Dobry dzień. :D
Dziś mam dla Was nowiutką dwójeczkę "Lalkarstwa". Pisanie tego od nowa sprawia mi więcej frajdy niż myślałam, że będę z tego mieć. Mam nadzieję, że Wy też się dobrze bawicie, czytając.
Wszelkie sugestie czy uwagi, jak zawsze mile widziane!
Dajcie znać, jak się podoba. :)
Enjoy!
Notę dedykuję wszystkim czytelnikom, którzy pamiętają jeszcze o mnie i moim małym zakątku internetów.
Bez Was spisałabym tego bloga na straty.
Wielkie, kochające Dziękuję!
----------------------------------------------------------------------
Zegar tykał głośno.
Było już dwadzieścia po ósmej.
Pakowałem w skupieniu całe potrzebne badziewie, ukradkiem zerkając na bezlitosne wskazówki i skrupulatnie omijając Hidana wzrokiem. Nie było to łatwe, zważywszy że żarł właśnie śniadanie po drugiej stronie tego samego stołu. A przynajmniej żarł do chwili, gdy nie powiedziałem mu, dokąd się wybieram.
Hidan - mój współlokator - swoim małym móżdżkiem nie pojmował niestety wielu rzeczy, w tym wagi obecnej sytuacji, czego zresztą wcale od niego nie oczekiwałem. Tak naprawdę, to stroniłem od niego jak się da, do czasu aż pomogłem mu niechcący uzewnętrznić się do profesora ekonomii, który przypadkiem nauczał tego dziadostwa również na moim wydziale.
Na pewno pomogłoby mi to w zdawaniu, gdybym odrzucił twardą męską przyjaźń psychopatycznego kochanka wykładowcy. Czemu nie wpadłem na to wcześniej…?!
- Ty naprawdę zamierzasz tam iść - oznajmił z niedowierzaniem. Gdyby mógł unieść wyżej brwi, odleciałby na nich w powietrze.
- Zaskakujące masz tempo dedukcji - odparłem jadowicie, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
- Chcesz się z nim przespać, to się prześpij, a nie odpierdalaj manianę - poradził tonem znawcy, na powrót skupiając się na przypalonej jajecznicy. Podniosłem na niego zirytowany wzrok, ze zgrzytem dopinając torbę.
- Jak cię swędzi, to wiesz którędy do katedry.
- Chcesz w ryj?
Uśmiechnąłem się złośliwie, obserwując odmalowującą się na jego twarzy wściekłość. Biedny, mały mięśniak. I tak nic by mi nie zrobił. Układ z profesorem Kakuzu na jego nieszczęście działał w obie strony. Bardzo zresztą zabawnie i ekonomicznie. Hidan zyskał kogoś, komu może się po pijaku wyjęczeć za całe zło świata, a ja zyskałem ochronkę od jego sadystycznych zapędów i spore fory na ciężkich egzaminach. Właściwie, to uczyłem się całkiem nieźle, i mógłbym nawet starać się o stypendium, gdyby nie to osrane lalkarstwo. Należało więc zacisnąć zęby i zmierzyć się z demonem, póki jeszcze był na to czas.
Lepiej nie, bo jeszcze się podniecisz, a ja zaraz wychodzę - parsknąłem śmiechem, w ostatnim momencie uchylając się przed brudnym widelcem, zanim porwałem torbę i uciekłem do przedpokoju. Jego rozdarte obelgi towarzyszyły mi do momentu, aż zamknąłem za sobą drzwi, przyprawiając mnie o dawkę całkiem niezłego humoru. Właściwie, zdążyłem już przywyknąć do jego specyficznego sposobu bycia i przestało mi to przeszkadzać parę miesięcy temu. Czasem nawet dało się z nim normalnie porozmawiać (zwłaszcza i przede wszystkim po sake). No i był jedyną osobą, podzielającą otwarcie moją orientację, z którą mogłem się czuć swobodnie, a nie jak osaczony królik w zagrodzie wilków.
Niełatwo było być długowłosym blondynem pośród obu płci napaleńców, oj nie.
Być może nie powinienem wcale narzekać, ale po mamusi byłem w połowie europejczykiem, przez co odziedziczyłem dość niecodzienną urodę, przyciągającą do mnie onieśmielone panienki w lolicich ciuszkach lub - ze skrajności w skrajność - subtelnych jak głaz klubowych jaskiniowców, których jedynym instynktem przetrwalnym jest kopulacja z wszystkim, co żyje.
