SasoDei - Lalkarstwo w pigułce II


No hej. c:
Zgodnie z obietnicą, wstawiam drugą część 'Lalkarstwa w pigułce'. Wpadł mi do głowy pomysł na rozwinięte tego w dłuższe opowiadanie, mam nawet spory kawałek następnego rozdziału, więc będzie tego więcej.

Dziękuję wszystkim za czytanie moich tworów i opinie, bardzo mi pomagają.

Z dedykacją dla Gnojka i Haraise.♥

Zapraszam do czytania.
_____________


- Hej, Deidara, idziesz z nami do klubu? – Zawołał za mną kumpel, kiedy wyszedłem z ostatnich zajęć, zmierzając korytarzem do drzwi głównych.
- Dzisiaj nie mogę – odparłem, uśmiechając się nerwowo. – Mam coś do załatwienia.
- W razie czego wpadaj. – Puścił do mnie oko i oddalił się w przeciwną stronę. Wypadłem szybko z akademii, resztę drogi do metra pokonując biegiem, i w ostatnim momencie dopadłem pociągu do Shinjuku. Z westchnieniem ulgi wcisnąłem się pomiędzy metalową rurkę i drzwi, po czym wsadziłem w uszy słuchawki, by nie myśleć o tym, co za chwilę mnie spotka.
Po jakichś dziesięciu minutach dojechałem do mojej stacji i wysiadłem, kontynuując podróż z kwaśną miną.
To już był naprawdę szczyt ostateczności, żebym, zamiast na imprezę z kumplami, musiał zapychać na korepetycje z lalkarstwa. W dodatku z NIM. Odrzuciłem od siebie myśl o naszym ostatnim sam-na-sam, usiłując powstrzymać wypływające na twarz rumieńce. Naprawdę byłem chory.
Parę minut później znalazłem się prawie u celu. Szybkim krokiem minąłem rząd jednorodzinnych domków, by zatrzymać się przy ostatnim, najmniejszym. Wszedłem powoli po schodkach, by stanąć przed drzwiami, i nacisnąłem dzwonek, obmyślając wszystkie możliwe plany ucieczki.
A co, jeśli…?
Z zamyślenia wyrwał mnie chrzęst zamka. Drzwi otwarły się, a w progu stanął sam Akasuna – jak zwykle poza uczelnią – w niedopiętej czarnej koszuli, niedbale zawiązanym bordowym krawacie, jedną ręką w kieszeni luźnych spodni i z prowokująco-seksownym uśmieszkiem na twarzy.
- Ah, to ty – przywitał mnie, opierając się ramieniem o framugę. Poczułem, że moje nogi zamieniają się w galaretę.
- Dzień dobry – wybełkotałem, nie patrząc mu w oczy. Ten dupek robił to celowo.
- Wejdź – rzucił krótko, odwracając się do mnie tyłem i wchodząc głębiej do mieszkania. Rozebrałem szybko kurtkę i buty, po czym poszedłem za nim do salonu, gdzie stanąłem na środku pokoju, tępym wzrokiem obserwując jego poczynania.
Co robił? Otóż, nucąc jakąś złowieszczo wesołą melodyjkę, odwrócony tyłem do mnie, grzebał w szafce, aż wydobył z jej mrocznej – i zagraconej – czeluści kartkę papieru i naostrzony ołówek. Następnie usadowił się w szerokim fotelu, chuchnął na rysik i spojrzał na mnie, uśmiechając się w wyjątkowo pokrętny sposób.
- Rozbierz się.
- Co? – Zamrugałem szybko, a plecak osunął mi się po ramieniu.
- Nie „co”, tylko „słucham”, Deidara – odparł chłodnym, profesorskim tonem, mimo wszystko uśmiechając się bezczelnie. – To, co usłyszałeś.
- Ale po co? – jęknąłem żałośnie. To była ostatnia rzecz, jaką miałem ochotę przy nim robić. A przynajmniej w takiej sytuacji.
- Widzę, że wyjątkowo ci zależy, żeby zostać wylanym z akademii – osądził, posyłając mi wymowne spojrzenie. Stałem przez chwilę osłupiały, po czym nabrałem powietrza w płuca, z zamiarem powiedzenia mu wyraźnie, co myślę o nim i jego debilnych zboczonych metodach, ale w porę ugryzłem się w język.
- Nie ma mowy – burknąłem tylko, poprawiając plecak na ramieniu. – Nie zrobię tego.
- Czyżbyś się wstydził? – spytał rozbawionym tonem.
