Lalkarstwo w Pigułce IV (2.0)



Dobry dzień!♥
Dotrzymuję danego Wam i sobie słowa - jest czerwcowa nota!
Długością specjalnie nie grzeszy, ale za to intensywnością owszem.( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zresztą przekonajcie się sami!
Bardzo Wam dziękuję za coraz większy odzew pod notami - to bardzo motywuje. Im Was więcej, tym bardziej chce mi się pisać regularnie.
Notę dedykuję Martynie, ktora zaoferowała mi pomoc przy betowaniu i posłużyła radą. Wielkie dzięki!
Miłość dla Was wszystkich. <3

Enjoy~!




--------------------------------------------------



Są takie rzeczy na świecie, do których się człowiek przyzwyczaja.
Do porannego mycia zębów, na przykład; do codziennej przeprawy przez morze spoconych ludzi wiosną i latem. Do niedorozwiniętych współlokatorów. Lub też, jak w moim przypadku, do towarzyszącej każdego dnia życia patologii.
Kiedyś próbowałem dojść przyczyn owej anomalii, jako że większość moich znajomych egzystowała sobie przeważnie w świętym spokoju. Wobec jednak faktu, że żadne logiczne teorie nie tłumaczyły jej, Hidan zaś uważał za powód nie dzielenie z nim łoża, porzuciłem te próby na rzecz akceptacji przykrego stanu rzeczy.
Miało to oczywiście swoje plusy i minusy. Choć każda z przeżywanych przeze mnie nienormalnych sytuacji była źródłem stresu, większa część z nich kończyła się dobrze. Niektóre nawet zbyt dobrze, choć i to było pojęciem względnym. Przykładowo, pornograficzny concept art żeńskiej wersji profesora wymalowany na konspekcie zaprowadził mnie jednocześnie do paszczy lwa i na wyżyny erotycznych uniesień wobec jego osoby.
Nic na tym świecie nie było czarno-białe ani proste. Zrozumienie mechanizmów działania rzeczywistości zdawało się być zgoła niemożliwe, a już tym bardziej wtedy, gdy człowiek rozmyślał o nich podczas wymagających skupienia się korepetycji.
Ołówek sunął po kartce szybko i bezlitośnie.
Całą siłą woli odsuwając od siebie egzystencjalne przemyślenia wbijałem wzrok w trzymające go trzy blade nauczycielskie palce.
Skąd zresztą te filozofie wzięły się w mojej głowie? Otóż był już niemal wieczór, a od samego rana spokoju i harmonii mojego dnia nie zakłóciło absolutnie nic niespodziewanego. Nad sobą czułem więc mroczne widmo czarnych chmur, w zniecierpliwieniu czekając na moment uwolnienia się skondensowanej w nich apokalipsy. Niepokój rósł z każdą chwilą. Profesor Akasuna od dłuższego czasu milczał bowiem, kreśląc uwagi na moim zaliczeniowym projekcie semestralnym, który raz już udało mi się zawalić.
Atmosfera w pokoju była tak gęsta, że bałem się oddychać. Kropelka potu spłynęła po moim czole, ginąc w cudem upietej grzywce. Czułem, że chudy jegomość z kosą stoi obok i zniecierpliwiony spogląda na zegarek, przeklinając niespieszność mego korepetytora.
Wtem ołówek zatrzymał się.
- Niebywałe. - Prawie podskoczyłem na krześle, gdy jego operator odezwał się głośno i bez ostrzeżenia. - Doprawdy.
- Znów oblałem? - jęknąłem niedowierzająco, opierając czoło na podpartych o blat rękach. A więc dopełniło się. Kariera rezydenta kartonu pod mostem wzywała z oddali.
Akasuna odłożył ołówek, przebiegł po kartce wzrokiem i zmarszczył nieznacznie brwi. A potem przeniósł wzrok na mnie. Bardzo zagadkowy wzrok.
Na mojej twarzy odmalował się żałosno-pytający wyraz.
- Co się z tobą dzieje, Kawamoto? - spytał. Poczułem jak krew odpływa z górnych partii mego ciała. - Najpierw sluchasz, potem się przykładasz, a w końcu zdajesz zaliczenie na pięć. Nie poznaję cię. Przeżyłeś jakiś szok?
Ponieważ stanu ciężkiego szoku doznałem również i w tej chwili, uznałem udzielenie odpowiedzi za czynność nieosiągalną oraz zbędną. Akasuna chyba zresztą nawet jej nie oczekiwał, bo utkwił swoje wielkie ciemne oczy w moich jasnych i wytrzeszczonych w wyrazie zgrozy i niedowierzania. Ja? Zaliczyłem? Na pięć?!
