczyło do pracowni owiniętego czarnym workiem, prawie świeżego trupa gubernatora. Funkcjonariusze wyszli, a w sali zostałem tylko ja, Akasuna i pani Shizune – prokurator, która cała blada usiadła w kącie.
Sasori natychmiast przystąpił do sekcji zwłok. Pierwszy raz widziałem u niego jakikolwiek przejaw emocji, choć ograniczał się on do szerzej otwartych oczu, które zwykle miał wpół przysłonięte ciężkimi powiekami, jakby był wiecznie znudzony życiem. Podniosłem się chwiejnie na nogi i, zamknąwszy drzwi za funkcjonariuszami policji, stanąłem przy stole sekcyjnym, obserwując uważnie zwinne ręce Akasuny, który powoli rozpiął worek, by utkwić przenikliwe spojrzenie w martwym ciele pana Kazekage. Przez moment błądził wzrokiem po jego twarzy, najwyraźniej szukając jakichś śladów pobicia, jednak skóra ofiary była jedynie sinoblada, jakby zwyczajnie umarł ze starości. Po oględzinach ubrania i sfotografowaniu go, opisałem dokładnie wszystko jak należy, ukradkiem zerkając na zielonkawą już teraz prokurator. Sasori skończył pobierać próbki.
- Ubierz rękawiczki – zwrócił się nagle do mnie, aż podskoczyłem.
- Przecież nie wolno mi… - zacząłem, lekko podenerwowany, jednak zmiażdżył mnie tylko wzrokiem i zaczekał aż włożę rękawiczki na dłonie.
- Pomóż mi go rozebrać.
Poczułem się nieco niekomfortowo, słysząc podobne polecenie z ust psychicznego sądowego patologa,  pozostawiłem jednak komentarz dla siebie i przystąpiłem do haniebnej czynności. Po chwili zwłoki były nagie.
Sasori jeszcze raz zlustrował dokładnie całe ciało, by sprawdzić czy czegoś nie przeoczył, nastąpiła kolejna seria zdjęć  i obmycie zwłok – zgodnie z procedurą. Jedyną anomalią, wskazującą na niezbyt żywotny stan gubernatora były sine plamy opadowe i rozwijające się stężenie pośmiertne. Wyglądało zupełnie, jakby śmierć miała przyczynę naturalną.
- To dziwne – odezwałem się w pewnym momencie.
Akasuna uniósł brwi.
- Przecież on miał czterdzieści pięć lat. Nic nie wskazuje na morderstwo, a jego ciało nie wygląda jakby miał wewnętrzne problemy zdrowotne, które mogły doprowadzić do zgonu.
Zmarszczyłem czoło, pochylając się nad trupem.
- Podaj mi czysty skalpel. – Usłyszałem tylko w odpowiedzi. Wykonałem natychmiast polecenie, a Sasori z niezwykłą precyzją wykonał głębokie cięcie wzdłuż brzucha ofiary, by zacząć oglądać narządy wewnętrzne, choć powinien zacząć od czaszki.  
Po ponad godzinnym seansie, rozkrojonym na pół mostku, wyjętych narządach, rozpłatanej czaszce i dogłębnych oględzinach wszelkich mięśni i jam ciała, Akasuna odłożył narzędzia na tacę i spojrzał na martwe, trupio blade oblicze gubernatora z pozbawionym emocji wyrazem twarzy. Takie przynajmniej miałem wrażenie, dopóki nie ujrzałem chorej satysfakcji w jego oczach. Na tyle chorej satysfakcji, że coś wewnątrz mnie drgnęło, a głęboko w świadomości zalęgła się myśl:
Czy nie w identyczny sposób artysta patrzy na swe doskonałe dzieło…?
- Koniec? – odezwała się słabo prokurator, wstając z krzesła. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć.
- Koniec. Może pani wyjść. – Akasuna podał jej wstępny rysopis i odprowadził wzrokiem do wyjścia.
- Zanieść próbki do laboratorium? – spytałem głucho, gdy wyszła.
- Nie, sam to zrobię – odparł Sasori natychmiast, nie odrywając spojrzenia od martwego ciała. Szybkim ruchem pozbył się rękawiczek, zrzucił z siebie brudny kitel i chwycił włożone w stojak probówki, mijając mnie w drodze do drzwi.
- Wszystko w porządku? – Rzuciłem za nim jeszcze, nim zdążył wyjść. Akasuna, ku mojemu zaskoczeniu, zatrzymał się w progu, odłożył próbki na ladę i odwrócił się do mnie.
- Właśnie zrobiłem sekcję zwłok gubernatora, a ty pytasz mnie czy wszystko w porządku?
Zanim zdążyłem zinterpretować sens jego słów, podszedł do mnie niespiesznie i przycisnął za mostek do ściany. Jego przepełnione triumfem czekoladowe oczy utkwione były we mnie. 
- Masz wyjątkowego pecha, dzieciaku. – Usłyszałem jego głos zdecydowanie zbyt blisko.
- Słucham?
- Nie to miejsce, nie ten czas  – Chłodny szept podrażnił tym razem moje ucho, skutkując aż nazbyt mocnym dreszczem, który przebiegł mi po plecach. Jego szczupłe palce ścisnęły mój nadgarstek, doskonale odnajdując przyspieszony puls, a ja wciągnąłem głośno powietrze, kiedy zimne ostrze skalpela płaską częścią dotknęło mojego palącego policzka, sunąc wolno po zaczerwienionej skórze.

