SasoDei - Części (I)

PS Żeby nikt się nie zdziwił absurdami w trakcie czytania:
 TO JEST STEAMPUNKOWE UNIWERSUM.


I.
Deidara odciągnął kołnierz koszuli, kątem oka lustrując przez okno plac.
W pokoju było duszno jak w parowni. Cała szyba pokryła się wilgotną mgłą, uniemożliwiając ocenę zewnętrznych warunków. Jedyną rzeczą, której mimo tego nie dało się przeoczyć, był ohydny uliczny tłok.
Dopiero teraz, w środku nocy, zachodnie Leneth budziło się do życia.
Żółtawy blask latarń zalewał alejki, oświetlając kapelusze przepychających się spiesznie przechodniów. Mrowie łachmaniarzy, złodziei i oczywistej ceny dam poruszało się jak w ulu, przywodząc na myśl pełznące bez celu robactwo, włażące bezwstydnie w każdy kąt.
- Obrzydliwe.
- Mówiłeś coś?
Chłopak uniósł brwi i skierował wzrok na siedzącą przed nim prostytutkę. Jej ciemne brązowe włosy spływały na ramiona, kontrastując z czerwienią skórzanej sofy. Całe pomieszczenie oklejone było tapetą, której ostry kolor przyćmiewał unoszący się leniwie, słodkawy dym.
- Zdawało ci się – odparł w końcu. Tutejsza atmosfera skutecznie wyprowadzała go z równowagi. Wiele by dał za możliwość wysadzenia po wszystkim tej rudery w powietrze, ale rozkazy, jak zwykle,  były jasne. Pain nigdy nie przeoczał najmniejszego szczegółu. – Więc, jak będzie?
Kobieta uśmiechnęła się perwersyjnie, teatralnym ruchem krzyżując odziane w kabaretki nogi. Dopiero teraz dało się zauważyć podłużną paczuszkę i rulon papieru, założony za podwiązkę na jej lewym udzie. Deidara wyprostował się, utkwiwszy napastliwe spojrzenie w pakunku.
- Nie wmówisz mi, że przyszedłeś tu tylko po to, kochasiu.
- Płacą ci za bezczelność czy po prostu chcesz mnie przelecieć?
Poziom zażenowania tej rozmowy powoli i nieubłaganie wzrastał. Sasori z całą pewnością nie dałby mu żyć, gdyby zobaczył to tandetne przedstawienie, w dodatku z nim – Deidarą - w roli głównej.
Właścicielka lokalu uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Kto cię tego nauczył?
- Dobrze ci radzę, kobieto, daj mi to, zanim stracę cierpliwość. –  Wycedził chłopak z niechęcią, usiłując powstrzymać irytację. – Czego chcesz w zamian?
- Ciebie. – Odparła bez skrępowania. - Zostań na godzinę, a to – wskazała na paczuszkę i rulon – będzie twoje.
Młody działacz podziemia natychmiast poczuł, że wszystko podchodzi mu do gardła. Wizja brudnych łapsk burdelmamy, dotykających jego ciała, była najbardziej obrzydliwą rzeczą, jaka mogła kiedykolwiek przyjść mu do głowy. Tego typu wyczyn nie leżał już nawet na granicy poniżenia, co więcej – ścielił całe jego głębokie, przepastne dno. Deidara wziął głęboki wdech, rozważając wszystkie za i przeciw.
- Pół godziny - zarządził w końcu.
Kobieta przygryzła wargę, nie spuszczając nachalnego wzroku z jego twarzy.
– Trzy kwadranse, to ostatnie słowo. Więc?
Chłopak uśmiechnął się do siebie, dopinając w myślach plan.
- Stoi.
Wszystko, absolutnie wszystko miało swój cichy, ukryty cel.
I tak w końcu zamierzał wysadzić ją w powietrze.


