Lalkarstwo w Pigułce V (2.0)

MÓJ NOWY FP NA FACEBOOKU FANFIKOWY -->
-----------


Boże! Dotarłam! :'DDDD

Po powrocie z urlopu miałam taki maraton w pracy, że na okrągło spałam i nawet nie mogłam zbetować pierwszej części tego pod spodem. Zabierzcie mnie z powrotem do dzieciństwa. :C

Notę kończę w jedynym słusznym momencie, by nie przerywać niepotrzebnie dalszej akcji (hyhy♥), bo takich rzeczy nie lubię kawałkować czytelnikom. Mam nadzieję, że podsycę Waszą ciekawość. :D No, ale nie przedłużam już!

Nie żałujcie mi swych wrażeń!

Pozdrawiam i enjoy~~



***




Sasori był rudy.
Był to fakt niezaprzeczalny i wyraźnie niosący ze sobą konsekwencje, które zdążyłem sobie niestety uświadomić. Bo mimo tego, że połowa populacji wysp miała na głowie wszystkie kolory tęczy, naturalna ciemna rudość wyglądała bynajmniej niecodziennie. Nic więc dziwnego, iż zawsze w drodze na korepetytorskie męki czułem na sobie spojrzenia obecnych w uliczce przechodniów, a już na pewno wszystkich mieszkańców owego dalece pedanckiego osiedla.
Oto i długowłosy blondyn o niemal europejskiej urodzie, z teczką pod pachą zmierzał do domu Sasoriego Akasuny, w celu nikomu nieznanym, a podejrzanie tajemnym.
W dodatku zmierzał nie po raz pierwszy, za każdym razem wychodząc w całości i fizycznie zdrów. Otóż właśnie - z naciskiem na 'fizycznie'.
"Kogo by obchodził cudzy łeb?" - Pytałem z ironią sam siebie, marszcząc brwi.
Zgorzkniałe myśli krążyły wokół mej głowy jak sępy, czekając na chwilę słabości, by rzucić się na swoją ofiarę. Dzień był wyjątkowo podły, skutkiem czego moja odporność na wspomnianą przypadłość wprost była proporcjonalna do nastroju.
Trud egzystencji rósł bez litości.
Mój mózg od tygodnia zdawał się pełnić wyłącznie funkcję obecnej w czaszce różowej galaretki. Wszelkie próby zmuszenia się do konstruktywnych zajęć kończyły się wegetacją, okraszoną obsesyjnym myśleniem o pewnym rudowłosym świrze, który to świr z kolei zdawał się dokładać starań, by nie rozpraszać mnie swą obecnością poza niezbędnym uczelnianym minimum. Słowem - unikał mnie.
Byłem jednocześnie spanikowany, rozżalony i wściekły.
Hidan, sąsiadujący ze mną ławką na ekonomii, rzucał mi pytające spojrzenia. Ignorowałem je uparcie, obserwując jego narastającą frustację i napawając się nią w duchu szczególnie wtedy, gdy obraził się i nie odzywał do mnie nawet po powrocie do mieszkania.
Czułem się jak pospolita sucz i było mi z tym dobrze.
Na kim w końcu miałem się wyżyć? Psa przecież szkoda.
Wybitnie było smutne, że napędzony moją ostatnią korepetytorską nagrodą tak byłem niezdolny do uczenia się czegokolwiek poza lalkarstwem, że oblałem parszywie egzamin z mojego własnego głównego przedmiotu. Dokładnie z tego, z którego krajowy konkurs miałem ambicje wygrać miesiąc później.
Mój prowadzący, stary Oonoki, przez piętnaście minut rugał mnie po wykładzie, twierdząc że w ten sposób rzeźbić to można co najwyżej gładź pod kafelki.
Czy to był już ten moment, w którym wstępowałem na drogę sadomasochizmu, tego nie wiem. Wiem tylko, że w jakiś sposób doprowadzanie ludzi do szału sprawiało mi w tym dniu obrzydłą satysfakcję.
No właśnie - ludzi.
Czy mieszkające w posesji przed moim nosem wcielone zło można było nazwać człowiekiem?
Pchnąłem żelazną furtkę i ruszyłem przed siebie, przepełniony złośliwą obojętnością.
Nacisnąłem dzwonek dwa razy. Otworzył jak zwykle szybko.
- Dzień dobry - przywitałem się przesadnie grzecznie. Profesor skinął mi tylko głową i odsunął się, wpuszczając mnie do środka. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że on sam prezentuje się dziś wcale niewyjściowo. Jego zwykle sadystycznie rozbawiona twarz teraz przybrała wyraz skrajnego zmęczenia życiem, a sam Akasuna zdawał się być tym faktem zażenowany.
- Czego się napijesz? - spytał chyba tylko po to, żeby rozładować napięcie.
