SasoDei - Spectrum I

1.Dla zainteresowanych: POJAWIĘ SIĘ NA KONWENCIE B-XMASS 30.11 W KRAKOWIE. --> info
2.Głosowanie na najlepszy konkursowy fanfik ---> info

OK, JEZDĘ.
 I jest pierwsza część noty. :D :D :D
Tak, wiem, znowu opóźnienie, jestem uosobieniem niekonsekwencji i złem wcielonym, etc, etc.
O powodzie nie ma sensu pisać kolejny raz - ci, którzy są na bieżąco, wiedzą dlaczego noty są w kratkę.

BARDZO WAS PROSZĘ, nie narzekajcie, że nie ma 'Lalkarstwa', bo nie mogę pisać w kółko jednego opowiadania, z powodu gdyż po pewnym czasie zaczyna to męczyć, a w efekcie rozdziały są coraz bardziej, że brzydko się wyrażę, chujowe.

Co do tego rozdziału: początkowy zamysł wyglądał nieco inaczej, ale ta idea chodziła za mną już ponad miesiąc, więc uznałem, że listopad to odpowiedni czas na takie klimaciki.
 Umęczyłem się sporo, żeby napisać to w takiej formie (a przyznam, że trzecioosobowa narracja to mój bardzo słaby punkt), dlatego każda uwaga co do kompozycji czy treści jest w tym momencie na wagę złota. Jeśli coś wydaje Wam się nie tak - napiszcie to, nikogo nie znielubię ani nie skrócę o głowę. Zależy mi po prostu na konstruktywnych opiniach, bo inaczej nie ruszę do przodu.

Koniec przemowy.

*Uprzedzam jeszcze tylko, że bezmyślne czytanie tego nie ma sensu. c:<

Enjoy.♥
------------------------


- Ta pościel jest mokra.
- Zimna.
- Słyszysz? Ona jest mokra i się klei. 
- Spociłeś się, przestań.
- Mdło pachnie.
- To świeczka. Stoi na biurku, popatrz.
- Czekaj, czy to jest krew?  Ja krwawię?!
- Płaczesz.
- Więc umrę?
- To tylko nadruk na poszewce. Śpij.
- Lisa, zostań tu.
- Przecież nigdzie nie idę.

W pokoju było ciemno. Płomień wątłego światła tlił się na biurku z zapachowej świeczki, wypełniając wnętrze senną wonią piżma. Deidara przełknął ślinę, całą siłę woli skupiając na uspokojeniu spazmatycznego rytmu serca. Oddychał ciężko, powoli.
Muślinowe firanki falowały delikatnie, poruszane przez wślizgujący się uchylonym oknem wiatr.

Wiatr.
To tylko wiatr.

- A jeśli naprawdę umrę? – szepnął.
Drobna rączka Lisy była chłodna. Jej blade palce gładziły powoli jego twarz, odgarniając z rozpalonego czoła matowe blond włosy.
- Wszyscy kiedyś umrą – odparła. Deidara spojrzał na nią pustym wzrokiem i westchnął. Dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewał. Jednak im bardziej domyślał się co Lisa powie, tym gorzej było znieść brzmienie tych słów. Ona nie mogła odejść. Nikt nie miał prawa umrzeć.
- Potrzebuję cię.
Gorące łzy skapnęły cicho na poduszkę. Czy było coś bardziej upokarzającego od wycia ze strachu? Ohydnego, duszącego przerażenia. Jak bardzo żałosny, bezcelowy był taki byt. Absolutnie bezużyteczny.

Jaki jest sens tej egzystencji?
Czy jedynym celem życia jest niebyt, śmierć?

- Nie krzyw się tak.
- Nie patrz na mnie. Możesz po prostu być przy mnie i nie patrzeć?
Deidara przeniósł wzrok w kąt sufitu, pozwalając mokrym śladom zasychać na twarzy. Dziewczynka westchnęła.  Nienawiść do samego siebie, do chorej bezsilności, jaka ogarnęła jego świat już dawno temu, trawiła go od wewnątrz, odbierając resztki chęci do dalszego życia.
Tak bardzo żałosne, tak bardzo idiotyczne. Odpychająco niesprawiedliwe.
Dlaczego odrzucono akurat jego, kiedy to właśnie on ze wszystkich sił starał się być zaakceptowany, poważany? Dlaczego słyszał tylko obelgi i groźby, oślizłe szepty za plecami, szydzące z jego sztuki i wszystkiego, co dotyczyło go choćby w najmniejszym stopniu?

To część boskiego planu? 
Czy nie jest absurdem okazywanie miłości poprzez zsyłanie cierpienia…?

Lisa przechyliła głowę. Platynowa aureola jej krótkich, kręconych włosów poruszyła się lekko, jakby ktoś utkał ją z miękkiego puchu.
- Będę pilnować. Nie myśl, śpij. Pamiętasz te kolorowe petardy? Jak tańczyły w powietrzu ze śmiesznym świstem?
Deidara spojrzał na nią. Uśmiechała się smutno, jakby najwspanialszym  widokiem dla jej oczu był cień wspomnienia szczęśliwej chwili, który przemknął słabo przez jego twarz.
- Jesteś zbyt dobra dla mnie – odparł cicho.
- To ty jesteś dla siebie zbyt surowy. Śpij.