Westchnąłem ciężko, poprawiając torbę na ramieniu, i wyszedłem z klatki prosto w poranną sobotnią rzeczywistość.
Czy byłem zestresowany? Szczerze, nawet nie wiedziałem, że aż tak się tym wszystkim przejmuję. Oczywiście, niczego tak nie pragnąłem jak zostać sławnym artystą z dobrym kierunkowym wykształceniem, ale teraz, kiedy zdałem sobie sprawę ze swojej sytuacji, zacząłem żałować braku podręcznych tabletek uspokajających.
Próby przemawiania do siebie samego terapeutycznym tonem (ignorując spojrzenia przechodniów) chyba tylko pogarszały sprawę. Mijałem kolejne, nawet o tej porze zatłoczone ulice, trzymając się zdrowych zmysłów tylko dzięki świadomości wieczornej popijawy.
Większość moich znajomych wiedziała już na czym stoi - albo zdali, albo nie. A ja musiałem wytrzymać presję zawieszenia pomiędzy jednym a drugim stanem, zdany na łaskę rudego Abaddona, modląc się o litość do wszelkich instniejących bóstw.
Nerwowy odruch sprawdzania w telefonie godziny towarzyszył mi przez całą podróż metrem, która - miałem wrażenie - ciągnęła się w nieskończoność. Mieszkając od lat w Japonii trudno nie przywyknąć do konieczności dopasowywania się ciałem do pionowych powierzchni płaskich, zwłaszcza w komunikacji miejskiej, nie drgnęła mi więc nawet powieka, kiedy czyjeś kolano staranowało mi dolną część pleców, która akurat od ściany odstawała.
Z metra wydostałem się standardowo wymięty jak po dzikim seksie, błagając w duchu żeby profesor tego faktu nie skomentował.
Doprawdy, byłem naiwny.
Sasori Akasuna mieszkał w dzielnicy dla dobrze prosperujących ludzi, znaczy się, na ludzki - snobów. Czego zresztą można się było spodziewać. Był raczej dobrze opłacany przez GeiDai, a swoją drogą prowadził własną działalność marionetkową, z której pewnie miał kokosy. Jego umiejętności rzeźbienia w drewnie były na tyle znane i cenione, że lalki spod jego rąk trafiały do teatrów i muzeów na całym świecie. Nic więc było dziwnego w fakcie, że postanowił odciąć się od życia z plebsem i postawił sobie uroczy domek na peryferiach, w otoczeniu samego inteligenckiego towarzystwa. Co śmieszniejsze, dokładnie w tej samej dzielnicy, parę domków dalej, egzystował również wspomniany wcześniej profesor ekonomii, u którego z kolei częste i intensywne wizyty składał mój serdeczny przyjaciel Hidan.
Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się wrednie do siebie samego. Chyba nic nie sprawiało mi takiej satysfakcji jak wyprowadzanie go z równowagi.
Powiodłem wzrokiem po numerach i odnalazłem cel mojej podróży, schludny domek otoczony pedantycznym ogródkiem. Zerknąłem na czas. Było za dziesięć.
Podszedłem wolno pod bramę, oglądając się ukradkiem czy ktoś mnie widzi, jakbym co najmniej zamierzał tę posesję rozgrabić i uciec z workiem na plecach. Batalia w mojej głowie była sroga. Czy za dziesięć to już czas, czy jeszcze niegrzecznie? A co, jak każe mi czekać pod drzwiami, bo “dziewiąta to dziewiąta”?
Byłem w stanie wyobrazić sobie wiele w jego wykonaniu, kręciłem się więc na pięcie przez parę minut, zanim nacisnąłem dzwonek. Serce waliło mi jak młot. Nigdy w życiu nie dostałem takiego skoku adrenaliny od wciśnięcia guzika. Po co komu ekstremalne sporty, jak można iść na korki do Akasuny?
Zamek przy bramie zaharczał tak głośno, że prawie podskoczyłem. Bogom dzięki, nie stało się to, bo byłem pewien że obserwował mnie przez okno i nie omieszkałby uraczyć mnie stosowną złośliwością. Pchnąłem żelazne drzwiczki i sztywnym krokiem pokonałem odległość, dzielącą mnie od ogrodzenia do zdobionych, drewnianych wejściowych drzwi.
Klamka szczęknęła.
Bębniący w uszach puls prawie mnie ogłuszał.
Miałem ochotę odwrócić się i uciec, ale było już za późno. Drzwi otwarły się, a w progu stał on.
- No kto by pomyślał. - Usłyszałem gdzieś z oddali świadomości.
- Dzień dobry.
Uśmiechnąłem się nerwowo, całą siłą woli starając się nie odwrócić wzroku. On naprawdę robił to celowo. Stał przede mną w niedopiętej białej koszuli i zarzuconym na ramiona, niezwiązanym jeszcze krawacie. Nagle doznałem trudności w oddychaniu.
- Dzień dobry, w istocie. Wejdź. - Uchylił drzwi szerzej i gestem zaprosił mnie do środka, a ja posłusznie przekroczyłem próg, z namaszczeniem poczynając rozwiązywać buty. Czułem nad sobą ten parszywy, pełen złośliwej satysfakcji uśmieszek, który przywołał na twarz natychmiast gdy mnie zobaczył. Co było z nim nie tak? - Co prawda zaskoczyłeś mnie dwie minuty przed czasem, ale nie szkodzi. Zdążyłem na szczęście narzucić ubranie.
- Profesor wybaczy, nie chciałem się spóźnić - odparłem, nienawidząc go za granie na mojej wyobraźni. A wszystko wina tego kretyna, Tobiego. Gdyby nie powtórzył, komu nie trzeba, co paplałem po pijaku, Akasuna nie dowiedziałby się, co myślę o jego fizyczności i sposobie, w jaki niestety moje ciało upodobało sobie na nią reagować. Miałem nadzieję, że będzie cierpiał za to długo i boleśnie. Tak, jak ja, dzięki jego niewyparzonemu jęzorowi.
Profesor uśmiechnął się tylko, zwinnie związując krawat, i zaczekał aż zdejmę buty. Potem ruszył w głąb domu, a ja zaraz za nim.
Czułem się absolutnie nieswojo na terenie wroga. Jego dom był urządzony minimalistycznie, ale z gustem i dbałością o szczegóły. A przede wszystkim, panował tam nieskalany niczym porządek. Przez chwilę zastanawiałem się, jakim cudem udaje mu się uzyskać taką czystość wszelkich powierzchni, przywołując w myślach obraz mojego osobistego chlewu w dzielonym z Hidanem mieszkanku. Ale ja nie byłem profesorem, ani nie miałem trzydziestu lat. Ani też nie lubiłem sprzątać. W sumie, to syf pomagał mi się skupić, był całkiem swojski. A tutaj? Gdy dotarliśmy do obszernego salonu, wskazał na otoczony krzesłami, również drewniany stół i polecił:
- Rozłóż sobie rzeczy na stole i usiądź. Pójdę po teczkę i zaraz do ciebie przyjdę. Napijesz się czegoś?
Tak, wódki poproszę.
- Wystarczy szklanka wody, jeśli to nie problem - odrzekłem, wykładając zawartość torby na blat.
Akasuna uniósł brwi, ale nie odezwał się. Zamiast tego wyszedł i wrócił po paru minutach z neseserem i butelką wody, po czym sięgnął do witrynki po szklanki. Jedną postawił przed sobą, drugą przede mną i obie napełnił. Brandy.
- Nie pal przede mną wzoru cnót, Kawamoto - uciął, zanim zdążyłem zaprotestować. Wyprostowałem się sztywno na krześle, obawiając się coraz bardziej wyniku tego spotkania. Tymczasem on, jakby nigdy nic, usiadł po mojej prawej stronie i przysunął sobie literatkę.
- Dziś będziemy uczyć się od podstaw tego, co z taką lubością zwykłeś ignorować na zajęciach. Oczekuję, że poważnie się przyłożysz, bo jest to twoja ostatnia szansa.
Pokiwałem w milczeniu głową.
- Zamierzam wyciągnąć cię co najmniej na cztery plus, bo to jest dla twoich zapałów absolutne minimum. Nie życzę sobie, żebyś w dalszym ciągu deptał swój potencjał i będę traktował to jako osobistą urazę, żeby była jasność.
Uśmiech na jego twarzy przybrał sadystyczny wyraz, gdy odczekał, by złapać moje spojrzenie. Przełknąłem ślinę. Osobista uraza profesora Akasuny była ostatnią rzeczą, której w życiu potrzebowałem, zaraz po widoku nagiego Tobiego i nie zdaniu semestru.
- A co, jeśli…
- Jeśli się nie przyłożysz i swoim starym zwyczajem sprawę olejesz, będę traktował cię jak każdego innego studenta w twojej sytuacji. Krótko mówiąc: wylecisz. Rozumiemy się?
- Tak jest.
Przeniosłem spojrzenie na szklankę brandy i zdrętwiałymi palcami objąłem zimne szkło. Upiłem łyk. Wrażenie, że trunek ma robić za psychiczne znieczulenie, pogłębiało się.
- To teraz skup się i słuchaj mnie uważnie, bo dwa razy powtarzał nie będę. - Przysunął sobie długopis i czystą kartkę. - Podstawą w budowaniu lalek jest znajomość materiału, w którym rzeźbisz, następnie znajomość mechanizmu stawów i oczywiście anatomia modelu, na którym się wzorujesz. Bez tej wiedzy nie wiesz nawet, jak dobrać narzędzia ani jak stworzyć stabilną, poprawną konstrukcję. Przede wszystkim, Kawamoto - i zapamiętaj tę radę dobrze - ucz się logicznie myśleć i uważnie, okiem artysty patrzeć
***
Umarłbym ze wstydu, gdyby zobaczył, jak jego teoria sprawdziła się w moich spodniach.
Początkowo byłam dość sceptycznie nastawiona do serii II, ale teraz widzę że to świeże spojrzenie na ten temat i coraz bardziej mi się zaczyna to podobać. Ciekawy jest również fakt że trochę zmieniła się rola Hidana jak dla mnie na plus. Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejną część! ♡
OdpowiedzUsuńStaram się dociągnąć te rzeczy, o których w ogóle nie myślałam wcześniej i przez które właśnie chciałam napisać wszystko od nowa. Dobrze, że widać efekty. :D Im dalej będę szła, tym więcej nowych rzeczy się pojawi, właściwie fabuła będzie szła w zupełnie inną stronę i będzie bardziej przemyślana, dopracowana.
UsuńDzięki za motywacjęi pozdrawiam!
To było cudowne i podoba mi się powolne rozkręcanie ��
OdpowiedzUsuńBudowanie napięcia robi połowę roboty.( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńDzięki za ciepłe słowo!
Widząc notkę o mało co nie oszalałam z radości! Jak ja kocham to opowiadanie! Szkoda, że ten pocałunek był tak krótki. Mam nadzieję, że w kolejnej notce Sasori bardziej podręczy Deia hihi :D duuużo weny życzę. Buziaki :*:*:*
OdpowiedzUsuńMuszę powoli rozkręcać akcję, żeby nie zmaścić tego jak za pierwszym razem. :D Będzie się działo, oj będzie...
UsuńDzięki za motywację, pozdrawiam!
Choć nie znoszę pisać komentarzy, twoje dzieło aż się o to prosi. Czytam Lalkarstwo niemal od samego początku i żałowałam, gdy ogłosiłaś, że zamierzasz stworzyć je od nowa. Pomyślałam: "Jak to? Przecież to jest genialne, moje ulubione SasoDei, jak można napisać je lepiej i od nowa?". Po przeczytaniu dwóch pierwszych rozdziałów jestem już pewna, że nie mam czego żałować :) Nowa wersja (choć póki co krótka) jest cudowna, powolne tempo, stopniowe budowanie napięcia, troszkę inny Hidan (który szczerze jest moją ulubioną postacią z Naruto), no i oczywiście Deidara, który jest buntowniczym ciapciusiem oraz ironiczny Sasori, który jest mistrzem - tak moim skromnym zdaniem. Idealnie oddałaś jego opanowanie, a fakt, że zamiast brać od razu naszego blondynka, zaczyna się z nim droczyć - po prostu radość dla mych oczu, które uwielbiają napięcie seksualne XD Życzę ci dużo weny i z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały oraz rozwój akcji :)
OdpowiedzUsuńKurczę, dopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz. xD Proszę o wybaczenie! Cieszę się bardzo, że nie zawodzisz się nową wersją Lalkarstwa, dołożę starań, żeby było tak do samego końca! Każde słowo krytyki lub pochwały jest dla mnie ogromnie ważne, dlatego dziękuję pięknie za komentarz. :) Będzie się działo, zapewniam!
UsuńPozdrawiam!
Ah, ten Akasuna. Taki zły i podły. Kri. W zasadzie uwielbiam tą część, chyba właśnie przez to 'testowanie teorii'
OdpowiedzUsuń'zdany na łaskę rudego Abaddona, modląc się o litość do wszelkich instniejących bóstw.
Po co komu ekstremalne sporty, jak można iść na korki do Akasuny? ''
Kocham te teksty. xD