- Poproszę o wodę - odparłem, schylając się do zdjęcia butów. On, nie czekając na mnie, udał się do kuchni. Ewidentnie nie pasowało mu, że widzę go w takiej kondycji, nie dziwiłem mu się zresztą, bo sam czułem się podobnie. Różnica tkwiła tylko w tym, że ja czułem się tak w głównej mierze przez jego osikaną osobę. Czy ktokolwiek normalny zachowuje się w ten sposób?! Najpierw zwodzi, potem całuje, podpuszcza i unika. Ostatnie resztki zdrowego rozsądku powstrzymywały mnie przed autentycznym zgłoszeniem tego na policję. Uszczerbek na zdrowiu psychicznym to to był jak nic.
Gospodarz szamotał się cicho w kuchni, gdy zostawiłem adidasy na wycieraczce i przeszedłem do salonu przez korytarz. Moje zwykłe miejsce było przy dębowym stole, wyjąłem więc na niego potrzebne rzeczy i zamarłem z głową podpartą na ręce, póki nie zaszczycił mnie obecnością.
Dwie szklanki wody stanęły z hukiem na blacie.
Wzdrygnąłem się na ten niepotrzebnie głośny dźwięk i spojrzałem na niego. Wzrok utkwił gdzieś w szczegółach moich niedbale ułożonych rysunków i usiadł lewej strony, z głośnym szurnięciem przysuwając sobie szkło.
Upił łyk, skrzywił się przez ułamek sekundy.
Zapadła podejrzana cisza.
Profesor zgarnął kartki bliżej siebie, a ja przez długą chwilę obserwowałem śledzące pociągnięcia ołówka orzechowe oczy. Niepokój rósł, sekundy mijały. W końcu odezwał się:
- Dlaczego nie pijesz?
- Zamrugałem dwa razy i podniosłem na niego pytający wzrok. Moje czoło mimowolnie zmarszczyło się.
- Słucham?
- Zapytałem: dlaczego nie pijesz?
- A muszę?
Akasuna milczał chwilę. Starałem się znaleźć odpowiedź gdzieś w profilu jego twarzy, ale jedyne, co mogłem wywnioskować, to że był potwornie styrany życiem.
- Kiedy ktoś cię częstuje, w dobrym guście jest skorzystać z jego zaproszenia - rzekł.
- Jeśli ma to sprawić profesorowi satysfakcję - odparłem sceptycznym tonem, po czym wziąłem szklankę i upiłem łyk. I wtedy zrozumiałem.
- Nie przesadzasz czasem? - Akasuna uniósł brwi, obserwując z kamienną miną moją twarz, a była to twarz osoby pokutującej. Odkaszlnąć zdołałem dwa razy, nim miłościwie podsunął mi sok.
- Co to jest?! - wykrztusiłem tylko.
- Polska wódka.
- Słucham?!
- Cieszę się. - Odwrócił się w kierunku swojej szklanki, gładząc lśniące szkło w jakiejś złowieszczej karykaturze czułości. Spróbowałem jeszcze raz ogarnąć rzeczywistość, okazało się to jednak ponad moje siły. Pierwszy raz w życiu widziałem go w takim stanie i nie podobało mi się to zupełnie. W jakiś poroniony sposób czułem się za niego odpowiedzialny.
- Dlaczego dał mi profesor wódkę, w dodatku w szklance? - Zirytowany zażądałem odpowiedzi.
- Bo miałem ochotę się jej napić, a akurat przyszedłeś na korki - wyjaśnił.
Było to zupełnie do niego niepodobne. Gdzie podział się ten pewny siebie, niezachwiany wykładowca, tępiący każdą oznakę ludzkich słabości?!
- Może po prostu nie będę przeszkadzał i pójdę? - Podsunąłem na głos, wciąż zjeżony sytuacją.
- Gdybym nie życzył sobie twojej obecności, zwyczajnie nie otworzyłbym drzwi. - odparł beznamiętnie. - Ja wyświadczam przysługę tobie, więc i ty wyświadcz ją mnie.
- A co mam zrobić?
- Po prostu pij.
Nie mogłem w to uwierzyć. Paradoks kłuł w oczy tak mocno, że już czułem się jak porobiony, a to polskie dziadostwo Bóg wie ile miało procent, o ile w ogóle mieściło się to w zdrowej psychicznie skali.
Przeniosłem wzrok z powrotem na zawartość mojej szklanki i skrzywiłem się na samo wspomnienie etanolowego bólu. Przez moją głowę przebiegła myśl, że mój rozmówca jest śmiertelnie chory, ale wywaliłem ją brutalnie w niebyt. Coś ewidentnie było z nim na rzeczy. Pytanie tylko: co i jak się dowiedzieć? I czy w ogóle tego chcę?!
Podniosłem zimny kryształ do ust i wypuściłem powietrze, by nie czuć smaku. Wziąłem potężny haust. Tym razem poczułem już tylko gorąc, spływający w dół przełyku i było to całkiem przyjemne, póki nie dotarła do mnie prawda.