II

Sen nie był łatwy. Im bardziej Deidara starał się zasnąć, tym bardziej było to niemożliwe. Pokryte liszajami trupie ręce porażki wpychały się usilnie w świat surrealistycznych marzeń, które u niego, Deidary, ograniczały się jedynie do braku wszechobecnego lęku i odrzucenia. Braku poczucia winy za całe zło świata, za swoją własną bezsilność, za to że ludzkość powoli, ohydnie chyliła się ku upadkowi.

Jeżeli ludzie czczą bezład, czy nie jest to pochlebstwem dla zła?
Czy jeśli zło jest dobrem, a dobro źródłem wstydu, zbawienie zyskuje miano potępienia?
Raj jest piekłem?

Myśli były trujące. Bezustannie wypełniały jego głowę, nie dając chwili wytchnienia. Lisa stanowiła jedyną barierę ochronną, jedyny azyl w morzu paranoi, która ogarniała go z dnia na dzień coraz bardziej. Była zdecydowanie zbyt silna i zbyt mądra na dziesięcioletnie dziecko, ale w tym właśnie tkwiła cała jej wyjątkowość. Deidara pamiętał jak dzisiaj dzień, w którym pierwszy raz ją spotkał. Czuł się wtedy nieopisanie źle, jakby cała radość ze wszystkiego, co dotychczas udało mu się osiągnąć, zdematerializowała się by ustąpić miejsca przerażeniu i nienawiści. Wszyscy szeptali. Widział jak wytykają go na ulicy, marszcząc czoła zbielałe ze zgrozy.
Znowu nie udało mu się zaliczyć kolokwium. Granatowy atrament pióra podczas pisania egzaminu ni stąd, ni zowąd zamienił się w obrzydliwą, ciemną krew. Deidara wyszedł wtedy z sali, czując na sobie kolejną porcję zgorszonych spojrzeń i pobiegł do domu, nie mogąc złapać oddechu.  A ona była tam. Siedziała na łóżku, przeglądając spokojnie teczkę jego szkiców i zachwycając się każdym z nich na nowo i po kolei. Jej rodzice nie martwili się o nią, bo w jakiś sposób w ogóle nie istnieli. Deidara nie zastanawiał się nad tym wcale, oszołomiony faktem obecności nieznajomej, która opowiedziała mu o sobie wszystko, o co tylko był w stanie ją zapytać. Wtedy stało się jasne, że tym elementem, którego właśnie przez tyle lat brakowało w jego życiu, była Lisa.

III

Deidara obudził się późno. Właściwie, nie miał pojęcia czy przespał tylko tę jedną noc, czy też parę kolejnych. W pokoju było cholernie duszno, powodem czego jasno i z pełnym przekonaniem był nastawiony na najwyższą siłę grzania kaloryfer, należało zatem wstać, przykręcić go i otworzyć okno. Właśnie to okno, które zdawało się być całe kilometry od wygodnego łóżka, w którym Deidara leżał.
- Lisa? – odezwał się w przestrzeń ochrypłym głosem.
Ale Lisa nie odpowiedziała. Mało tego, wcale nie było jej w pokoju. Było to zjawisko cokolwiek absurdalne, ponieważ ona była tam zawsze i niezmiennie, o każdej porze dnia i nocy, od momentu gdy pierwszy raz ją zobaczył.
- Cholera, Lisa – powtórzył, tym razem stanowczo i ze zniecierpliwieniem, powoli podnosząc się do siadu. I tym razem nikt się nie odezwał. Deidara zmarszczył brwi, rozglądając się po wnętrzu w poszukiwaniu logicznego wyjaśnienia tego, co właśnie miało miejsce, jednak nic w pokoju nie wykazywało żadnych dziwnych nieprawidłowości. Wszystkie meble były na swoim miejscu, nawet zmięte stare bilety, które wiatr kiedyś zepchnął podmuchem z biurka leżały dalej w nieładzie na laminowanej podłodze.
Coś musiało być przecież nie tak. Lisa nie mogła tak po prostu sobie zniknąć, bez żadnego wyjaśnienia. Właściwie, czy ona kiedykolwiek stąd wychodziła?
Deidara z zastanowieniem zsunął z siebie pościel i wstał, dokładnie przeszukując każdy zakamarek mieszkania. Całym jego przybytkiem była ciasna kawalerka, więc poszukiwania skończyły się dużo szybciej niż sam tego oczekiwał. Przygryzając wargę, wrócił z powrotem do pokoju.
- Lisa, chcesz mnie zirytować? – rzucił. Wyprowadzony z równowagi, już otwierał usta, żeby krzyknąć, kiedy do jego uszu doszedł spokojny, melodyjny głos.
- Lisa wyszła.
 Deidara zamarł, po czym potrząsnął nerwowo głową i zwrócił ją w stronę łóżka, na którym sam przed chwilą spał.

Niemożliwe. To sen? Może wcale się nie obudziłem?

Ilość absurdu tego dnia była wyraźnie chora. Akurat wtedy, kiedy wstał z zadziwiająco dobrym samopoczuciem, musiały zdarzać się rzeczy, które powoli, sukcesywnie znów spychały jego psychikę na brudne dno.

Może naprawdę jestem przeklęty. Może to zwykłe demony?
Opętanie…?