Poczułem nieodpartą chęć oklejenia mu głowy taśmą klejącą. Nie musiałbym oglądać jego prowokujących uśmieszków ani słuchać tego erogennego głosu.
Spojrzałem na niego z oburzeniem i prychnąłem, jednak moje policzki zapiekły mnie zdradziecko.
- A niech mnie, Kawamoto wstydzi się rozebrać. – Zaśmiał się z niedowierzaniem. – Bardzo dziwne, zwłaszcza po twoim ostatnim.
- Jakim…?
Kącik jego ust uniósł się do góry.
- Już nie pamiętasz, jak ślicznie jęczałeś, żebym…
- Dobra, dobra, zrobię to! – przerwałem mu ze złością, chcąc zachować jakieś resztki honoru, po czym cisnąłem torbę pod jego nogi i, ociągając się, zdjąłem koszulę, a potem spodnie.
Założyłem ręce na piersiach, a on spojrzał na mnie wyczekująco.
- O nie – uprzedziłem jego wypowiedź. – Do naga się nie rozbiorę.
Bo dlaczego niby miałbym to zrobić? I tak czułem się niepojętnie głupio, że zachowałem się jak dziwka wtedy na uczelni. Może i podobał mi się fizycznie, ale w gruncie rzeczy dalej pozostawał tym samym egoistycznym skurwielem, który robił wszystko, żebym wyleciał z akademii.
- Masz aż takie opory? – Uniósł brwi. – Skoro tak, to usiądź na tym krześle.
Zdziwiony, że tak szybko odpuścił, przysunąłem do siebie drewniane krzesło i usiadłem na nim, uwzględniając jego życzenia, co do mojej pozy. Mimo, że moja twarz była odwrócona do niego profilem, kątem oka widziałem jak bada mnie dokładnie wzrokiem, każdy centymetr mojego ciała, z niesamowitą dokładnością i skupieniem. W końcu odetchnął głęboko i zaczął rysować.
Paręnaście minut później odłożył ołówek na stół, wyrywając mnie tym samym ze stanu uśpienia.
- Możesz się ubrać. – Usłyszałem jego rzeczowy ton. Nieco zdezorientowany, wstałem i wciągnąłem na siebie ubranie, zastanawiając się co właściwie zamierza zrobić z tym szkicem. Odpowiedź nadeszła, zanim zdążyłem zadać pytanie.
- Chodź tutaj – polecił, siadając na kanapie za stołem. Usadowiłem się obok niego i spojrzałem na kartkę, co wywołało u mnie nagły atak samozadowolenia. Oho, opłacało się o siebie zadbać. Chyba, że po prostu trochę poniosła go wyobraźnia… Chwila, ja naprawdę aż tak dobrze wyglądam?!...
Z głębokich przemyśleń na temat mojej aparycji wytrącił mnie miękki głos Akasuny.
- Teraz, na podstawie tego szkicu, stworzysz plan marionetki – oznajmił, podsuwając mi czystą kartkę, ołówek i gumkę.
Oderwałem wzrok od rysunku i przez chwilę wpatrywałem się w jego twarz jakby właśnie oznajmił, że zamierza zostać operatorem wózka widłowego.
- Marionetki? – powtórzyłem głupio.
- A czego się spodziewałeś? – Po raz kolejny uniósł brwi, robiąc powątpiewającą minę. – Zamierzam nauczyć cię chociaż podstaw lalkarstwa, półgłówku. A może wolisz wylecieć z akademii?
Otworzyłem usta, po czym zamknąłem je więc na powrót, z miną zbesztanego dziecka chwytając w rękę ołówek i pochylając się nad kartką.
- To głupie – burknąłem cicho i natychmiast dostałem po łbie od tego jebanego sadysty. Wstał i zmiażdżył mnie wzrokiem.
- Radzę ci się skupić i zrobić to jak należy, bo moja cierpliwość ma swoje granice – stwierdził dobitnie. – Wrócę tu za dwadzieścia minut.
Z włoskami zjeżonymi na karku, mściwym spojrzeniem odprowadziłem go do drzwi, które kulturalnie za sobą zamknął.
- Pieprzone lalkarstwo – prychnąłem, zirytowany.
- Co powiedziałeś?! – Usłyszałem natychmiast gdzieś z głębi mieszkania. Podskoczyłem ze strachu, ze zgrozą rozważając możliwość, że ten psychopata założył mi podsłuch. Jezu, gdzie ja się znalazłem…