- Czy to dzięki twojej przyjaciółce z pierwszego roku? Całkiem nieźle jej u mnie idzie - kontynuował, nie spuszczając ze mnie spojrzenia, w którym rozbawienie tliło się mocniej z każdą sekundą. Przez moment miałem autentyczną ochotę się roześmiać. Nie wiem tylko, czy bardziej ze szczęścia czy z anegdotki o Kurotsuchi. Po raz pierwszy coś, co w jego mniemaniu miało mnie zbić z tropu, osiągnęło kompletnie odwrotny efekt.
- To raczej ja pomagam jej, nie odwrotnie, profesorze - zaprzeczyłem beztrosko, wciąż pijany dobrą nowiną. Akasuna uśmiechnął się subtelnie, lecz podle. Przeczułem dalszy kierunek rozmowy.
- W to niewątpię. Czy twoje nauki obejmują również zakres aktu i anatomii?
- Na ile moja wiedza pozwala - odparłem z teatralną pokorą, patrząc na niego bezczelnie. - Jeśli jednak profesor martwi się o jakość przekazywanych przeze mnie rad, nie będę wzbraniał się przed korkami również i z tych działów sztuki.
Podczas półsekundowej ciszy, która posłużyła mu na zmianę złośliwego uśmiechu na ten absolutnie sadystyczny, zrozumiałem że powinienem był ugryźć się w język. Szum ciężkiego tętna zadudnił mi w uszach. Akasuna podparł policzek na dłoni i utkwił we mnie diabelski, nachalny wzrok.
- Puszczają ci hamulce, co? Konkretny jesteś jak na trzecie spotkanie sam na sam z kimś, kto jednym podpisem może cię uwalić.
- Profesor nie przebierał w środkach od początku, o ile mnie pamięć nie myli - odparłem, przestając mierzyć jakąkolwiek granicę przyzwoitości rozmowy. Na to było już o wiele za późno. Jedyne, na co mogłem teraz liczyć, to że skończę w jego sypialni, i to nie w postaci zmumifikowanych zwłok. Ostatecznie - że nie był hetero, byłem już pewien.
- Masz tupet, jak na kogoś w twojej sytuacji. - Usłyszałem odpowiedź.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, czekając na punkt kulminacyjny powstałego napięcia. Akasuna wyglądał w tym momencie tak seksownie, że gotów byłem porzucić męską dumę w kąt i posłużyć mu za darmową prostytutkę. Ponieważ jednak dzień ten nie obfitował od świtu w żadne wcześniejsze patologie, dramat musiał nastąpić z potrojoną siłą, a na swe wystąpienie wybrał właśnie ten idealny moment. Dokładnie w chwili, gdy oczy Akasuny rozbłysły zadziorną, zapraszającą nutką, z wnętrza mojej kieszeni wydobył się przytłumiony ryk wibracji telefonu.
Zesztywniałem, przyciskając do uda źródło ostatecznej apokalipsy, mój rozbawiony wykładowca zaś uniósł brwi i parsknął pod nosem. A potem obrócił się do stołu, zaczynając zbierać papiery.
Bestia w mojej piersi zamiotała się dziko, żądna krwi, a ja, udając beznamiętność, wydobyłem burczący telefon z kieszeni. W moment zalała mnie krew. Przeprosiłem profesora ponurym tonem, wciągnąłem buty i wyszedłem przed frontowe drzwi, by nie słyszał epitetów, padających z moich ust. Sam zresztą byłem zdziwiony, że znam ich tak wiele.
- Senpai, nie chciałem ci przeszkodzić, wybacz mi! - żałosny jęk przerwał tę demoniczną litanię, adresowaną do mojego rozmówcy, jego bliskich i nienarodzonych jeszcze dzieci. - To Itachi prosił, żebym ci powiedział o konkursie z rzeźby, do jutra są zapisy, a on nie ma twojego numeru, więc…
- Itachi? - powtórzyłem wściekle zirytowanym tonem, próbując dojść sensu tej informacji.
- Dostał polecenie od dyrektora, był u niego po coś i kazał mu przekazać - wyjaśnił Tobi przepraszająco. Gotująca się we mnie woda ostygła nieco, pozostawiając zrezygnowanie. - Zapisz się, senpai! Wygrasz na pewno! To krajowa wystawa, a zwycięzcy zafundują pracownię! Sam mówiłeś, że nie masz gdzie lepić - wypomniał mi z postawą surowej matki. Westchnąłem ciężko i przetarłem twarz dłonią. Oczywiście, że miał rację - ten jeden, jedyny raz - ale dlaczego, na litość boską, akurat teraz?!
- Niech ci będzie, zapiszę się - rzuciłem do słuchawki zgryźliwie. - Dzięki za info. I podziękuj ode mnie panu Ideał, i tak nie będę się z nim widział.
Wymieniliśmy się jeszcze krótkim pożegnaniem, nim zerwałem połączenie, wciąż zirytowany gapiąc się w przestrzeń.