21 komentarzy:

  1. Boska notka. Te porównanie ze Zmierzchem mnie rozbroiło. Ulubione miejsce, Eden Dei'a - kibel, no tego się nie spodziewałam. Jednak Sasori i tam mu nie da spokoju XDDDD. Czekam na ciąg dalszy:3

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAACh OKRUTNA TY!
    W takim momencie? No ej, nie ma tak T^T
    Jak ja lubię takiego Sasora i Deia... Ogólnie jak kreujesz postacie.
    Co nie zmienia faktu, że w takich momentach się nie przerywa i jesteś zua!
    Kurde, nie wiem jak takie sekcje wyglądają i jestem pewna, że łatwo z opisami nie było. Tak czytam "podbiegnięcia krwawe" z wyrazem twarzy 'WTF'? Hej no, teraz będę trollować kumpele xD Mi się osobiście podobało, jak zwykle zresztą.
    Cóż ja ci mogę jeszcze powiedzieć... Tekst w stylu "głowa do góry, cycki w przód" raczej na niewiele się zda... No ale musisz się trzymać, nie? Będzie dobrze. Musi być. c:
    Czekam na następną notę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra ujmę to tak, to nie jest coś na co liczyłam. Myślałam, że nie dotrwam do końca. Notka była po prostu nudna i mam wrażenie, że zawsze kreujesz Sasoriego i Deidarę tak samo. Obojętnie, czy Sasori jest nauczycielem, patologiem sądowym, czy uczniem, zawsze, ale zawsze jest taki sam. To trochę źle świadczy, a masz możliwości na urozmaicenie jego postaci. Przecież nie musi być bosko przystojny, a Deidara nie musi ZAWSZE podkreślać jego idealności i tego jaki jest wredny.
    Wiem, że Sasor był zimną rybą i nie stworzysz go jako ciepłego chłoptasia (bo bym tego nie przetrawiła, pewnie jak i reszta), ale możesz jednak trochę pokombinować, żeby był dalej tak bezczelny ale inny od swojego poprzedniego ''wcielenia'' wykreowanego przez ciebie.
    Hannami zakochałam się w http://milosne-fantazje-sasodei.blog.onet.pl/
    i w Lalkarstwie też, ale musisz trochę zmieniać osobowość głównych postaci, tak aby ktoś czytający większość twoich opowiadań nie miał wrażenia, że to ciągle ta sama historia, bo tak trochę jest kiedy czytam tego One-shota i Lalkarstwo. Sasori po prostu jest dokładnie taki sam, a przecież jest kimś innym, tu patologiem, tam nauczycielem.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu.
    Loel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O niebiosa, wreszcie konstruktywna krytyka. Lemme hug you.
      Jeżeli chodzi o kreowanie Sasoriego i Deidary - masz rację w tym przypadku. Wynika to pewnie z faktu, że ostatnimi czasy nie pisałam nic poza Lalkarstwem i za bardzo przywykłam do tamtego sposobu zachowania postaci, dziękuję że to powiedziałaś, teraz bardziej się na tym skupię. Poprawiłam w nocie zachowanie Sasoriego, więc jeśli chcesz, możesz ją ogarnąć jeszcze raz i przytoczyć ewentualne inne błędy, które zrobiłam.
      Jeżeli chodzi o to czy nota była nudna - byłabym wdzięczna za sprecyzowanie czego konkretnie w niej brakowało, będę tego unikać następnym razem. Jeśli możesz, napisz do mnie na GG, chętnie przyjmę wszelkie inne wskazówki, bo to dla mnie ważne. Dziękuję za komentarz. c:

      Usuń
    2. Och to nie tak, że się wynudziłam ze względu na treść, bo ta była naprawdę ciekawa i pewnie trudna do napisania - bo nie oszukujmy się sekcja zwłok i te wszystkie nazwy proste nie są - tylko jak już wspomniałam przez kreację postaci, ale co by nie mówić Twój Sasori i Dei są najlepszymi wykreowanymi Sasorami i Deidarami (cholercia zawsze mam kłopot z odmienianiem japońskich imion, wybacz).
      Sasori... czemu kojarzy mi się z kimś kto sam chętnie popełniłby kilka brutalnych morderstw? To taki kurczę Hannibal(grany przez Mikkelsena).
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Bardzo ci współczuję problemów. Wiem co mniej więcej czujesz. nie wiem co dokładnie dzieje się u Ciebie ale wiem co znaczy mieć problemy w rodzinie. Życzę ci kochana szybkiego powrotu do zdrówka. :*:*
    A teraz co do treści notki widać że musiałaś się dużo napracować. Te wszystkie informacje i wg ta dokładność itd. Moim zdaniem notka jest bardzo interesująca a fabuła baardzo wciąga. Czytałam ją z wielkim zainteresowaniem. Uwielbiam właśnie takie kryminalne filmy czy książki. Najbardziej ciekawy był koniec tego rozdziału i zaparł mi dech w piersiach bo byłam cholernie ciekawa co Sasorek zrobi. Liczyłam na pocałunek ale może zrewanżujesz to w kolejnej notce ^_^ Fajnie by było gdyby Sasori był taaki seksowny i taki pociągający pragnący Deia hihihi fajnee by to było *.* Mam nadzieję że Sasorek pod wpływem słodkości i uroku Deia trochę zmięknie bo głupio że ciągle jest dla niego taki chłodny i niewyrozumiały.
    Życzę duużo weny i jeszcze raz powrotu do zdrówka. Ja zaawsze będę twoja wierna czytelniczką choćby nie wiem co byś pisała hihi ^_^ Koocham czytać twoje opowiadania i mam nadzieję że jeszcze wiele wiele takich przeczytam twojego autorstwa oczywiście. ^_^ Pozdrowionkaaa i buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra. Przeczytałam wszystko, chodź mam wrażenie, że jakość stało się to w zbyt szybkim tempie. Cała akcja, włączając w nią same miejsce, w którym się odbywała, bardzo przypadła mi do gustu. W tym też miejscu oddaje Ci podziw, bo pisanie o takich rzeczach do łatwych zaliczyć nie można. Na dodatek jeśli chcę się, by było to prawdziwe, a przy Twojej treści miałam wrażenie, że takie jest. Rola Sasoriego pasuję mi tu najbardziej. Zdecydowanie pasuje do niego grzebanie w ludzkim ciele i patrzenie na tego efekty jak na sztukę.
    Za to do Deia jakoś nie mogę tu przywyknąć. On mi w ogóle na medycynę nie pasuję. Jest zbyt żywy, wybuchowy (w tym miejscu mam na myśli charakter ;D) i takie cierpliwe rozcinanie ludzkiej skóry albo nawet mieszanie wszelkiego rodzaju chemikaliów w probówkach wydaje mi się dla takiej osoby niemożliwe. Chodź to tylko moje widzimisię ;)