Porzucając dalsze modły, zebrałem się w końcu w sobie, zaczynając tworzyć ów szatański projekt, który miał zadecydować o dalszych losach mego nędznego żywota.
Przez pierwsze pięć minut gapiłem się bezmyślnie na szkic, prowadząc ciężkie rozmyślenia nad sposobem, w jaki powinienem to zrobić i panicznie usiłując przypomnieć sobie jak wyglądało to na ćwiczeniach. Oczywiście moja pamięć, co do tego wykładu, ziała wielką czarną dziurą. Westchnąłem więc z boleścią i przystąpiłem do dzieła, wznosząc w duchu błagalne prośby, by efekt nie był aż tak tragiczny.
Piętnaście minut później drzwi do pokoju otwarły się, a Akasuna wszedł do środka.
Spojrzałem z przerażeniem na swój projekt, który przypominał porozwalane na kartce segmenty ciała Barbie, pozbawione jeszcze jakichkolwiek łączeń i stawów, bo nie byłem w stanie sobie przypomnieć ani jednego wzoru z ćwiczeń. Jest źle…
Wyprostowałem się sztywno, wbijając wzrok w przeciwległą ścianę, a on stanął nade mną i spytał:
- Skończyłeś?
Po czym jego spojrzenie padło na moje dzieło.
Najpierw zmarszczył brwi, potem wytrzeszczył oczy, a następnie zrobił wściekłą minę, by w końcu palnąć się otwartą dłonią w czoło i po raz kolejny przywalić mi w łeb.
- CO TO JEST? – spytał, wpatrując się z głęboką odrazą w mój projekt i wskazując go dłonią.
- Projekt – odparłem zgodnie z prawdą.
- Czy ty NAPRAWDĘ jesteś pozbawiony zdolności myślenia? – Przetarł twarz dłońmi w wyrazie skrajnego załamania. Teraz wyglądał, jakby miał za chwilę popełnić samobójstwo.
- Więc pokaż mi jak mam to zrobić! – Wkurzony, wcisnąłem mu ołówek w ręce i pociągnąłem za rękaw, by usiadł na kanapie.
- Jeszcze raz zobaczę, że przysypiasz na ćwiczeniach, a osobiście dopilnuję, żeby cię wylali – zagroził, wyraźnie zirytowany moją ignorancją. – A teraz patrz uważnie, bo pokażę ci to raz, tylko RAZ. Reszta to twój problem.
Założyłem ręce na piersi, mrużąc oczy, a on przyciągnął do siebie czystą kartkę i w pięć minut rozrysował doskonały plan marionetki, która wyglądała jak moja szczegółowa podobizna.
- Tak powinno to wyglądać – oświadczył chłodno.
Wbiłem wzrok w jego dzieło, porządnie zgaszony jego jakością  w stosunku do czasu wykonania. Słyszałem, że jest geniuszem, ale dopiero teraz w pełni przyjąłem to do wiadomości.
- Weźmiesz to ze sobą do domu i przyniesiesz mi chociaż podobny do mojego projekt. – Podsunął mi pierwszy szkic, który zrobił, po czym spojrzał na mnie z dziwną determinacją. – Masz jedną szansę, zrozumiałeś? Już i tak naginam dla ciebie przepisy, powinieneś dziękować mi na kolanach.
- Tak, tak, wiem – mruknąłem pod nosem z cieniem wdzięczności.
Siedziałem przez chwilę w milczeniu, kątem oka obserwując jak opadł plecami na oparcie, przymykając oczy. Wyglądał na zmęczonego. Podniosłem się z kanapy i już chciałem zacząć się zbierać, kiedy spytał nagle:
- Jesteś głodny?
- Nie – skłamałem. W tym momencie rozległo się donośne burczenie, dochodzące z mojego żołądka.
- Uchylę się od komentarza – podsumował, patrząc na mnie jak na idiotę, po czym wstał, zmierzając do drzwi. – W takim układzie ruszaj się, idziemy coś zjeść.
Wykonałem serię dziwnych ruchów rękoma i zrobiłem żałosną minę.
- Możesz przetłumaczyć? – Teraz jego mina wyrażała poważną troskę o stan mojego zdrowia psychicznego, połączoną z politowaniem.
- Jestem spłukany – odparłem, czując że pieką mnie policzki.
- Nie pytałem, czy masz pieniądze. A teraz, jeśli łaska, ubieraj się – rzucił tylko przez ramię, wychodząc do przedpokoju.
Jęknąłem, biorąc z podłogi torbę, i wywlokłem się za nim w chłodną wiosenną noc.
*