Przetarł oczy, nie dopuszczając do siebie tego, co widział. Wziął głęboki wdech. Halucynacja?
Na pościeli siedziała lalka. Bardzo dziwna, ludzkich rozmiarów, w dodatku poruszała się zupełnie samoistnie, bez użycia sznurków. Jej twarz była blada i, co Deidarę zdziwiło najbardziej, wyraźnie chłopięca. Wysokie czoło przysłaniały kosmyki krótkich, ognistorudych włosów, a brązowe oczy, utkwione od dłuższej chwili w chłopaku, zmrużone były w wyrazie znudzenia.
Deidara oparł się słabo o stojące za nim biurko, czując że wzbiera w nim strach.

Przecież wziąłem leki. Wziąłem je, pamiętam dobrze. Wziąłem więcej niż zazwyczaj.

 A może to wina tych leków? Może to nie leki, a trucizna? Możliwe, że lekarz miał go już dość…?
To było zbyt ciężkie do zniesienia w jednej chwili. Deidara złapał się za kołnierz wymiętej koszuli, oddychając płytko. Jakim cudem to zdarzyło się tak nagle...?

Kukła poruszyła się. Czarny woal, którym owinięta była na kształt  yukaty zdawał się pochłaniać wszystkie kolory wnętrza pomieszczenia.
- Chcesz udusić się zanim ona wróci? – spytała cicho. Deidara czuł na sobie mocne, uważne spojrzenie. Zupełnie jakby zjawa oceniała jego wartość i życiowe siły; jakby zastanawiała się czy warto podejmować temat. Czy był wystarczająco gotów, godzien by zaabsorbować cenny czas?
Dłonie Deidary poluźniły uścisk, by powoli opaść w dół i wczepić palce w uwierający jego plecy blat. Odetchnął głęboko parę razy, zanim odparł zduszenie:
- Ktoś ty? Gdzie Lisa i czego chcesz ode mnie?
W gardle rosła mu wielka gula. Sposób, w jaki rozmówca patrzył na jego twarz sprawiał, że całe jego ciało spowił zimny dreszcz.
Lalka przechyliła głowę.
- Lisa wyszła.
- Wróci? – spytał Deidara natychmiast.
- Wróci – potwierdziła kukła wciąż tym samym, znudzonym tonem. – Dlaczego aż tak bardzo jej potrzebujesz?

Jak to – dlaczego?

Deidara zmarszczył czoło. Była ważna, najważniejsza. Bez niej nie było niczego, prócz czerni i strachu. Jakim jednak prawem ta marionetka wypytywała go o podobne rzeczy?
- Ktoś ty? – powtórzył.
- Odważne pytanie. – Lalka wyprostowała się i przymknęła oczy w zastanowieniu, splatając na udach drewniane palce swoich rąk. – Gdybym miał pokusić się o samoocenę… Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że uosabiam niebyt. Choć może trafniej byłoby rzec, że jestem jego początkiem i źródłem, a zarazem nawet i końcem.
Gęstniejąca cisza zawisła w pokoju.
Nic z tego, co stwór powiedział, nie miało najmniejszego sensu. Deidara zamrugał nerwowo, wbijając wzrok w okno, jakby poszukiwał tam jakiejkolwiek podpowiedzi, której oczywiście nie znalazł. Słowa marionetki wciąż były jednakowo niezrozumiałe.
- Jesteś diabłem? – spytał w desperacji. Lalka uniosła brwi. Deidara z całą pewnością był przekonany, że cień rozbawienia, który przemknął przez jej twarz, to tylko jego wyobraźnia.
- Jestem dowodem na istnienie wieczności. – Brzmiała odpowiedź.
- Więc demonem?
- Ani dobrem, ani złem.
Przedstawiona przez marionetkę logika skłoniła Deidarę do głębokich rozważań. I znów – im bardziej starał się zrozumieć znaczenie tych słów, tym bardziej plątał się we własne myśli, dochodząc do zupełnie idiotycznych wniosków. Coś jednak było w postaci zjawy, że mimo całej niedorzeczności sytuacji, budziła w nim cień zaufania, które dotychczas pokładał tylko i wyłącznie w małej Lisie.
- Jak długo zamierzasz tu być? – zapytał znów.
Kukła wyprostowała się, nie spuszczając z niego wzroku.
- Tak długo, jak będzie to konieczne.
Gdyby tylko istniała taka opcja, Deidara zapytałby również o cel tej wizyty, jednak okazało się to niemożliwe – dokładnie w momencie, gdy owo pytanie przyszło mu do głowy, lalka po prostu rozpłynęła się w powietrzu, jakby nigdy jej tam nie było. Przestał więc ściskać blat biurka i podniósł ręce do twarzy, aż nazbyt mocno przecierając oczy. Nie zmieniło się nic.
Pustka wciąż wypełniała pokój.

IV
Lisa wyraźnie marniała.
 Nie sposób było opisać szczęścia i ulgi, jakie Deidara poczuł na jej widok, gdy pojawiła się w progu pokoju zaraz po zniknięciu kukły, jednak myśl o tym, że jej skóra szarzeje z dnia na dzień coraz bardziej, przyprawiała go o momenty cichego przerażenia.
W ciągu minionego miesiąca jej szczere, zielone oczy podbiły się bladymi sińcami, które wraz z popękanymi naczynkami przy tęczówkach nadawały jej wygląd niemal trupiego ciała. Szara, koronkowa sukienka zlewała się z jej cerą, pod którą widać było wszystkie żyły.
Deidara nie mówił nic. Zdawało się, że Lisa doskonale wiedziała  w jakim jest stanie, w dodatku wcale nie wyglądała na zaskoczoną tym faktem, jakby od dawna już przeczuwała taki przebieg wydarzeń.