    Aha, i poruszając kwestię wspomnianą przez Loel, muszę się zgodzić. Chodź w pierwszym momencie nie rzuciło mi się to w oczy, to rzeczywiście charaktery przypominają "Lalkarstwo" tyle, że w innym otoczeniu.
    Poza tym, nie wiem jaki gust ma Dei, ale wnioskując z Twych opisów, Sasori jest tutaj takim nie dość, że żywym, to jeszcze wrednym trupem i nie wiem jak Deidara mógł się w kimś takim zakochać :D

    A co do treści, jeszcze spodobał mi się role jakie dałaś innym charakterom. Może i tu ich niewiele, ale już po tym taka mnie myśl bierze, kto mógłby być kim w takim świecie.


    Jeśli chodzi i publikacje, to spoko. Zmuszanie się do pisania to najgorsza rzecz pod słońcem i często nie wychodzi z tego wiele dobrego, więc niezależnie kiedy pojawi się kolejna nota, i tak pozostaniesz dla mnie świetną autorką :)

    Dobra, koniec mącenia. Starałam się w najlepszy sposób wyrazić to, co miałam w głowie po przeczytaniu, mam nadzieję, że jest to w miarę zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, witam.
    Zacznę od tego, że pomimo wrodzonej pewności siebie, czasami mam opory przed komentowaniem tak dobrze napisanych blogów. Jestem może trochę zawstydzona, a może trochę niepewna własnych umiejętności w porównaniu z tak utalentowanymi autorkami. Ale po przeczytaniu tego apelu ruszyło mnie sumienie i postanowiłam w końcu się odezwać, bo przecież nawet cudowne autorki potrzebują opinii innych i motywacji dla swojego talentu.
    Czytałam powyższe komentarze i zgadzam się, że kreujesz bohaterów podobnie w każdym opowiadaniu. Ale mi to nie przeszkadza. Cholera, taki Sasori - cichy i spokojny, dogłębnie szalony.. to jest coś co mnie jara niesamowicie *.*
    Pomimo problemów widać, że bardzo się napracowałaś nad tą notką i wyszła genialnie. Profesjonalne opisy i bardzo realistycznie przeprowadzona sekcja zwłok (a ja sobie w miedzy czasie pochrupywałam czekoladowe paluszki) normalnie jakbyś przedstawiała z własnego doświadczenia xd
    Pan Kazekage, toaletowy raj i fachowy opis rumieńca.. rozwaliły mnie xD
    Nie wątpię, że to Sasori ma związek ze śmiercią gubernatora, jestem tylko ciekawa jak to zrobił. Ale jak Deidara opisywał ten jego stan po zrobieniu sekcji.. <3
    Czekam na dalszą część!
    A co do Lalkarstwa w Pigułce
    Pierwszy raz czytałam opowiadanie w którym na początku się pieprzą, a potem zadają pytania. Przy czym nie wyszło to jakoś brudnie, dziwkarsko, tylko tak.. właściwie. Bardzo mi się podobało. Deidara hultaj rysujący nauczyciela w kiecce xD No i całkiem fajna kara go za to spotkała

    Życzę powrotu do zdrowia i rozwiązania problemów. Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz. Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. "patomorfologii", matko, czemu ty musisz używać takich trudnych słów XD
    Tematyka mnie totalnie zaciekawiła. Wizja psychopaty pasuje mi do Sasoriego :D Najbardziej mnie chyba rozbroił fakt, że nawet w łazience Deidara nie może być wolny. xD No i komentarze Deidary, nie tylko te wypowiedziane na głos... mistrzostwo xD
    Jak zawsze sprawiasz, że i się śmieję, i mi serce bije szybciej :D Ale wiesz, jesteś zua, bo w takim momencie przerwałaś :C
    Liczę, że następna notka pojawi się w mniejszym odstępie czasu, niż ta, wobec tego, życzę ci też zakończenia problemów zdrowotnych i rodzinnych. Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kyaa! Jakie zabawne podobieństwa Przy Sasorim do Orochimaru :D Jak to zaczęłam czytać myślę sobie "WTF? Oro ? Kabu? A Wy tu co ?" Ale jak przeczytałam dalej rozpoczęło się moje ubolewanie nad próbą czytania na głos wszystkich "trudnych" nazw :) Skąd Ty je bierzesz :D chyba z internetu Jestem zachwycona twoją weną jednakowoż i tak kocham "pigułkę" <3. Co do zakończenia... Masz jakąś pechową manię dręczenia nas ? Prawie non stop kończysz w takim momencie, że mnie cóś od środka rozrywa i krzyczy "nosz chyba Tą kobietę uduszę" ale nie martw się to nie jest groźba, a cichutka prośba o więcej. Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży i szybciutko będziesz miała pomysł na dalsze części :D Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego tak mało osób głosuje na autopsję? Toż to genialne ;-; Jebłam kurde, i nie wstaję. Dobrze, że wczoraj wpadłam tu i sprawdziłam, bo laptopa nie mam, to nie widzę na bieżąco qwq Saso psychopata, Saso psychopata *q* Jezuuu, to jest tak zajebiście opisane, i taki zajebisty pomysł noooo, aż mnie coś telepie w środku i nie mogłam się wyzbyć banana z twarzy ;o; xD Ja czekam na ciąg dalszy, bo wydaje mi się fajniejsze i jakoś bardziej ambitne od Lalkarstwa... Może się mylę, ale no ostatni rozdział mnie z deczka rozczarował. Ale tylko tak tyci tyci ;-; Chcę Autopsję. Kropka.
    Właśnie, trzymaj mi się tam, kurde, pewnikiem większość z Nas również dotykają takie problemy, więc jesteśmy wyrozumiali i cierpliwie czekamy <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego? Klimat nie mój... Mnie czytało się niestety bardzo ciężko. Zdecydowanie bardziej podoba mi się Lalkarstwo i niestety nic na to nie poradzę, ale jak widzę, nie tylko ja mam takie zdanie. Liczyłam na coś nieco innego.
    Twój styl pisania jest naprawdę dobry i lubię go, ale akurat to nie to, co trafia w mój gust.
    Pozdrawiam i życzę zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ja lubię jak Sasorek jest takim fajnym psycholem <3, bardzo przyjemnie się czytało, chociaż nie jestem jakąś wielka fanką takich kryminalnych klimatów, ale to w jaki sposób przedstawiłaś tutaj Sasoriego jest po prostu genialny :3.
    Oba ff są świetne, ale jednak głosuje na Lalkarstwo w Pigułce, czekam niecierpliwie i życzę dużo weny :*!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wypowiem sie na ten temat tak to było epicie! Te zimne sojżenia ten psychopatyczny Sasori to było poprostu zajebiste życze ci duzó pomysłó bo czekam na więćej xD Jestem mega ciakawa końcóki xD

    OdpowiedzUsuń
  13. napiszesz coś jeszcze kiedyś z SHINee ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że tak, ale kiedy i co - tego nie mam pojęcia. To zależy od weny niestety.

      Usuń
  14. Długie jest i zacieszam, ale zakończyć musiaałaś w takim momencie? ;_; Ja tu z orgazmem stygnę, a tu koniec XD
    Zajebiste <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejo. Mam pytanie i nie wiem gdzie je zostawić, więc wybacz za spam. Czy wiesz już kiedy pojawi się jakaś notka na http://milosne-fantazje-sasodei.blog.onet.pl/ ?
    Pozdrawiam
    Er

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję nową na lipiec, nie wiem jeszcze kiedy dokładnie, ale w końcu się pojawi *ja i mój timing*. Jeśli masz jakieś pytania, pisz na gadu. ;)
      Hannami

      Usuń
  16. Podobało mi się. Realistycznie opisałaś sekcje zwłok. Skąd bierzesz trudne słowa? szybkiego powrotu do zdrowia życzę. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział! Nie mogę doczekać się kolejnych ;)

    OdpowiedzUsuń