II.
Olbrzymi zegar na strzelistej pajęczej wieży wybił pierwszą. Dźwięk mosiężnych dzwonów poniósł się echem ponad miastem, zagłuszając na moment pijacki zgiełk i odgłos eksplozji, który dobył się stłumionym hukiem z drugiego piętra najbardziej obskurnego burdelu w tej części miasta.
Deidara zatrzasnął drzwi i zbiegł po wytartych schodkach, odgarniając z twarzy posklejaną oparami perfum grzywkę.
 Cudem udało mu się wyrwać z tej speluny, wokół której roiło się od tanich dziwek i podobnych elementów społeczeństwa. Przedarł się szybko przez morze alkoholowego smrodu, by tuż przed wyjściem na deptak skręcić w pomniejszą uliczkę, przecinającą wąską wicią niemal całe centrum.
Tu odetchnął chłodniejszym powietrzem i ruszył w głąb twardej dróżki. Mało kto używał tego skrótu, od kiedy jego partner w misjach, Sasori, na polecenie lidera obłożył całą tę trasę jemu tylko znaną ilością pułapek, czekających na najbliższe zebranie popleczników organizacji opozycji. Część mechanizmów oddała już swoją posługę, inne jednak czyhały wciąż pod stopami i na ścianach, na wszelki wypadek pozostawione w swoim miejscu. Deidara szedł ciemnym brukiem na pamięć, z cieniem satysfakcji mianując się zaszczytnym tytułem jedynej osoby, prócz swego towarzysza, potrafiącej rozpoznać ukryte skrzętnie zasadzki.
Nim minęło dziesięć minut marszu, droga skręciła w prawo. Chłopak zatrzymał się, obejrzał uważnie za siebie i zniknął w ciemnej bramie tunelu, którego wylot wiódł wprost na skraj łagodnego nasypu na obrzeżach miasta.
Całą przestrzeń pomiędzy małym Leneth a sąsiednią Lynn, sercem kraju, porastała wysoka trawa, przedzielona w poprzek szerokim pasem wody, teraz ciemnej i milczącej jak wielki ziejący rów. Deidara przystanął na wzniesieniu i spojrzał w dół, oceniając swoje położenie. Nie było mowy o przeprawie wpław, jeden nieprzemyślany krok mógł prowadzić do najgorszych konsekwencji. Dawno nie było potrzeby, by pokonywać tę odległość bez pomocy latającego transportu czy chociaż najbiedniejszej łodzi, więc świtająca w jego głowie myśl o starym podwieszanym moście nie pociągała go w najmniejszym stopniu. Mimo to, nie było innego wyjścia; znane dobrze krzyki nadpobudliwego posłańca Tsunade dało się słyszeć coraz bliżej, wpadli na jego trop. Młody spiskowiec nerwowo sprawdził ekwipunek i zbiegł ostrożnie z nasypu, zatrzymując się tuż przy brzegu rzeki.
Mniej więcej dwieście metrów w prawo od tego miejsca majaczył ciemny kształt, wiszący nisko nad taflą wody. Deidara przebył pas ciemnej zieleni, dzielący go od mostu i odszukał po omacku jedną z grubych lin, pomiędzy którymi zawieszono drewniane belki, teraz śliskie od wieczornego deszczu.
Ten odcinek drogi okazał się zdecydowanie największym wyzwaniem. Most poddawał się mocniejszym podmuchom wiatru, chybocąc długim rzędem bel, skrzypiących przy każdym kroku. Trasa dłużyła się niemiłosiernie; brzeg zdawał się oddalać, coraz bardziej ginąc w ciemnościach. Deidara zaklął. Teraz, kiedy o tym pomyślał, to zawsze jemu przypadały najbardziej beznadziejne misje. Ostatnim razem stracił rękę, którą Kakuzu na szczęście był w stanie odratować. Teraz przez głowę chłopaka przebiegały znacznie gorsze scenariusze. Nim zdążył do końca sformułować myśl o utracie obu nóg lub złamaniu karku w rzece, coś poruszyło się gwałtownie i zwaliło na niego z impetem, strącając na skraj nadgniłej belki.
Deidara krzyknął krótko, kurczowo ściskając kołyszącą się linę. W ułamku sekundy podłoże umknęło mu spod stóp, pozostawiając pod nimi tylko czarną, chlupoczącą przepaść. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że ten sam ciemny kształt, który przed momentem przygwoździł go do drew, oplótł jego nogę, by nie zsunąć się w ziejącą głębię rzeki.
Wszystko ucichło. Deidara oddychał spazmatycznie, głuchy na zbliżające się szybko głosy, otwartymi szeroko oczyma usiłując przebić wzrokiem ciemność. Gotów był zaryzykować wybity bark, by sięgnąć do kieszeni po resztę wybuchowej gliny i pozbyć się zbędnego balastu, coś jednak kazało mu czekać. Blade światło księżyca wychynęło zza chmur, padając na dwie wiszące postaci. Długowłosy blondyn w milczeniu mierzył spojrzeniem młodszego od siebie szatyna, który trzymał jego nogę, patrząc w górę przerażonym, błagalnym wzrokiem. Pomarańczowo-czarny pręgowany szal owinięty wokół szyi siedemnastolatka powiewał nazbyt patetycznie, potęgując wściekłość Deidary, coraz mocniej zaciskającego dłonie na sznurze.
- Jesteś martwy, przysięgam – wycedził, z trudem łapiąc powietrze. Sploty liny wrzynały się boleśnie w zgięcia jego palców przy każdym najmniejszym ruchu. – Co ci odbiło do tego grubego łba, skończona tępa larwo?!
- Takie miałem rozkazy, naprawdę! - Rozpaczliwy jęk rozdarł powietrze. - Kazano mi czekać na tamtych, mieli się tędy przeprawić. Nikt mnie nie uprzedził, że ty też przyjdziesz!
- Dlatego postanowiłeś popełnić samobójstwo i bohatersko zwalić się z nimi w rzekę?!
Młodszy chłopak przełknął ślinę, ale nic już więcej nie powiedział; nie zdążył. Poluzowany węzeł puścił, a deska runęła w dół, ciągnąc ich za sobą prosto w lodowatą toń.