Jeśli była jakaś osoba, której naprawdę dogłębnie nie trawiłem, z pewnością należała do rodziny Uchiha, a z niej właśnie wywodził się Itachi. Pan Ideał. Pionier we wszystkim, nadzieja wszystkich, duma całego świata i odwieczny idol wszelakiego wieku kobiet czy nastolatek. Skąd zatem moja niechęć? Otóż od kiedy sięga moja pamięć, moja cudowna, również zadurzona w nim matka, porównywała mnie do niego na każdym kroku i wiecznie okazywał się we wszystkim lepszy - wszystkim prócz jednej, jedynej rzeźby. Co najgorsze, nie robił niczego z wysiłkiem czy specjalnie. Nie był wredny, nie był złośliwy, nie był przesadnie siebie pewny ani narcyzowaty.
Był zwyczajnie utalentowany i w tym wszystkim do porzygu wręcz uprzejmy. Ja za to okazywałem swą platoniczną nienawiść z największym zapałem, a mimo tego nigdy nie otrzymałem jej w zamian, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
Jak mogłem nienawidzić kogoś, kto wcale źle mi nie życzył?!
Schowałem telefon z powrotem do spodni, odetchnąłem ciężko dwa razy i otwarłem wejściowe drzwi, by wrócić do zostawionego przy stole Akasuny. Okazało się jednak, że to Akasuna postanowił ruszyć się do mnie. Stał w korytarzu, opierając się o ścianę, w ręku trzymając moją wypchaną torbę. Zamknąłem za sobą wejście i spojrzałem na niego pytająco.
- Trochę się zasiedzieliśmy - rzekł, podając mi moją własność. Sporzałem na wiszący na ścianie zegar i faktycznie zwątpiłem. Była za dziesięć dziewiąta. - Dzisiejszy projekt masz w środku. Jeden zaliczyłeś. Utrzymaj ten poziom przy kolejnych trzech, Kawamoto.
- Postaram się. - Westchnąłem, w duchu mając nadzieję nie zawieść jego oczekiwań, a potem zarzuciłem torbę na ramię i z dziwnym uczuciem w żołądku nacisnąłem znowu klamkę. Walka o mój honor zapowiadała się żmudnie i ciężko. - Do widzenia, profesorze.
- Chyba czegoś zapomniałeś - Usłyszałem z tyłu w odpowiedzi. Przystanąłem w półotwartych drzwiach, odwracając za siebie głowę, i nie zdążyłem nawet zrobić głupiej miny, nim poczułem jego palce w moich włosach, a na wargach ciepło jego ust. Gorący paraliż spętał mnie zupełnie, do spółki z nagłym zaskoczeniem. Akasuna, TEN profesor Akasuna obejmował właśnie moją twarz, z erotyczną delikatnością i pasją obdarzając mnie głębokim pocałunkiem.
Tym razem nie był to żaden kijek i marchewka. Rozmiękłem zupełnie pod jego dotykiem, bezwstydnie pozwalając mu brać ode mnie co tylko chciał. Wątpiłem w to wszystko tak bardzo, że bałem się iż zaraz zadzwoni budzik i obudzę się we własnym łóżku. Niepamiętną przecież ilość razy wyobrażałem sobie ten moment, na jawie i w snach. Wyobrażenia naturalnie do rzeczywistości miały się nijak. Jego ciepły język ocierał się o mój, a mnie coraz bardziej drżały kolana. Puściłem klamkę, bezwiednym odruchem sięgając jego twarzy, chwycił mnie jednak za dłoń, zatrzymując ją o cal od swojego policzka. W tym momencie przerwał, ale nie odsunał się. Na jego błyszczących śliną ustach zarysował się pełen erogennej satysfakcji uśmiech.
- Dać ci palec, od razu sięgasz po rękę - mruknął, z sadystyczna przyjemnością obserwując mą oblaną wypiekami twarz.
- Profesor zaczął - wytknąłem, drżąc cały od emocji. Akasuna zbliżył się tak, że wargami nieomal znów dotykał moich.
- Ja zacząłem i ja skończę - rzekł wyraźnie akcentując pierwsze słowo. - Daj mi, czego chcę, a dostaniesz swoje ode mnie. A teraz wracaj do domu i odpocznij, bo zaręczam, że niedługo nie będziesz miał czasu ani chęci spać.
Dziki dreszcz przebiegł całe moje ciało, gdy odsunął się, a do mnie dotarł sens jego słów.
- Za tydzień o tej samej porze. I nie spóźnij się, Kawamoto. Przed tobą jeszcze dużo pracy - to mówiąc nacisnął klamkę, uchylił drzwi i beznamiętnie wystosunkował mnie na zewnątrz.
Stanąłem na schodku z niedowładem nóg, roztrzęsioną ręką wydobywając z kieszeni telefon i wybierając pierwszy numer, jaki mógł tylko przyjść mi do głowy. Potrzebowałem pomocy psychiatrycznej na cito, a tak się składało, że niedaleko było mi szukać. Pewien farbowany na siwo kretyn siedział bowiem sam w domu, a ja w mym obecnym stanie wiedziałem tylko jedno - pod żadnym pozorem, bezdyskusyjnie i stanowczo nie mogłem wracać sam.