Dziesięć minut później przepychaliśmy się przez dziki tłum ludzi, kłębiący się w jednej z ciasnych uliczek na Shinjuku ni-chome. Migające światła reklam i szyldów z każdej strony atakowały ostrymi kolorami moje biedne oczy, a dobiegające zewsząd dźwięki przeróżnej muzyki sprawiały, że czułem się jak porządnie wstawiony. Miało to widoczne skutki, bo po krótkiej chwili prawie wpadłem na wyłaniającą się nagle spomiędzy ludzi latarnię, przed czym uchronił mnie jedynie refleks Akasuny. Zbeształ mnie i resztę drogi prowadził za rękę, ignorując moje oburzenie i protesty. Z zażenowaniem stwierdziłem, że podoba mi się ciepło jego dłoni. I ten specyficzny sposób, w jaki mnie trzymał.
Właściwie, czy on ma dziewczynę…?
Kiedy zdałem sobie sprawę, o czym myślę, opierdoliłem się ciężko w myślach, a za chwilę zostałem wepchnięty do małej restauracji, urządzonej w angielskim stylu.
Akasuna zaciągnął mnie do małego stolika w najciemniejszym kącie lokalu, po czym zamówił jakieś jedzenie, wciąż nie zważając na moje obiekcje.
- Oddam pieniądze jak dostanę stypendium – burknąłem zażenowany, kiedy wrócił.
- Za pieniądze ze stypendium masz kupić wreszcie porządne dłuto, bo to, którym posługujesz się na ćwiczeniach, wygląda jak dzieło człowieka pierwotnego – odparł, mierząc mnie chłodnym spojrzeniem.
Już chciałem to jakoś skomentować, kiedy do stolika podszedł kelner, niosąc wielką pizzę. Postanawiając nie zastanawiać się nad istotą absurdu włoskiej pizzy w angielskiej restauracji, opanowałem ślinotok i spojrzałem dziękczynnie na Sasoriego.
- Ja naprawdę… - zacząłem błogim tonem, kiedy przerwał mi ów pracownik restauracji, który nie odszedł jeszcze do baru.
- Dawno cię tu nie było, Sasori – powiedział nagle kelner, posyłając ociekający perwersją uśmiech do Akasuny. Podniosłem na niego zdziwione do granic spojrzenie i zwątpiłem do reszty. Ten dziki facet wyglądał, jakby uciekł właśnie od kochanki, nie jak obsługa restauracji. Pchnięty nagłym przeczuciem, rozejrzałem się po wnętrzu lokalu, by ze zgrozą stwierdzić, że siedzą tam same jednopłciowe pary.
Czy ten skończony psychol zabrał mnie do gejklubu...?!

15 komentarzy:

  1. Rany jakie to jest genialne XD i przegenialnie sie zapowiada,a skoro masz pomysl zeby zrobic z tego cos dluzszego to masz we mnie wyznawce :P a przy opisie Sasoriego na poczatku, to az zrobilo mi sie goraco... :) Czekam z niecierpliwoscia na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha reakcje Dei'a są zajebiste xD Uwielbiam sposób w jaki piszesz i chcialabym aby notki pojawiały sę częściej. tak apropo będzie część dalsza prawda?? pozdroo twoja wielka i oddana fanka RukiaSan :*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, no. Końcówka mnie zabiła :D Hm, pierwsza część była fajnie erotyczna, druga bardziej skupiała się na nauce :D W sumie niezły miałaś pomysł, ja bym tego nie wymyśliła. Chociaż nie pogardziłabym trzecią częścią tego cuda :3 Sasori był po prostu genialny, taki draniowaty, ale opiekuńczy jednocześnie.
    Dlaczego, kiedy szkicował Deidarę miałam przed oczami scenę z Titanica? O.o
    Moje SasoDei kiełkuje, więc niedługo powinno się pojawić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. oł jeee, uroczy wypad do gej klubuu~
    Teraz bardzo dobrze widać jakie grzeszne myśli ma Sasori patrząc na swojego ucznia, najpierw każe mu się rozbierać, a potem prowadzi po gejklubach, okazuje się nawet, że jest bywalcem takich miejsc, nieładnie Sasori~~ xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, jak zwykle ;D Hm... A może nawet lepsze? Mam nadzieję na tasieeeeemca. ^^ Oficjalnie przenoszę się z Peinizmu na Hannamizm. xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, no - zajebiste! Już od jakiegoś czasu śledzę Twoją twórczość, ale z nieznanych powodów postanowiłam się odezwań dopiero teraz ^^' Uwielbiam SasoDei, a Tobie pisanie o tej dwójce wychodzi wręcz nieziemsko :D Masz naprawdę miły styl pisania; nawet na jakieś drobne błędy nie zwracałam uwagi, bo tak przyciągnęła mnie treść.
    Pisanie w pierwszej osobie wychodzi Ci świetnie. Reakcje Deidary powalają na kolana :'D A charakter Sasoriego - niegrzeczny, ale jednocześnie poważny - jest prześwietny.
    Jak inni, z niecierpliwością czekam na następną część <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za dedyka QuQ
    Sasori jako operator wózka widłowego to chyba jeszcze bardziej kusząca wizja, niż jako transformers :D Ogólnie podoba mi się to, że nie przynudzając i nie przedłużając potrafisz opisać dobitnie wszystkie emocje towarzyszące bohaterom. Facepalm Sasoriego wyraża więcej niż tysiąc słów xD
    W prawdzie spodziewałam się jakiegoś dzikiego seksu na kanapie/podłodze/stole/gdziekolwiek, ale tak jest chyba nawet lepiej. Widać komuś tu naprawdę zależy, żeby Deidary nie wylano o.<

    Za pisanie biorę się w najbliższy weekend, kiedy wrócę z tej cholernej wycieczki, na którą najchętniej w ogóle bym nie jechała ._.

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak, końcówka zaowocowała u mnie niepohamowanym śmiechem ^.^
    I ja również spodziewałam się seksu, ale tak jest lepiej. Teraz tylko czekać na kontynuację bo pomysł fenomenalny omnomn

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach! Uwielbiam Deia! I Saso! I w ogóle uwielbiam Twoje opka! *w*
    Też chcę takiego nauczyciela.. Kukuku ;>
    Z niecierpliwością czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie dość, że podobała mi się pierwsza część, to jeszcze będzie ich więcej... Niedługo to ja Cię na rękach będę nosiła. Rozbroił mnie fragment o taśmie klejącej xD Bo co ma taśma klejąca do lalkarstwa i seksu? No chyba nic, i to jest najlepsze :D Zaś wykreowane przez Ciebie postacie są po prostu takimi przeciwieństwami, że aż ciekawa jestem ciągu dalszego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Żyłam z myślą, że w tym rozdziale też będzie TO... xD
    I chociaż nie było, wyszło zajecudownie! :O
    Aż normalnie chce się czytać nexta.
    Szybko pisz kontynuację! ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. ;_________; chcę więcej

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozbawił mnie sam koniec, że aż wstałam z krzesła i śmiejąc się okrążyłam cały pokój. Świetnie piszesz, Twoje pisanie wciąga i nie wypuszcza. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  14. "..i wchodząc głębiej do mieszkania."
    Słowo; głębiej <--Miałam wtedy dreszcze XD ♥

    Jak zwykle genialnie ! ;33




    OdpowiedzUsuń