Lisa umiera.
Nieodwracalnie, z minuty na minutę jest jej coraz mniej.
Czy jeśli ona zniknie, i ja zniknę?
Jeśli nie istnieje beze mnie, czy ja istnieję bez niej?

- Lisa…?
Lisa tylko uśmiechnęła się blado, gładząc jego twarz. Wiedziała, doskonale znała jego myśli.
- Nie zapomnij.
Deidara drżącą ręką, powoli sięgnął po leki.
Wieczność niezaprzeczalnie, bezwzględnie była kłamstwem.

28 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu stwierdzam, że ta notka to był bardzo ciekawie zrealizowany pomysł stawiający czytelnika pod znakiem zapytania. Bynajmniej w moim przypadku i mam nadzieję, że tylko do czasu.
    Z niecierpliwością czekam na więcej. Zabrakło mi tu kilku kropek, ale reszta jest bez żadnych zastrzeżeń.
    Dużo weny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa notka. taka tajemnicza. uwielbiam takie klimaty. ciekawa strasznie jestem jak wszystko się potoczy.
    Duużo weny życzę i pozdrowionka :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no... wyrabiasz się :). Oczywiście nie pod względem terminów, ale raz, że już się tłumaczyłaś, a dwa, że akurat ja w temacie punktualności chyba nie powinnam się wypowiadać. Spóźniam się jak Kakashi albo i gorzej.
    Temat bardzo poważny, trudny, ale, jak widać, możliwy do zrealizowania. Jeśli chodzi o błędy, nie wiem, nie zwróciłam uwagi, mam teraz tylko chwilę. Ewentualnie jak coś potem znajdę, to dam znać. Nic mnie nie znokautowało w trakcie czytania, więc chyba źle nie jest.
    Deidara zawsze był uosobieniem artysty - tak emocjonalny, że aż kruchy psychicznie, dlatego potrzebuje zaworu bezpieczeństwa, by przetrwać. Nie mogąc polegać na otoczeniu (a przynajmniej tak mu się wydaje), sam sobie taki zawór stwarza: pojawia się Lisa, wytwór jego wyobraźni (o ile dobrze zrozumiałam), który staje się jego tarczą przed światem. Kimś, kto zapewnia w kółko i w kółko, że wszystko będzie dobrze, nic złego się nie dzieje i że zawsze pozostanie przy nim. A gdy leki zaczynają działać, Lisa powolutku umiera, tak jak stopniowo umiera choroba Deidary. O roli Sasoriego na razie nic nie wspomnę. Za mało go na razie było, książki się po okładce nie ocenia.
    Rozumiem, że w takim razie notkę z 'Lalkarstwa' zafundujesz nam pod choinkę :)?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieźle, naprawdę nieźle. ! Wciągające . zwrócić uwagę można na jeden ( choć mało istotny i widoczny) błąd. treść jak najbardziej jest dobra. Cool

    OdpowiedzUsuń
  5. Fakt faktem, dobrze napisane, sprawne treściowo . Dużo o Tobie słyszałam i prawdę mówiąc, po Twojej stronie spodziewałam się więcej. Niby wszystko jest fajnie, ale brakuje mi tego czegoś. Jest to ciekawe, ale nie pochłonęło mnie to bez końca, niektórzy określiliby to jako "nudne opowiadanie jakich wiele". Prawdą jest, że takich jest wiele, choć nie jest ono nudne. Nie ma tej iskry, ale jednak zgłębioną i bliżej określoną fabułę, która (co chcę przyznać) jest dobra. Przynajmniej, co dość rzadko się spotyka, piszesz poprawnie, bez głupich literówek, czy bez przecinków (osobiście natknęłam się kiedyś na blog gdzie nawet zdania były od małej litery, co było już zupełną porażką). Więc kończąc, uważam, że masz potencjał ale głęboko, trudno ci go wydobyć. Gdybym miała oceniać, byłoby to 3/5. Jest fabuła, brak błędów, ale brakuje tego czegoś co by mnie wciągnęło, może za jakiś czas znowu cię odwiedzę. Nie wiem. Życzę Ci z całego serca abyś okazała swój potencjał.

    Maryu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, szczerze mówiąc trochę zbija mnie z tropu fakt, że ktoś o mnie dużo mówi, więc czuję się trochę zaskoczona. W każdym razie - dziękuję za motywujący komentarz. Cóż mogę rzec od siebie - smutnym faktem jest, że im bardziej próbuję znaleźć czas i wenę na pisanie, tym tego czasu mam mniej, skutkiem czego wena ucieka, muszę często zmuszać się do pisania, a w efekcie opowiadania stają się ściśnięte, suche i tracą to, co docelowo chcę nimi przekazać. Przyznam, że dużo lepiej pisze mi się opcia typu 'Lalkarstwa', ale staram się rozwijać i próbować nowych rzeczy, żeby nie stać ciągle w miejscu.
      Cieszę się, że nie spisałaś mnie na straty i mam nadzieję, że następnym razem bardziej do Ciebie trafię. c:
      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.