14 komentarzy:

  1. Moje serce wali jak oszalałe! Chyba przeżywam razem z Deidara ;-D weny życzę i czekam na lipiec <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przeżywałam, nie jesteś osamotniona. xD Dziękuję!♥

      Usuń
  2. Cóż ja mogę powiedzieć ... Cudo cudo cudeńko ! Jak ja uwielbiam momenty kiedy Deiuś wydziera się na głupiutkiego Tobiego xD ale jeszcze bardziej uwielbiam momenty kiedy Sasori znienacka całuje Deia. Także czekam na rozwój tych "momentów" hihi ^^
    Dużo weny życzę kochana. I nie ważne, że notka jest krótka, najważniejsze, że jest! :*:*<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deidara-Tobi to jedna z moich ulubionych relacji, także pielęgnuję ją jak się da. xD No, a Sasori powoli staje się coraz bardziej hot. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Stay in touch! I bardzo dziękuję za wsparcie!♥

      Usuń
  3. Miód na moje złamane serce po uwalonych egzaminach z histologii i anatomii. Aż się popłakałam ze szczęścia jak zobaczyłam, że jest nowa nota <3
    Tak na marginesie, śledzę Twoje blogi od gimnazjum, czyli jakieś pięć a może nawet sześć lat (nie komentowałam nic wcześniej bo zespół Aspergera. No ale najwyższy czas spiąć tyłek, przełamać się i zmotywować Cię do dalszej pracy). Widać wyraźny progres w porównaniu do wcześniejszych opowiadań. Oby wena twórcza Cię nie opuszczała, trzymaj taki styl pisania dalej. "Lalkarstwo 2.0" to rzeczywiście najlepszy tekst, jaki wyszedł spod Twojej ręki, ale mimo to nie mogę przeboleć porzucenia "Autopsji" przez swoje obsesyjne zamiłowanie do medycyny i patomorfologii ;(
    Tak czy siak, pisz dalej, bo naprawdę Ci to świetnie idzie! :D Trzymam za Ciebie kciuki mocniej niż za własną kampanię wrześniową ;)
    Jeszcze raz dużo weny, więcej czasu na pisanie i więcej notek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwalonych egzaminów szczerze współczuję i życzę powodzenia we wrześniu, ale na pocieszenie powiem, że Autopsji nie porzuciłam, tylko chcę najpierw skończyć ogarnianie Lalkarstwa. :D Czuję się mega wyróżniona, że jesteś ze mną aż tyle czasu (choć nawet ja sama wątpiłam w swój powrót) i ogromnie za to dziękuję - dla takich osób warto pisać! Mam nadzieję, że dalsze moje wypocinki również będą Ci się podobać!
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Czytałam tą notkę koło 2 w nocy (albo nad ranem, jak kto woli) i mówiąc szczerze, filozoficzne przemyślenia z początku w ogóle nie chciały do mnie dotrzeć :') Skoro jednak naszemu blondaskowi zebrało się na takie skomplikowane myśli, widać lalkarstwo musi naprawdę go nudzić. Cudowne jednak jest to, że udało mu się wybrnąć! Poprawił się, co jest niezwykle satysfakcjonujące. Notka zostawia nie-do-syt! I do tego mogę się przyczepić! XD Poza tym Sasori nie dający zbyt wiele jak zwykle trafił w dziesiątkę - co to by była za zabawa, gdyby Dei dostał wszystko naraz ;) ?
    Poza tym: podpisuję się pod wpisem Anonima! Również tęsknię za Autopsją, choć było jej niewiele xd Jakoś fragment, w którym Sasori przykłada skalpel do policzka Deidary bardzo przypadł mi do gustu :) Ale oczywiście nie wymagam jej wznowienia, wiem, że nie możesz reaktywować wszystkiego i spełniać każdej naszej zachcianki - rozpuściłabyś nas, droga autorko XD!
    I standardowo na koniec: dużo, dużo weny, wszystkiego dobrego i do kolejnej notki! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewyspanie przykra rzecz. :< A Sasor dobrze wie jak wodzić kogo za nos, także należy się spodziewać hot rzeczy w proporcjonalnych dawkach. c':
      A Autopsja będzie reanimowana, tylko najpierw ją poprawię, bo w obecnym stanie jest gunwem. xDD
      Dziękuję pięknie!