III.
Deidara obudził się w okrągłym jasnym pokoju. Właściwie, od dawna marzył by trafić w to miejsce, cały jednak zalążek euforii wraz z resztą rzeczywistości przysłonił mu potworny ból głowy. Opadł więc z powrotem na pościel, ledwie uchylając oczy.
Światło paliło niczym żywy ogień. Próba sięgnięcia myślami wstecz również skończyła się nieprzyjemną sensacją w żołądku. Pamiętał tylko daleki odgłos strzelaniny, przeraźliwy mróz i rozbawioną twarz Hidana, pochylającego się nad nim w kabinie łodzi. Jedyną rzeczą, której mógł być pewien, był olbrzymi siniec na łopatce i otarcia, piekące boleśnie nawet, gdy tkwił w jednej pozycji.
Jeżeli istniało coś, co mogło przywrócić mu choć odrobinę dobrego samopoczucia, z całą pewnością znajdowało się właśnie w tym pokoju.
Chłopak przymknął do końca powieki, ledwo widocznie uśmiechając się do siebie. Rozmazana ciemnoruda plama, znajdująca się dokładnie na linii jego wzroku, mogła oznaczać tylko jedno: Sasori był tam. Co więcej, pochylał się nad nim z uniesionymi brwiami, leniwym ruchem dłoni wycierając ze smaru klucz.
- Obaj jesteście niespełna rozumu. - Do uszu leżącego dotarł miękki, jakby znudzony głos.
- Nic nie pamiętam - odparł blondyn półprzytomnie, osłaniając dłonią twarz od porannego światła. Rudowłosy młody mężczyzna wyprostował się, mierząc go sceptycznym wzrokiem.
- Spadliście do rzeki. Może to i dobrze, bo oddział Rady deptał wam po piętach. Czy Pain nie zabronił ci niczego wysadzać?
- To była krytyczna sytuacja, nie miałem wyjścia.
- Nie będę wnikał w szczegóły.
Sasori ocenił niedbale czystość narzędzia i rzucił ostatnie, przeciągłe spojrzenie na partnera, nim odszedł z powrotem do stołu.  Przez jakiś czas panowało milczenie, przerywane tylko cichym chrzęstem testowanych przez mechanika nowych zębatych kół.
Deidara lubił Sasoriego. Nie przyznawał tego nawet przed samym sobą, lubił go jednak bardziej niż nakazywała granica przyzwoitości, o ile w terrorystycznym stowarzyszeniu można było w ogóle o takiej mówić. W jakiś sposób jego  ciemne oczy w połączeniu z rudością włosów i głosem sprawiały, że czuł się nie tylko bezpieczny, ale również wyjątkowy - mężczyzna nie przywykł do obnoszenia się ze swoją prawdziwą twarzą podczas zebrań, nosił wtedy maskę, dzięki której młody blondyn był jedyną osobą, znającą na pamięć jego prawdziwe oblicze.
- Dobrze cię widzieć - rzucił przed siebie, nie ponosząc nawet głowy. Przez chwilę czuł na sobie wzrok rozmówcy, zamknął jednak oczy i odetchnął.
- Wzajemnie. Sporo minęło od ostatniego razu, gdy mieliśmy okazję do rozmowy.
- Całe pół roku - odparł Deidara ciężko. Otworzył znów usta, by coś powiedzieć, zamknął je jednak natychmiast, przypominając sobie ich ostatnie spotkanie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że sprowokował go do tego stopnia. Wargi i twarz paliły go na samo wspomnienie sposobu, w jaki Sasori przekazał mu ostatni pożegnalny gest, w dodatku tuż przed głównym wejściem do siedziby.
Deidara od zawsze nie pojmował jego mentalności ani upodobań, był właściwie przekonany, że towarzysz nie przywiązuje najmniejszej wagi do tak przyziemnych aspektów bytu jak ludzkie odczucia. Sasori nigdy nie okazywał emocji, poza małymi wyjątkami - gdy coś skrajnie wyprowadzało go z równowagi lub irytowało, toteż fakt możliwości istnienia jakiejkolwiek wzajemności uczuć z jego strony działał na blondyna jak narkotyk.
Pomieszczenie zadrżało lekko, wytrącając chłopaka z przemyśleń. Dopiero teraz w pełni dotarło do niego, że przecież płyną w powietrzu. Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu; więc poturbowany dawno temu podniebny prom, który Sasori z ujmą pozwolił mu przemalować, wciąż jeszcze dobrze służył.
Obolałe ciało nie pozwalało wstać i podziwiać miasta przez oszklony kadłub statku, Deidara podparł się więc tylko na łokciach, zmrużonymi oczyma śledząc przepływające koło nich obłoki.
- Stare dobre śmieci - rzucił jeszcze raz przed siebie.
Sasori westchnął i uśmiechnął się lekko, w skupieniu dokręcając kolejną część.
Maszyna w końcu zadziałała poprawnie.