      Usuń
  6. Notka ciekawa. Ma taki tajemniczy klimat, który mi się podoba. Daje do myślenia, jak się czyta. Jak chodzi o błędy, to nie zauważyłam żadnych, więc jest prawdopodobnie dobrze napisane, a przynajmniej nie ma nic, co by dawało w oczy. Czekam na dalszy rozwój akcji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, aż teraz nawet nie wiem co mam napisać, często tak mam po przeczytaniu wyjątkowych tekstów. A twój niezaprzeczalnie taki był.
    Hmm pomyślmy. Lisa jest tylko wytworem wyobraźni Dei'a, tak? A on jest chory, ma kłopoty ze swoją psychiką i stworzył ją, wmawiając sobie, że tylko ona pomoże mu przeżyć.
    Tak naprawdę to nie mogę wysnuwać żadnych wniosków w połowie utworu, bo pewnie zaskoczysz mnie i będą one zupełnie błędne, więc cierpliwie czekam na następną część.
    Jestem strasznie ciekawa co dalej będzie z Deidarą, czy Lisa umiera bo Dei zdrowieje, czy ma to jakiś związek z pojawieniem się Sasoriego..
    A co do narracji trzecioosobowej. Może tobie się wydaje, że wychodzi ci kijowo, ale moim zdaniem jest tak samo dobrze ja pierwszoosobowa, nic mnie nie kuło w trakcie czytania, a czytało się naprawdę dobrze, pomimo tak smutnej, skomplikowanej i trudnej tematyki.

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg. Zaskakujesz coraz bardziej, naprawdę. ;)
    Narracja trzecioosobowa wychodzi ci dobrze, serio. Jakoś nie mam się do czego uczepić, jeżeli o nią chodzi.
    Tak sobie myślałam podczas czytania i myślałam, czy pojawi się w końcu w tej notce Sasori :D I kiedy dałam sobie już spokój z tym myśleniem, to nagle bum, pojawił się. No, ale, jak ty byś mogła nie dać Akasuny.
    Interesujący pomysł, nie powiem. Jestem ciekawa, czy sprawi ci kiedyś problem pisanie ciągu dalszego. Bo z pewnością do najłatwiejszych zrealizowanie tej idei na opowiadanie nie należy.
    No i co jeszcze. Dość tajemniczy ten rozdział, no ale większość twoich jest taka >o< Już się nie mogę doczekać, jak to się dalej rozwinie, uhuh.
    A co do Lalkarstwa - poczekam, poczekam, wierzę, że w końcu dostanę :D
    Życzę weny, czasu i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajne czekam na dalszą część :3 weny życzę! i na to opowiadanie i na resztę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest SUPER !! POdoba mi się jak JAA nie moge no. Takie tajemnicze mroczne i wgle. MEGA mi sie podoba jak piszesz, robisz to tak mandrze i wlasciwie nie mam sie co zucac, poprostu super. Czekam na kolejna czensc z niecierpliwoscia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie podoba mi się, zupełnie nie trafione w mój gust. Powodzenia, oby następne miały lepszą jakość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłabym wdzięczna, gdybyś podała powody, dla których Ci się nie podobało, wtedy będę wiedzieć jaką tematykę i formę preferujesz. c:
      (Jeżeli nie chcesz tu, pisz spokojnie na gadu.)

      Usuń
    2. Proszę bardzo, odpowiedź znajduje się na twoim gg.

      Usuń
  12. JEST Suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper. Mega mi się podoba, chce takich wiencej i wiencej.

    OdpowiedzUsuń
  13. No to tak.
    Wydaje mi się że za bardzo zrobiłaś z Deidary rozhisteryzowaną przerażoną i niespokojną dziewczynkę, która z bezsilności i poczucia skrzywdzenia przez świat uzależniła swoją egzystencję od innej istoty. Ale doceniam fakt, że poparłaś tą ideę charakteru wydarzeniami z przeszłości. Co nie zmienia faktu że dla mnie jest to trochę bardzo OOC xD Podoba mi się natomiast nawiązanie do petard i koniec pierwszego... pierwszej części(?) dialogu z Lisą. Ale że tak powiem... chłopak który całe swoje jestestwo uzależnia od jakiejś tam dziewczyny? To po pierwsze niezdrowe, po drugie... za cholerę mi do charakteru Deidary nie pasuje ._. No ale. Twoje opowiadanie, Twoje przedstawienie charakteru od innej strony niż w mandze i anime - Tyś Panem i Stwórcą. Podoba mi się również paradoksalnie pomysł że Lisa jest 10-letnią dziewczynką. Kiedy zaczęłam czytać już myślałam że jest jego dziewczyną i że "wielka miłość" sprawia że Deidara zachowuje się... tak jak się zachowuje i w ogóle już w miałam w myślach słowa "niezdrowy związek polegający na uzależnieniu się od drugiej osoby" a potem paczę - ona ma 10 lat. ...... a to o to chodzi xD
    I tak sobie czytałam, czytałam myśląc w którym momencie się pojawi Sasori, że pewnie zrobisz z tego serię i będzie dopiero w 2,3 czy 4 chapterze, po czym patrzę - Sasor siedzi na łóżku XDD
    I bardzo podoba mi się sposób w jaki go opisałaś. Nie wyjaśnię Ci dlaczego. Po prostu zobaczyłam go pod wpływem tego opisu. I ten znudzony wyraz xD
    Jednakże po opisie znowu następuje moment kiedy zamiast Deidary widzę płaczącą dziewczynkę, którą tak bardzo przytłacza i przeraża życie że no kurwa.
    A może to lekarz? Może chce mnie zabić? Mania prześladowcza xD
    Z kolei wydaje mi się że w następnym opisie Sasor jest przedstawiony trochę zbyt arogancko, no ale. To tylko moje zdanie. "Czy był wystarczająco gotów, godzien by zaabsorbować cenny czas?"
    No i zdanie "Bez niej nie było niczego, prócz czerni i strachu" na temat wartości Lisy tylko utwierdza mnie w przekonaniu odnośnie Deidary-przestraszonej-małej-dziewczynki.
    Aczkolwiek za następne "Jakim jednak prawem ta marionetka wypytywała go o podobne rzeczy? - Ktoś ty? – powtórzył." ode mnie masz plusa xD A stwierdzenie "Gdybym miał pokusić się o samoocenę… Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że uosabiam niebyt. Choć może trafniej byłoby rzec, że jestem jego początkiem i źródłem, a zarazem nawet i końcem." chyba wyląduje na mojej osobistej liście cytatów xD Jest najzwyczajniej w świecie piękne xD
    "budziła w nim cień zaufania, które dotychczas pokładał tylko i wyłącznie w małej Lisie." to poczułam że znowu kocham Twoją twórczość <3 Tylko trochę szkoda że tak szybko zniknął .w.
    Zaskoczyło mnie to że na końcu zdecydowałaś się uśmiercić Lisę (chociaż może nie powinnam używać czasownika dokonanego?) ale pomyślałam, czemu nie? Ciekawy pomysł. Chociaż Dei pewnie nie będzie się umiał pozbierać. Zupełnie i całkowicie beznadziejnie. A i opis jej wyglądu dość ładny <3 Szarzejąca skóra i przebijające się przez nią żyły są przekonujące .w.
    Nie do końca rozumiem skąd Deidarze przyszło do głowy "Czy jeśli ona zniknie, i ja zniknę? Jeśli nie istnieje beze mnie, czy ja istnieję bez niej?" no ale dobrze. Może nie jest mi przeznaczone wiedzieć. Może jeszcze biorę za mało leków xD

    W zasadzie to na początku miałam odnośnie tego fika dosyć mieszane i negatywne uczucia, ale teraz... ucieszyłabym się gdybyś zdecydowała się kontynuować. Ciekawy pomysł i o ile charakter Deidary, jak już wspomniałam, mnie nie przekonuje, to motyw z lekami i ewentualnymi urojeniami jakoś tak zachęcił mnie do dalszej lektury xD

    Natomiast do narracji trzecioosobowej nie mam absolutnie żadnych uwag.
    Jedynie to co napisałam powyżej :3

    Zdrowia i weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem mylisz się, sądzę iż ma ona to zaplanowane, dzielenie fiku na części ma swoją wadę w tym, że może zostać odebrany w specyficzny sposób. Druga część będzie dopełnieniem, więc nie ma się czego (a przynajmniej tak myślę) obawiać. Oczywiście, wyrażam tym tylko moje zdanie.

      Usuń
  14. Hmm... Chory psychicznie Deidara, umierająca Lisa i Sasori, który w rzeczywistości jest lalką... Czytając to przyszło mi na myśl skojarzenie z "Mistrzem i Małgorzatą". Czy słusznie? Tego nie wiem...
    Ciężko mi powiedzieć cokolwiek więcej. Kreacja postaci jest ciekawa, jednak zbyt niewiele wiem na temat ich przeszłości, przyszłości i teraźniejszości...
    Sytuacja jest jeszcze mało klarowna, jednak to dopiero pierwszy rozdział. Miał on więc zachęcić, zaczarować... żeby chciało się czytać dalej...
    ...
    osiągnął swój cel :)
    Jedna mała sugestia:
    "W pokoju było cholernie duszno, powodem czego jasno i z pełnym przekonaniem był nastawiony na najwyższą siłę grzania kaloryfer, należało zatem wstać, przykręcić go i otworzyć okno." Wydaje mi się, że lepiej by to brzmiało rozbite na dwa zdania: "W pokoju było cholernie duszno, powodem czego jasno i z pełnym przekonaniem był nastawiony na najwyższą siłę grzania kaloryfer. Należało zatem wstać, przykręcić go i otworzyć okno." :)
    Inne błędy nie wpadły mi w oczy, ale to nie dziwota, gdy Hannami pisze :)
    Czekam na ciąg dalszy tego, bądź "Lalkarstwa..." :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Psychodeliczne, tak owszem. Jak dla mnie trafione w 100. Ciekawie napisane, ogółem fajna forma, pozwala się wczuć w to co czytasz (jak wszystkie twoje prace więc to mnie nie dziwi). Więc: Postać Lisy podoba mi się jako ten rodzaj podtrzymania dla chorego psychicznie artysty(o ile dobrze interpretuje) Deidary, Tak bardzo ulotna. Zarazem tak potrzebna Deida'rze na tę "cholerną wieczność". Pełne aluzji przeniesień gdzie myśli same nachodzą na siebie i faktycznie da się w nich poplątać. Postać Sasori’ego przedstawiona w marionetce, fajnie buduje atmosferę kiedy czytasz kiedy znudzony i zimny Sasori, odpowiada ledwo już logicznie myślącemu Deida'rze.
    Czyli podsumowując fabuła jak najbardziej trafiona, ładnie splecione w całość. Zdania są według mnie ułożone skrzętnie i z przemyśleniem, logicznie układa się w całość i nie ma niejasności. Atmosfera podczas czytania nadaje tej pracy bardzo interesującego charakteru...
    Chcąc jeszcze dodać, może to i moje zdanie ale... Uważam, że naprawdę ludzie powinni uważać trochę an słowa. Krytyka, krytyką ale bądźmy szczerzy piszesz to z własnych chęci, dla ludzi. Więc uważam iż, komentarze typu "Pisz lalkarstwo", "Dlaczego nie wstawiłaś lalkarstwa tylko to coś!?" itp... nie dość, że zniechęcają Cię w pewnym stopniu do pisania to jeszcze dodatkowo sugerują, ze z pozostałymi pracami jest coś nie tak, skoro ludzie drą się o "Lalkarstwo" tak chętnie. Więc otóż sądzę, że to jest na równi dobre, jak również "Autopsja". Po prostu ludzie dajcie na czas i wstrzymanie. Hannami ma życia, prace, naukę. Zluzujcie odrobinkę i pomyślcie, że to, iż nowe rozdziały i fanfick’i wychodzą w ogóle się odbywa. Rozumiem fani i tak dalej ale który fan chce by jego idol popadał w przysłowiową kurwice jak ma pisać setki tysięcy razy jedną i tą samą rzecz... Sama jestem fanką i do tego jestem cholernie niecierpliwa także, rozumiem wasze zniesmaczenie ale ludzie mają inne sprawy na głowie, powinniście też uszanować, że może Hania chciałaby mieć czas na odpoczynek po pracy a nie ślęczeć nad laptopem bo ktoś ma widzimisię... Dziękuje wygadałam się, mam nadzieje, ze niektórym przemówi do łbów a jak nie no to trudno T.T
    Życzę weny Hanna i powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo za komentarz, cieszę się, że Ci się podobało, tylko proszę - nie wypowiadajcie się za mnie jako mentorzy, jeżeli będzie taka potrzeba, sama napiszę co mi leży na duszy.c: Nie jestem żadnym zajebistym pisarzem, tym bardziej idolem, więc taki szum wokół mojej osoby jest absolutnie niepotrzebny i niewskazany. Błagam Was, nie dramujcie w ten sposób, bo raczej dla nikogo to nie jest przyjemne, a mnie jest zwyczajnie głupio. Nikt nie miał teraz bóló dópy, że nie ma Lalkarstwa, więc nie trzeba do tego nawiązywać.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Spoko, tylko wiesz kto by chciał żeby jego idol dostawał kurwicy o błahostki ;)

      Usuń
  16. ,,Hannami ma życia, prace, naukę.''
    Po pierwsze Hannami raczej nie pisze dla siebie, bo jeśli tak by było to pisałaby do szuflady, a nie prowadziła bloga.
    Nie chcę być nie miła ale jest wiele blogerów, którzy piszą jedno opowiadanie i jakoś z czasem ich styl się nie pogarsza, a odcinki są coraz lepsze. Więc może bardziej chodzi o to, że Hannami ma za mało pomysłów? Wypaliła się? Albo nie nadaję się do pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiło się trochę nieprzyjemnie, więc postanowiłam odpisać na Twój komentarz.
      Masz rację, nie piszę dla siebie - piszę dla tych osób, które chcą czytać bloga.
      I tutaj pojawia się pewna przeszkoda w postaci faktu, że każdej osobie podoba się co innego, inne rzeczy trafiają w jej gust. Z komentarzy wynika, że większości czytelników podoba się 'Lalkarstwo', ale jestem typem osoby, która bardzo nie lubi tkwić ciągle w identycznej tematyce, dlatego ten blog od początku miał być miejscem, gdzie będę publikować pojedyncze historie - to one-shoty, to chapterowe opowiadania, to jakieś miniaturki. Kolejną rzecz - od ostatniego roku piszę, w porównaniu do innych blogowych autorów, naprawdę rzadko (z różnych powodów, wliczając w to problemy zdrowotne i brak warunków do skupienia się), zatem raczej nie jest niczym dziwnym fakt, że nie rozwijam się równie szybko, co niektórzy (bo to chyba insynuujesz). Jednakże na prośbę czytelników blog nadal istnieje, ja wrzucam fiki bardzo różne, próbując po kolei nowych rzeczy - bo nie satysfakcjonuje mnie szlifowanie się tylko w jednym rodzaju utworów - i zawsze znajdzie się ktoś, kto się moimi tworami zawiedzie, no niestety. Szanuję Twoje zdanie i nie zamierzam wykłócać się, że jestem sóper i tró pisarzem ani wmawiać komukolwiek, że piszę na specjalnym poziomie, bo tak nie jest, ja dopiero się uczę, a książek wydawać nie zamierzam. Zatem jeśli nie podoba Ci się to, co publikuję – chętnie przyjmę wszelką uprzejmą krytykę, bo na tym nauka polega, a i nikt do czytania i komplementowania Cię nie zmusza.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  17. Twoje fiki są tak fajne, że ja nie moge. Czekam na kolejna czesc i na inne opki.
    Kocham to jak piszesz i cie uwielbiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Jest to opowiadanie zupełnie nie w moim stylu, ale naprawdę i szczerze mi się spodobało. Niedawno trafiłem na Twego bloga, uważam , że różni się niezmiernie w porównaniu z tymi, co czytałem zazwyczaj. Właściwie tematyka (yaoi) niezbyt mi pasuje z oczywistych względów, moja dziewczyna jest Twoją fanką, zastanawiałem się i stwierdziłem, że poczytam by jej zaimponować (wmawiając sobie ówcześnie, że mi się to nie spodoba), lecz naprawdę uważam, że jest to warte przeczytania. Jestem zwolennikiem klasycznych (hetero) relacji, ale czuję, że mogę zacząć czytać blogi i o innej tematyce. Naprawdę szacunek, za to, że twoje opowiadania nie są brutalne w swój homoseksualny sposób (co w teraźniejszych czasach jest kontrowersyjne). Jestem pewny, że odwiedzę ponownie bloga. Dziękuje, za to iż mam kolejny temat do rozmów z dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jako że pojawiło się coś w zupełnie innym klimacie to postanowiłam skomentować.
    Jestem mile zaskoczona tym opowiadaniem - jest inne niż Twoje pozostałe dzieła, wg. mnie nawet lepsze (chociaż moja optyka może wynikać z tego, iż wolę narrację trzecioosobową, zarówno w czytaniu jak i pisaniu). Zaskoczyłaś mnie taką atmosferą... pozytywnie. Wcześniej nie wypowiadałam się w komentarzach, gdyż się zwyczajnie nie odnajdywałam w tamtych klimatach - nie zwykłam mówić o czymś, czego subtelności mogę nie wychwycić.
    Teraz jednak, nie mogę się powstrzymać. :)

    Po pierwsze, bardzo spodobał mi się pomysł z chorobą psychiczną.
    Tekst "Przecież wziąłem leki" niezmiernie mnie rozbawił, głównie dlatego, że ostatnimi miesiącami stał się on moją ulubioną wymówką, odpowiedzią a zarówno pytaniem. Niezmiernie fascynują mnie wszelkie zaburzenia psychiczne, nawet teraz, gdy znalazłam się po drugiej stronie lustra.

    Po drugie, zachwyciła mnie metafora z samego początku drugiej części, ta o trupich rękach i porażce - ach, przepadam za tego rodzaju mrocznymi porównaniami.

    Po trzecie, kilka drobiazgów, które niezmiernie przypadły mi do gustu:
    - zapachowa świeczka;
    - zmięte, stare bilety;
    - atrament/krew;

    Po czwarte, znów powracamy do, tak bliskiego mi, tematu psychiki:
    "ograniczały się jedynie do braku wszechobecnego lęku i odrzucenia. Braku poczucia winy za całe zło świata, za swoją własną bezsilność, za to że ludzkość powoli, ohydnie chyliła się ku upadkowi." - to bardzo dobry opis. Bardzo. Trochę przypomina mi to objawy borderline, chociaż tego rodzaju obsesyjne odczucia (zwłaszcza dot. "porzucenia", "opuszczenia") pojawiają się także przy innych zaburzeniach osobowości.

    Ogólnie Deidara, jako postać, zawsze jakoś tak kojarzył mi się z Raskolnikowem - w sumie nie do końca umiem to uzasadnić.

    Na koniec chciałabym poruszyć pewną kwestię.
    Mianowicie - tak sobie czytam komentarze pod Twoimi opowiadaniami i nawiedziła mnie refleksja, że spora część ludzi zagląda tu ze względu na znane im postacie - pytanie ile z tych osób rzeczywiście analizuje sam styl Twoich dzieł, ich atmosferę, ekspresję, i to ile w nich jest z ciebie samej.

    Przeginam? Przekombinowałam?
    Dla mnie to niestety norma.
    Zgubiłam wątek.

    Kończę mój pierwszy, i mam nadzieję, że nie ostatni komentarz, życzeniami Weny i Motywacji.

    Jak zechcesz pogadać o literaturze (<3) lub sztuce to wiesz, gdzie mnie znaleźć.


    OdpowiedzUsuń
  20. Jest tak za*****te, że ja poprostu nie moge. Super, cool.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo przyjemnie zrealizowana idea. Tylko, nie wiem jak to dalej rozwiniesz. Gdy czytałam, o ile dobrze wszystko zrozumiałam, to wydaje mi się, iż "Spectrum I" jest tekstem pod pewnym względem paralelicznym do "Białej izby". I tutaj, jak dla mnie, jest dość przewidywalny. Nie wiem jak to dalej rozwiniesz, jednakże już domyślam się zakończenia. Obym się myliła ^^ Z oceną bardziej wnikliwą, poczekam, aż przeczytam napis "koniec", bo niezbyt lubię oceniać coś fragmentarycznie, ponieważ wiadomo, trafia się lepiej, gorzej. A jak już się ma ostatnie zdanie przed oczami, wtedy na podstawie całości można wysnuć najbardziej rzetelną opinię.

    Pozdrawiam i życzę natchnienia do dalszej pracy twórczej ! ^^

    OdpowiedzUsuń