- Ja źle myślę czy profesor chce mnie upić? - wypaliłem, obrzucając go niedowierzającym, oskarżycielskim wzrokiem. Nie, żeby mi to nie pasowało, ale formalności należałoby załatwić. Zwłaszcza przed następną częścią mojej zasłużonej nagrody.
Akasuna przetarł dłońmi twarz.
- Czy ja wyglądam jakbym miał mieć w tym interes?
- Bardzo śmieszne. - Obruszyłem się. - Może powie mi profesor o co chodzi? Czy to kac moralny, że zaliczyłem projekt na pięć?
- Jesteś głupszy niż ustawa przewiduje - stwierdził, patrząc na mnie z powątpiewaniem. Kolejna cięta riposta już miała opuścić moją krtań, gdy wszedł mi w niewypowiedziane jeszcze słowo: - Wystaczająco mi zawdzięczasz, żebym mógł mieć do ciebie umiarkowane zaufanie. A tak się składa, że dziś potrzebuję wyłącznie towarzystwa.
Zamknąłem otwartą jeszcze gębę, wytrzeszczyłem za to oczy. Jego bronią był brak wzrokowego kontaktu, wpatrywałem się więc znów w jego profil, zastanawiając się czy mogę już czuć się wyjątkowy. Bo czułem się jakbym jednocześnie wygrał skrzynię złota i z tą skrzynią złota u nogi został posłany na dno.
- I to towarzystwo musi być moje. - Bardziej stwierdziłem niż zapytałem, gdy przeszedł mi pierwszy szok. Akasuna wyprostował się i spojrzał na mnie. Coś dziwnego tliło się w powietrzu.
- Jeśli tak ci to przeszkadza, wiesz gdzie są drzwi - rzekł, wyraźnie dotknięty.
- Nic takiego nie powiedziałem - odparłem buntowniczo. Kto jak kto, ale ja byłem chyba ostatnią osobą, której jego wyłączna obecność mogła jakkolwiek przeszkadzać. - Łatwiej by było, gdybym wiedział jak pomóc.
- Uwierz, że gdybym sam to wiedział, już dawno nie byłoby sprawy. - Podniósł szklankę, by opróżnić połowę zawartości na raz. Skrzywił się, ale sokiem nie popił. Zastanowiłem się ile mu zajmie dojście do stanu kompletnego pijaństwa i niechlubne wizje napłynęły mi zdradliwie przed oczy. Nagle zrobiło się duszno. - Niektóre rzeczy trzeba po prostu przepić.
- I polska wódka pomaga?
- Spróbuj, to się dowiesz. - Po raz pierwszy tego dnia na jego twarzy zagościł cyniczny, rzucający wyzwanie uśmiech. Moje wnętrzności zmieniły się w lawę.
- A co, jeśli ja nie mam czego przepijać? Nie zaburzę czasem statystyk?
- Nie rób ze mnie debila, Kawamoto. Wyglądasz dziś jak nastolatka po pierwszym seksie.
- A to, przepraszam, alegoria czego??? - Odkaszlnąłem głośno. Flakowa magma zmieniła stan skupienia na głaz. Akasuna odsunął od siebie kartki, podparł łokcie o blat i udał, że myśli. Kąciki jego ust uniosły się wyżej, podkreślając dosadnie złośliwy ton wypowiedzi:
- Zawodu, zniesmaczenia i porzuconej nadziei na lepsze.
- Współczuję doświadczeń - parsknąłem mimowolnie, a on uśmiechnął się szerzej.
- Uprawiałeś kiedyś seks z kobietą?
Ścisnąłem mocniej szklankę i, patrząc mu w oczy, spytałem z teatralną zgrozą:
- A powinienem?!
Tym razem to on nie wytrzymał, a ponieważ był w trakcie spożywania trunku, zakrztusił się i chwilę zajęło mu doprowadzenie się do porządku. Moje notatki zostały spryskane wódką wykrztuszoną przez samego profesora, chyba jako substytut święconej wody. Nie udawałem nawet, że mnie to nie bawi. Siedziałem na krześle ciesząc się do samego siebie, napawając się widokiem Akasuny, ocierającego mankietami łzy. Alkohol zdążył już zaszumieć lekko w głowie, mogłem więc rozluźnić się wcale bardziej, niż bym tego chciał. Zdawało się zresztą, że u niego sprawa wygląda podobnie, o ile nie gorzej. Nie wiedziałem nawet przecież, kiedy zaczął pić.
- Jesteś niemożliwy - wydusił w końcu, usiłując opanować jednocześnie kaszel i śmiech. - I nie, nie powinieneś. Byłbyś raczej zawiedziony.
- Profesor sypiał z kobietą? - Uniosłem brwi, czując nagłe, nieokreślone ukłucie zazdrości.
- Zdarzyło się - odparł zwyczajnie, a mój żołądek eksplodował.
Walczyłem sam ze sobą, ale na zewnątrz nigdy nie umiałem grać. Czułem, że poliki palą żywym ogniem, a palce zaciśnięte mam na szkle.
Akasuna odchrząknął, podparł głowę na dłoni i uniósł z rozbawieniem brwi.
Jego uśmiech ociekał satysfakcją.
- Mnie się wydaje czy ty jesteś zazdrosny?

18 komentarzy:

  1. Jak ja uwielbiam jak Sasori i Dei sobie dogryzaja a Tobie wychodzi to niesamowicie! 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ♥♥♥ w czymś jestem specjalistą. xD Dziękuję!

      Usuń
  2. O kurła ich liebe dich za to xD nie wiem jak to robisz ale czytałam to z takim bananem na twarzy, że ludzie sie zastanawiali czy nie podejść i pomóc. Nie moge sie doczekac aż te dekle wylądują razem w łóżku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dekle. XDDD To jest określenie idealne.
      Cieszę się, że Cię rozweseliłam. <3 That's what I'm made for.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Tak btw. ciekawi mnie twoja osoba bardzo. Chciałabym wiedzieć, kto kryje się za tak wyrafinowanym dziełem. Może kiedyś chociaz powiesz parę słów o sobie? :D lub możemy jako czytelnicy przygotować jakieś pytania w granicach smaku oczywiście, jeśli będziesz miała ochotę to odpowiesz w jednej notce? /June

      Usuń
    3. Hoho, a co byś chciała wiedzieć? :D
      Myślę, że mogę coś takiego zrobić, o ile znajdą się jeszcze jakieś osoby zainteresowane. xD Trochę jest w zakładce "o mnie". Polecam też mego nowego FP na facebooku (HanFiczki), będę tam wrzucać różne ciekawostki.

      Usuń
  3. Dobra, to ja mam zasadnicze pytanie. KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ? XD
    Bo mam wrażenie, że będę kompulsywnie wracać myślami i internetem do tej notki póki nie przeczytam rozwinięcia tej sytuacji( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Chciałabym się również solidnie nad notą i w ogóle wszystkim nazachwycać i powiedzieć, że Cię i Twoje noty uwielbiam i w ogóle wspaniale, i tylko tak dalej <33
    (I jak tylko dostałam informację, że masz fanpage na fb to od razu go polubiłam x,D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuję nad tym.xD Jestem Złą Osobą, że skończyłam w tym momencie, ale gdybym skończyła kawałek dalej, byłoby tysiąc razy gorzej.xD
      Dziękuję pięknie za uznanie i za lajka! <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nom, też myślę, że byłoby znacznie gorzej jakby było przerwane później x,D Ale z drugiej strony do takiego bólu jestem chyba bardziej przyzwyczajona, więc tak czy siak przeżywam XDD
      I jeszcze chciałam powiedzieć, że dwa pierwsze zdania rozpoczynające tę notkę w jakiś sposób strasznie mi się spodobały xD No po prostu just right

      Usuń
    3. Chciałam zacząć notę w jakiś bardzo dosadny sposób, znaczy chyba wyszło. xD
      I nie przeżywaj tyle, bo na następny rozdział Ci nie starczy. xDD

      Usuń
  4. Geniusz. I chuligan jednocześnie, kończyć w takim momencie?! Ale poza tym cudeńko, wyczekuję na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawstydzaj. ://c
      Ano, musiałam! Potem byłoby tylko gorzej!
      Dzięki za motywację i pozdrawiam. ♥

      Usuń
  5. Ależ ten rozdział jest polski i zabawny. Podoba mi się. XD
    ''Paradoks kłuł w oczy tak mocno, że już czułem się jak porobiony, a to polskie dziadostwo Bóg wie ile miało procent, o ile w ogóle mieściło się to w zdrowej psychicznie skali.''
    Nie mieściło się w skali, Deidara po prostu wyjebało poza nią. Kri.
    ''Moje notatki zostały spryskane wódką wykrztuszoną przez samego profesora, chyba jako substytut święconej wody''
    Sama zaczęłam się krztusić, ale śmiechem. Holy Sasori water sounds very real now czy coś XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiejący się Sasori to najbardziej heartmelting widok, jaki mogę sobie wyobrazić, stąd porównanie. xDD Cieszę się, że się podoba. <3 Dalej będzie tylko gorzej ze śmieszkowością. xDD

      Usuń