IV.
Minęły dwa miesiące, odkąd Deidara w pełni doszedł do zdrowia. Pain wysyłał go na pomniejsze misje, raz w towarzystwie Sasoriego raz Tobiego, który niezmiennie wykazywał skrajny brak wyczucia i irracjonalizm. Był zupełnie nieprzydatny w walce, nie wspominając o umiejętnościach taktycznych czy zwyczajnym logicznym myśleniu.
Jedyną pociechą we wszystkim był fakt, że przy okazji ostatniej poważnej akcji, zakończonej lądowaniem w rzece, Deidara zdobył spory zapas najważniejszego składnika wybuchowej gliny, którą Sasori osobiście pomógł mu dopracować. Nie musiał więc martwić się o niedobór najważniejszego, kiedy otrzymywał kolejne wskazówki lidera odnośnie zadań.
Prawdę mówiąc, nie obowiązki czy plany absorbowały jednak jego myśli. Przebywanie z rudowłosym sam na sam w skonstruowanym wspólnymi siłami wehikule okazało się być poważną próbą odpowiedzialności względem ich obojga.
Pain przed kilku dniami zlecił im patrolowanie okołomiejskiego obszaru z powietrza, pływali więc wysoko między kłębami wodnej pary, codziennie o zmierzchu i świcie zdając dowództwu szczegółowy raport.
Rządząca Rada z Tsunade na czele była wyraźnie zaniepokojona. Zgromadzenie Orochimaru pozwalało sobie na coraz odważniejsze kroki, zapuszczając się głębiej do stolicy, by zdobywać potrzebne informacje. Sasori ze zmarszczonymi brwiami obserwował małe patrole obu stron, przeczesujące dyskretnie bezpański pas ziemi, oddzielający od siebie miasta.
Atmosfera gęstniała z każdym dniem.
Deidara nieraz zastanawiał się, czy wojna przejdzie szybko, oszczędzając wielu strat, czy też wybuchnie na dobre, zabierając ze sobą również jego i resztę członków Brzasku. Strach już dawno wywietrzał w tych kręgach. Mimo tak młodego wieku, dziewiętnastolatek obawiał się nie śmierci, a zapomnienia - obok swej niesławnej bombowej kariery był przecież artystą. Wszelkie inne sprawy wydawały się błahe, nieistotne, zupełnie bez znaczenia na tle najbardziej podniosłej życiowej misji.
Artysta musi przecież pozostawić po sobie ślad.

V.
Blondyn opadł na poduszki, nasycając płuca płytkim oddechem. Kochali się bezwstydnie od ponad godziny. Usta Sasoriego przylgnęły znów do chłodnych warg, tłumiąc wypełniające pokój odgłosy porządnia.
- Nie tutaj, cholera. - Deidara wydyszał ciężko i chwycił jego dłoń, by zagrodzić jej drogę do mostka, zsuwając z powrotem w dół. - Daj mi dojść.
Sasori uśmiechnął się i otarł ramieniem spoconą twarz.
- Bądź cierpliwy.
Artysta westchnął z bólem. Kochanek bawił się nim niespiesznie, przerywając za każdym razem, gdy spełnienie było u granic. Pościel pod nimi kleiła się do wilgotnej skóry, potęgując wrażenie, że to, co robią, jest nieodpowiednie; tym bardziej jednak podniecające. Z ust Deidary wyrwał się cichy jęk, gdy po raz drugi tej nocy jego ciało sparaliżowała rozpychająca rozkosz. Zacisnął zęby na nadgarstku, załzawionymi oczyma obserwując rozpaloną twarz partnera, poruszającego się w nim płynnie, miarowo i powoli.
Chłopak stęknął. Widok spinających się mięśni Sasoriego, przy każdym pchnięciu zagryzającego mocniej wargę, obezwładniał go jak wiadro opium. Splótł tylko ręce na jego karku, palcami kurczowo chwytając włosów, zlewających się teraz w ciemną czerwonawą plamę.
- Obaj jesteśmy chorzy - wydyszał z trudem konstruktor, błądząc spojrzeniem po twarzy partnera.
Deidara nie odpowiedział. Nim zdążył poskładać stosowną myśl, Sasori ujął dłonią jego penisa, serią szybkich ruchów doprowadzając go do orgazmu. Po pokoju poniósł się jęk. Blondyn zacisnął dłonie na barkach kochanka, pozwalając mu skończyć w sobie, co też Sasori uczynił, zduszonym wulgaryzmem oznajmiając swój szczyt. Oboje opadli na posłanie, w ciszy i niespiesznie uspokajając oddechy.
Nie rozmawiali już potem wcale, nie było takiej potrzeby. Czerwonawy księżyc prześwitywał słabo przez mgłę, wisząc wysoko na niebie jak zapowiedź dni, które mieli dopiero przed sobą.
Sasori oderwał wzrok od szyby, z cichą świadomością jutra przymykając zmęczone oczy. Deidara westchnął przez sen.
Wojna dławiąco, namacalnie wisiała w powietrzu.

24 komentarze:

  1. Świetnee opowiadanie. Zapowiada się na prawdę ciekawiee *.* nie mogę się doczekać kolejnej notkii huhuhu :D duuużo weny życzeeee :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo wyczekiwałam nowego rozdziału, co prawda pragnęłam, żeby był to kolejny rozdział autopsji, który nie daje mi spokoju i cały czas siedzi mi w głowie. Mam nadzieję, że masz na niego jakąś koncepcję i wkrótce się coś pojawi, aczkolwiek nie oszukujmy się ucieszy mnie wszystko co wyjdzie spod twojej ręki. Zaciekawiłeś mnie tym konwetem w Kato, do których mam praktycznie rzut beretem a o zgrozo nigdy nie byłam no czymś takimi! Poważnie rozważę obecność tam i może uda mi się cię poznać *^* Wygrać życie. Koniec moich beznadziejnych komentarzy, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autopsja pojawi się najprawdopodobniej we wrześniu, bo muszę jeszcze poprawić pierwszy rozdział. Za szybko zachciało mi się go wstawić i teraz cierpię, bo ma wiele błędów i niedociągnięć.
      Asucon.pl - tutaj znajdziesz szczegółowe info na temat tego konwentu, 13-14 wrzesień w Śląskich Technicznych. Ja będę najpewniej w cosplayu Rena Hakuryuu z Magi, więc raczej mnie nie przeoczysz. : D
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  3. Z niecierpliwością czekałam na "Lalkarstwo", ale "Część" kompletnie wryła mnie w podłogę. Cudowne. Uwielbiam Twój styl pisania, także z miłą chęcią przeczytałam.
    Cóż, myślałam, że jak trochę ochłonę i zabiorę się za komentarz później, to wyjdzie bardziej składny.
    I to był chyba mój błąd, wciąż mam ten sam mętlik w głowie i feelsy. /dlaczego ja tak bardzo się przy Tobie kompromituję.../
    Podoba mi się, że jest to kanoniczne (albo to nie to słowo, czy mogę się usprawiedliwić, że jest późno?) opowiadanie. I jest dobre, a takie w sieci znaleźć to... no cóż, prawie niemożliwe. Ostatnio przekopywałam się przez wszystkie SasoDei, w skrajnej desperacji nawet ItaDei (boże...).
    Albo ja mam takie wysokie wymagania, albo nie wiem co. D:
    Błędów jakichkolwiek, czy to stylistycznych, interpunkcyjnych, czy ortograficznych się nie doszukałam~.
    Podoba mi się również wykreowanie postaci. Nie ma między nimi suchych dialogów, dzięki temu mogę się w nich wczuć. ^^
    Zostaje mi tylko podziękować, że to opublikowałeś i życzyć Ci weny i dużo chęci.
    Odezwałabym się na twitterze, ale chyba jeszcze nie jestem aż tak odważna. D:
    Powodzenia~! ^^
    levs.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawił mnie ten wpis, ale strasznie się na nim uśmiałam. Wiem, że nie powinnam, jednak użyłeś wielu sformułowań, które kojarzą mi się z zabawnymi sytuacjami z mojego dziwnego życia, więc wyrozumiałości xdd
    Nota jest naprawdę dobra. Posunęła mnie też do pewnej refleksji. Cała Twoja twórczość SasoDeiowa jest niezmiennie pisana z perspektywy blondyna (chyba, że coś mi umknęło, to przepraszam). I tak się zastanawiam, czy nie spróbowałbyś może stworzyć też czegoś przez pryzmat czerwonowłosego. Strasznie ciekawa bym była efektu. Oczywiście mam świadomość tego, iż Dei jest bardziej "normalny" w reakcjach niż skrajnie introwertyczny Skorpion, niemniej byłoby to wielce interesujące doświadczenie.
    Pozdrawiam ! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z perspektywy Sasoriego napisane były całe 'fantazje' (mój pierwszy blog), ale było to tak smutne i lamerskie, że muszę się poważnie przemóc, by wrócić do tamtej perspektywy przedstawiania wydarzeń. : D Jak na razie jedynym opowiadaniem na tym blogu, bardziej skupiającym się na logice Akasuny, jest Vermillion, i myślę że jeszcze przez jakiś czas tak pozostanie.
      Dzięki za opinię. : >

      Usuń
  5. zmiana nicku - pewnie mi się będzie trudno przestawić, bo jednak zawsze myślałam o Tb jako o Hannami, ale spoko. Jak chcesz to zmieniaj i pochwal się jak przyjdzie Ci coś wyczepiastego do głowy C:
    Rodzaj męski - spoko ziom, nie ma sprawy, bro.
    Ask, albo fb - dla mnie dobry pomysł i nie uważam, że to lamiaste. Ale jak Ci głupio i miałbyś to robić wbrew sobie - to nie rób. Wszystko można, ale nic na siłę.
    Na Władcę Pierścieni nigdy fazy nie miałam i ledwo pamiętam fabułę, ale jak najbardziej jestem chętna na przeczytanie takiego fanficka, zwłaszcza w Twoim wykonaniu~
    (Lalkarstwo będzie, jeee~j ;w; )
    Na Asuconie mnie nie będzie, ale Hakuryuu~ ;w;

    Cały komentarz wyślę Ci na gg, bo tutaj pokazało mi, ze jest za długi, abym mogła go opublikować XD

    Czekam na nadchodzącą wojnę i ciekawi mnie zabieg, jakiego, zdaje mi się, jeszcze wcześniej nie użyłeś. "Części" to, jak pamiętam, pierwszy fanfik, kiedy Sasor i Deidara już od początku są razem. Wcześniej albo przebywali długą podróż, aby ich uczucia jakoś rozkwitły, albo minęło chociaż... no chociaż minimalnie czasu, aż się spiknęli. Dlatego jestem bardzo ciekawa co, odnośnie ich relacji nam zaserwujesz dalej~

    Jak zwykle pozdrawiam, życzę weny i czekam na następne jej wytwory z utęsknieniem C:

    OdpowiedzUsuń
  6. Ono nie wie jak bardzo onego rozumiem ;__:
    Nie wiem co siedzi Ci w głowie ale nieważne co piszesz, umiesz to idealnie ubrać w słowa. Zastanawiam się tylko czy w zdaniu "Pain przed kilku dniami zlecił im patrolowanie..", nie lepiej byłoby napisać "Pain przed kilkoma dniami" - nie znam się na takich rzeczach, ale według mnie tak jest piękniej :c
    Nie myślało kiedyś o napisaniu książki? XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Zmiana nicku - ołkej, spoko, w sumie nie wiem dlaczego i tak zwałam Cię do tej pory Sasor, choć prowadziłam konwersacje głównie ze sobą (urok zjeba, da się ogarnąć).
    Zwracanie się do Ciebie w osobie męskiej brzmi interesująco, choć beka opanowała mój łatwy do zdobycia mózg, kiedy pomyślałam o możliwości mówienia do Twojej osoby w rodzaju nijakim... Powstrzymam się więc od przypisywania Cię do płci bliżej nieokreślonej, tymże gestem przypinając Sasora do mężczyzn. Nie powiem, wzmianka na ten temat przywołała we mnie wspomnienie pierwszej gimnazjum, kiedy to istota ucząca mnie chemii (w żaden sposób na miano człeka nie zasłużyła) rzekła do mnie "Eryk, do tablicy!", podczas gdy ja mam na imię Monika... Albo to ona ma źle dobrane okulary, albo rodzice ukryli przede mną istotną informację na temat mojego istnienia o_O
    Co do fb lub/i aska się nie odwołam, gdyż uważam to za kompletny szajs.
    Ostatnio czytałam LOTRA, w sumie to wciąż kończę Powrót Króla i w ramach rozrywki śmiałam się z relacji LeGolasa (to jakiś Francuz? Le Golas... ;O) i Aragorna, chętnie więc przeczytałabym fika z ich udziałem.
    A teraz najważniejsze - komentarz do noty:
    Czytanie każdego Twojego tworu sprawia, że mój umysł. momentalnie wybucha, a jego fragmenty spływają bezczelnie po grynszpanowych ścianach. Normalnie mózg rozjebany, głównie z zazdrości. Kobieto!, pardon, Człowieku! Wyjaśnij mi, jakim cudem można tak dobrze pisać? Dodatkowy szacun z mojej strony za pisanie w narracji trzecioosobowej, bo (moim zdaniem) pisanie w niej jest cholernie trudne. Jednak najbardziej podziwiam Cię za perfekcyjne odzwierciedlenie charakterów Sasoriego i Deidary... Wiem, słodzę jak pojebana, ale myśl o chamskim Deiu i chłodnym Akasunie wprowadza mnie w stan rozanielenia, gdyż większość obczajanych przeze mnie fików bazowała na ciotowatym i przewrażliwionym blondynie oraz mamusiowatym, ciepłym i nadopiekuńczym czekoladowookim, co wkurwiało mnie do potęgi jednego googolplexu.
    Za wszystkie błędy i wulgaryzmy w tekście najmocniej przepraszam - taki już mój wadliwy charakter.
    Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łołoł, ktoś się upisał. : D
      Odzew mój późny, ale zawsze. Przechodząc do rzeczy:
      Zwracanie się do kogokolwiek w rodzaju nijakim w istocie może okazać się porządnym źródłem beki, ale zawsze lepiej to niż żeński. Nauczycielki szczerze współczuję, zwłaszcza że moja również była deczko niespełna rozumu.
      Co do dalszej części komentarza - nie do końca wiem, jak się do niej odwołać, bo trochę mnie chyba przeceniasz. :'D Jam prosty człowiek jest, a że ostatnio piszę tyle, co kot napłakał, zdawało mi się że raczej mój warsztat ubolewa... Ale skoro Ci się podoba, co tworzę, cieszy mnie to. I owszem, zgodzę się z Tobą w kwestii gnojenia kanonicznych charakterów bez krzty wyczucia (Deidara cioteł, Sasori również cioteł), ale wynika to chyba bardziej z nieumiejętności przyjęcia do siebie realiów i konstruktywnej krytyki (kiedyś mnie zjechano za pozytywny w sumie komentarz, zawierający prośbę o naprawę charakterów, bo psuły całą fabułę) niż z rzeczywistych evil intencji autorów. Do mnie jakoś kanoniczność postaci dotarła po długim pisaniu podobnego szitu na staaarym blogu, ale ostatecznie została przeze mnie zakodowana. xd Także jedyne, co mogę na to polecić, to komentować u tych ludzi, żeby się kanonu pilnowali.
      Dzięki serdeczne za komentarz, pozderki.

      Usuń
  8. Oh bosze cóż...
    [zastanawia się co napisać]
    Jestem beznadziejna w pisaniu komentarzy, ale to było zacne. D:

    OdpowiedzUsuń
  9. Uaa, a ja się już szykowałam na kolejny rozdział "Lalkarstwa", a tu taka niespodzianka :D Good, good. Zapowiada się fajnie. Co do informacji - luz (chociaż strasznie przyzwyczaiłam się do Hannami :D). Jeżeli chodzi o aska lub fanpage'a - ask to gunwo :c, a na fb wchodzę raz w miesiącu, ale absolutnie nie mam nic przeciwko xD AragornLegolas brzmi spoko :>
    Trochę minęło, nie? Albo tak szybko czas leci i mi się wydaje ; d W każdym razie się cieszę, że nowa notka xd I to czegoś nowego ♥
    Do połowy rozdziału byłam przekonana, że akcja będzie szła jak zwykle. A tu kolejna niespodziewajka - Deidara kocha Sasoriego! Och. A potem się okazało, że obaj nie są sobie całkiem obojętni. Tak, tak też jest interesująco :3
    Deidara jak zwykle musiał coś wysadzić xD Wiedziałam, że nie da rady bez tego xd A ta kobieta była denerwująca D: Skoro jesteśmy dalej przy tym burdelu, to tekst Deia mnie powalił >D" "Płacą ci za bezczelność czy po prostu chcesz mnie przelecieć?" NO I TOBI~! Tobi, skarb mój 8D Jak zwykle tylko przeszkadza 8DD
    Jak zwykle gratki za oddanie charakterów :3 I w ogóle, za sam pomysł ;-; Jesteś w tym zbyt dobry ;-; W tym momencie słabi pisarze chowają się w cień xd"
    I wiesz, kurde, jak to czytałam, to miałam nie więcej do powiedzenia, niż teraz D: Teraz ja i moje słabe umiejętności do pisania komentarzy się z tobą pożegnamy, życząc weny i licząc na szybki rozdział c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wszystkiego można się odzwyczaić. : D
      Ask to rzeczywiście gunwo, ale niektórzy się w to bawią, więc lepiej zapytać.
      Ja ostatnio kompletnie tracę jakąkolwiek rachubę czasu, ale istotnie trochę minęło. W ogóle przez ten rok mało się udzielam, to swoją drogą.
      Cieszę się, że odebrałaś tę notę pozytywnie. :) W sumie, był to mały eksperyment i nie do końca wiedziałę jak ludzie zareagują, anyway to dobrze, że Ci się podobało.
      PS Używanie w stosunku do mnie określenia 'pisarz' jest chyba trochę zbyt wyuzdane. xD
      Dzięki za opinię.

      Usuń
  10. Ja chcę się tylko zapytać, kiedy będą kolejne rozdziały "Autopsji", bo 1 rozdział bardzo mnie zaciekawił i nie mogę doczekać się kolejnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, ciężko mi powiedzieć. Być może kolejny rozdział pojawi się jeszcze w tym miesiącu, wszystko zależy od mojej ilości wolnego czasu. : >

      Usuń
  11. Oto przybywam :)! Przeczytałam wieki temu, ale w ostatniej chwili przed wyjazdem, więc dopiero teraz mam czas na naskrobanie komentarza. Przyznam szczerze, że poczułam ukłucie rozczarowania, że nie jest to dalszy ciąg "Lalkarstwa...", ale tym mocniej czekam na kolejny jego rozdział. Co do "Części" - nie bardzo wiem, jak określić swoje wrażenia po przeczytaniu tekstu. Z jednej strony nie jest to tematyka, w której namiętnie się zaczytuję (zwłaszcza ostatnio, gdy mając tuzin problemów na głowie potrzebuję czegoś lekkiego), a z drugiej ten krótki fragment ma w sobie coś, co niepokoi i przyciąga. Nie jestem jednak ostatnio za dobra w myśleniu, więc chyba nie jest to odpowiedni moment, by rozkładać "Części"... na części. Chociaż Deidara w burdelu to widok bezcenny, zawsze i wszędzie :).
    Co do twojego nicku - o ile ze zrozumieniem i zaakceptowaniem całej sytuacji nie mam najmniejszego problemu, o tyle z zapamiętaniem nowego pseudonimu może nie być tak łatwo. 'Sasor' raczej mi przez gardło nie przejdzie, bo mocno kojarzy mi się z nieco wulgarnym określeniem męskiej części ciała i pewną zabawno-idiotyczną sytuacją z dzieciństwa :). W głowie odruchowo najpierw nazwałam cię "Hannam", odcinając "i", ale skoro cię to drażni, to po prostu skrócę Sasora o nogi i zostanie "Sas".
    Co do opowiadania Aragorn/Legolas: dawaj śmiało. Co prawda nigdy ich nie łączyłam, ale uwielbiałam obu bohaterów, więc może z tego wyjść coś ciekawego. Chociaż aktualnie przechodzę fascynację "Ao no Exorcist". I ubolewam, że anime jest takie krótkie...

    Chaber

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lalkarstwo ma to do siebie, że pisanie go cięgiem i w kółko trochę mnie nuży (z racji raczej sielankowej tematyki), ale pojawi się wkrótce. ;)
      Co do obecnego rozdziału - trzeba mi było trochę odskoczni od lekkich parodii, więc wyszło to, co wyszło. Jak to powiadają, trza się szkolić we wszystkim.
      Z nickiem no problem, mów do mnie jakkolwiek, byle nie po żeńsku i będzie ok.
      "Ao no Exorcist' też mnie sfazowało swego czasu, ale jakoś szybko mi przeszło i nie było tam wciągających specjalnie paringów (nie jara mnie kazirodztwo), więc jakoś ten temat umarł śmiercią zapomnienia. A Aragorn x Legolas to najbardziej epicki trollparing z LOTRa (może poza Thranduilem x Thorinem xD), zatem możliwe że dane mi będzie Was nim kiedyś uraczyć.
      Dzięki za komentarz, pozdrawiam.

      Usuń
  12. Przepraszam, kiedy dodasz Lalkarstwo? Bo nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę ładnie o Lalkarstwo!

    OdpowiedzUsuń
  14. MASZ ZACZĄĆ COŚ W KOŃCU PISAĆ !!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. no co jest... ja rozumiem ze można nie mieć czasu, weny, siły itp. ale kurcze, no, Ty masz jakiś czytelników no nie? Ja tutaj cierpie no T^T

    OdpowiedzUsuń
  16. czo tu tak pusto ;__;

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaczynam się martwić, czy żyjesz o.O

    Chaber

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że nie 0_o

      Usuń