      Usuń
  5. Oh matko kobietooo~! ja wiedziałam, że to co wyjdzie będzie tym czego potrzebowałam na te ciężkie dni (zmieniam pracę) i że ten jeden raz więcej spróbuję odświeżyć bloga i co moje paczadełka widzą? <3 nie wiem jak długo skakałam na krześle ze szczęścia jak je zobaczyłam ^^ ale tyłek boli (khekhe). W każdym razie rozwój wydarzeń jest niesamowicie zachęcający, i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Powiedz, kogo mam odstrzelić, kto ci zabiera ten cenny czas? Powinnaś mieć go więcej >D Czytam Cię od lat, a to mój pierwszy raz gdy komentuję. Lubię twój styl pisania, czuj się w nim wolna i pisz to co Ci przyjdzie do głowy, bo to co robisz jest zajebiste :) Tylko jest jeden minus.... Co te notki takie krótkie ?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca mi zabiera cenny czas, ale kocham ją i muszę mieć, zatem w tym problem. :< Mega się cieszę, kiedy ktoś ośmiela się odezwać po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie znikniesz wraz z tym komentarzem. A notki niestety krótkie, bo staram się trzymać poziom, a im dłuższe, tym więcej czasu muszę poświęcić, więc muszę jakoś dawkować. :(
      Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również podniosą Cię na duchu, dołożę starań!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Ja nawet nie
    czy komentowałam kiedyś czy nie, aż wstyd się przyznać... Taaakie krótkie, ale takie...~ Oh sama wiesz jakie. Sasor jak to on lubi się pobawić, walić to co on chce, musi się poznęcać XD Przykre jest to, że nie tylko Dei ma takie przypały z dzwoniącym telefonem, do mnie zawsze w najgorszym (najlepszym ;_;) momencie dzwoni mamusia :") Lalkarstwo w pierwszej wersji już było super, ale v2 to był zdecydowanie dobry pomysł! Standardowo życzę weny, żeby w trakcie pisania nic Ci w życiu nie przeszkadzało i czekam na następną notkę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie, to trochę z mojego Deidary i trochę z Sasora to alegoria mnie, tak więc również doskonale znam ów ból życia. xD Also, uwielbiam jak rudy się erotycznie znęca, także ten. ♥
      Cieszę się, że podoba Ci się nowa odsłona tego fika! I dziękuję za wsparcie. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Hejka...
    Dzisiaj przeczytałam wszystkie twoje opowiadania, a szczególnie przepiękne opowiadanie jakie napisałaś to właśnie Lalkarstwo w pigułce... Kocham to! Kocham, kocham, kocham 😍
    Mam nadzieję, że będziesz to kontynuować, prawda? Bo zwariuje 😂
    Jesteś niesamowita i podziwiam twój styl pisania, bo jest boski 😍
    Życzę Ci dużo weny i chęci do pisania 😁😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ten mega motywujący komentarz!<3
      Lalkarstwo oczywiście jest ciągle kontynuowane, najblizsza nota pojawi się około 10.08, bo wtedy wracam do domu z urlopu.
      Cieszę się bardzo, że mogłam umilić Ci dzień i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń