Lalkarstwo w Pigułce VII (2.0)

Z lekkim opóźnieniem, ale jestem!
Nota długością nie grzeszy, ale chciałam się skupić na kwestii emocjonalnej, dlatego oddzieliłam tę część od dalszego biegu wydarzeń (a będzie się działo, hyhy).
Ogromnie cieszę się, że coraz Was więcej i coraz mniej Was wstydzi się odezwać.♥ Bardzo to doceniam, robicie mi fajnie.
A teraz nie przedłużam i zapraszam na notę. :)
Dawajcie znać, jak się podoba!
Enjoy!

Z dedykacją dla Atencyjnego Prosiaka.


****


- Magiczne ma działanie ta polska wódka - skomentowałem, odchylając tułów by powiększyć zmniejszony przez niego dystans.
 Mieszanka irytacji i zawstydzenia rozkwitała czerwienią na mojej twarzy, doprowadzając mnie do szału. Im bardziej bowiem widocznie reagował mój organizm, tym bardziej rosło zadowolenie wiszącego nade mną rudego sadysty. Jedyne soczyste pocieszenie dawał tylko fakt, że nie ja jeden niezdolny byłem, by zachować kamienną twarz. - Pytanie tylko czyj problem rozwiąże tym razem.
- To zależy na czym twój polega - odparł z jednoznacznym uśmiechem. - Zamieniam się w słuch. Potraktuj mnie jak terapeutę.
Parsknąłem głośno, formując szybko odpowiedź:
- Mój problem jest cyniczny, piegowaty, rudy i intensywnie traci swój autorytet, rumieniąc się w tej chwili jak wstydliwa nastolatka - roześmiałem się na głos, obserwując jego zaczerwienioną twarz. Akasuna uniósł brew, zacisnął dłonie na moich udach i pochylił się niżej.
- Nie prowokuj mnie, bo wezmę cię tu i teraz, a to, widzisz, zepsułoby mój perfekcyjny plan. Bardzo nie lubię odstępować od swoich założeń.
- Mówił coś profesor, że to ja się nim podniecam? - Uśmiechnąłem się wrednie, nie próbując nawet gryźć się w język.
- Czy ty się kiedyś zamykasz, Kawamoto?
- Gorące impulsy obiegały moje ciało, począwszy od krocza, o które opierał się swym wypchanym rozporkiem. Czułem bolesne podniecenie, pulsujące i ukryte w jego za ciasnych bokserkach. Miałem zresztą dziką ochotę je zedrzeć. Istota niemoralności myśli i sytuacji dawno przestała mnie obchodzić. W tej chwili jedyna rzecz, której poświęcałem uwagę, paraliżowała mnie swoją seksowną niecodziennością - Akasuna w tym stanie był po prostu perwersyjnie uroczy.
- Z reguły w łazience. No, chyba że jestem w domu sam - odparłem z teatralnym zastanowieniem, rozbawiony z faktu, że ściągam na siebie uosobiony autralijski cyklon. Nie myliłem się zupełnie.
- A kiedy masz coś w ustach? - spytał rozdrażnionym tonem.
Parsknąłem niekontrolowanie, a jego palce zacisnęły się na mojej szczęce, przyciągając mnie bliżej za twarz. Uśmiechnąłem się głupio.
- To prośba czy propozycja?
- Hipoteza. I lepiej dla ciebie, żebym nie musiał jej potwierdzać.
- A może ta opcja w ogóle mi nie przeszkadza - odparłem, przesuwając ręką w dół jego brzucha i zatrzymując ją na sporym wybrzuszeniu poniżej paska. Nim jednak zdążyłem posunąć się dalej, poczułem jego palce zaciśnięte na nadgarstku.
- Chyba się nie zrozumieliśmy - warknął, nie odsuwając się ode mnie ani o cal. - Za wysokie masz o sobie mniemanie, Deidara.
- Zwyczajnie interpretuję wypowiedzi względem sytuacji. Może mi powiesz, że wcale nie masz ochoty? - Uniosłem tylko brwi. W jego ciemnych oczach tlił się niebezpieczny ogień.
- Dokładnie tak, jak myślałem - powiedział, taksując mnie wzrokiem. - Dać ci palec, od razu sięgasz po rękę. Jesteś arogancki i bezczelny. Zachłanność to grzech, słyszałeś może kiedyś?
- Odezwało się ucieleśnienie cnoty - skomentowałem z irytacją. - O ile dobrze pamiętam, to ja przyszedłem dziś na korki, a skończyłem molestowany na stole.
Akasuna uśmiechnął się podle.
- Moje najszczersze kondolencje. Tak strasznie się wyrywałeś, że wyglądało jakbyś rozkładał przede mną nogi. Uniżenie proszę o wybaczenie nieporozumienia i obiecuję, że więcej się to nie potwórzy.
Krew zagotowała się we mnie w ułamku sekundy. Wyszarpnąłem rękę z uścisku, próbując odsunąć się w tył, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Zamiast tego pociągnął mnie na siebie w taki sposób, że sam wylądował miękko na krześle, a ja okrakiem na jego kolanach. Zawyłem wściekle.
- Będę ci służyć za seks lalkę do zaspokajania potrzeb?! - wyszczekałem mu prosto w twarz, dotknięty jednostronnym traktowaniem i niesprawiedliwością. Oczywiście, że nie chciałem, żeby nigdy więcej tego nie robił, tym bardziej więc wyprowadzało mnie z równowagi jego doskonale świadome uderzanie w czułe punkty. Ku mojemu skrajnemu zdumieniu, nie zobaczyłem w odpowiedzi cynicznego uśmiechu ani nie usłyszałem wrednej riposty. Sasori westchnął krótko i najzwyklejszym na świecie, delikatnym ruchem, odgarnał mi z oczu włosy.
- Jestem pełen podziwu dla twojej wyobraźni. Gdybym kiedyś takiej potrzebował, to bym ją sobie zrobił. A ty się już może uspokój - powiedział z opanowaniem, leniwie zakładając mi niesforne kosmyki za ucho.
Ciepły dreszcz obiegł moje ciało, bo nie spodziewałem się zupełnie takiej paląco rozbrajającej zwyczajności z jego strony. Zawsze przecież, kiedy wyobrażałem go sobie w trakcie oczywistych czynności sam na sam, w głowie utrwalała mi się jedna wizja, i nie było w niej miejsca na tego typu zachowania. Właściwie, to od początku nie łudziłem się na nic więcej, niż bycie wykorzystanym, i w tym przypadku naprawdę nie miałbym mu tego za złe.
W końcu sam to zacząłem, prowokując go na każdym kroku, i marząc o tym, żeby on zaczął prowokować mnie. Cały afekt, którym go darzyłem, do końca miał pozostać wyłącznie w sferze cielesności.
- Poradzę sobie - oświadczyłem szybko, zgarniając resztę włosów z czoła, nim do końca mnie wyręczył. Jego brwi uniosły się nieznacznie. - Mogę o coś spytać?
- Pytaj.
- Dlaczego ty dotykasz mnie, a ja nie mogę dotknąć ciebie?
Sasori uśmiechnął się lekko.
- Ja daję coś tobie, ty dajesz coś mnie. Po to cię tu dziś ściągnąłem, o ile nie szwankuje ci pamięć.
- A co, jeśli wolno wiedzieć, daje ci ignorowanie własnego podniecenia, jeśli masz prostą drogę, by rozwiązać problem? - Chowana uraza przebiła się przez mój głos bardziej, niż miałem w zamiarze. Poczułem zażenowanie, piekące twarz.
- Skąd pomysł, że skupiam się teraz na swojej fizyczności? - odparł pytaniem, bez cienia skrępowania patrząc mi w oczy. - Nie wiem, jaki obraz mojej osoby wyprodukowała twoja erotyczna wyobraźnia, ale zdaje się, że wiele masz w praktyce do nadrobienia. Tak się składa, że potrafię się w tym aspekcie kontrolować, zwłaszcza gdy po prostu tego chcę.
- A czemu tego chcesz? - wydusiłem ledwie.
- Bo kompletnie nie tego mi dziś potrzeba. Zresztą pospieszanie takiej chwili byłoby zwyczajnie nie na miejscu.
- Totalnie cię nie rozumiem. - Sasori zaśmiał się, widząc moją czerwoną, skonsternowaną twarz.
- Nie zaszkodziłoby, gdybyś ruszył czasem łbem - stwierdził z lekka złośliwie, palcami sięgając mojego policzka. Oszołomienie, ogarniające mnie od stóp do głów, odebrało mi zdolność bieżącej reakcji na bodźce, nie zrobiłem więc kompletnie nic, by nie dopuścić do tego, co miało za chwilę nastąpić. Znałem już przecież smak jego ust, ale ta konkretna ich bliskość była jak coś zupełnie innego. Ciemne brązowe oczy wpatrzone były we mnie z niezachwianą pewnością i czymś, czego bałem się sam przed sobą określić. - Wyczekany cierpliwie moment smakuje najlepiej. A tego właśnie jednego wyjątkowo nie chciałbym zepsuć.
Moje serce pulsowało ciężko. Jego ciepłe wargi zamknęły mi usta, tłumiąc cichy odgłos zdziwienia i zażenowania, którego nie powstrzymałem na czas. Zamknąłem oczy, nie wiedząc nawet kiedy moje ręce splotły się na jego karku, przybliżając nas do siebie zaborczo. Sasori ujął w dłonie moją twarz, całując mnie tak czule i powoli, że drżałem wewnątrz jakbym robił to absolutnie pierwszy raz. Wiedziałem skądś bardzo dobrze, że sprawcą tego stanu nie był wypity wcześniej alkohol, choć niechybnie miał w tym wszystkim bardzo spory udział. Nie próbowałem nawet przejąć inicjatywy, bo czułem się jak całkiem goły. Co gorsza, nie fizycznie. Bo naprawdę nie raz zdarzyło mi się całować czy uprawiać seks, ale to, co on zrobił właśnie ze mną, nie równało się niczemu, do czego pozwoliłem kiedykolwiek dopuścić. Po prostu nie. Bliskość fizyczna miała zawsze na tym właśnie się kończyć, nikt zresztą nigdy nie dbał o mnie na tyle, bym mógł cokolwiek innego do siebie dopuścić. Był tylko Hidan, który nie mieścił się w jakiejkolwiek skali, a dziewczyny, latające za mną od gimnazjum, odrzucały mnie, zamiast pociągać.
Akasuna natomiast nie spieszył się z niczym. Jakiekolwiek były jego intencje, małymi kroczkami urabiał mnie jak glinę, a ja nie próbowałem mu nawet przeszkodzić, bo coś było niezrozumiale pociągającego w tym uczuciowym praniu mózgu. Dotyk jego języka na wargach działał na mnie jak zwiotczający narkotyk. Wplotłem palce w kosmyki rudych włosów, myślami krążąc wokół jednego, nie było więc wcale dziwne, że nie dosłyszałem pierwszego pukania do drzwi.
Sasori odsunął się ode mnie łagodnie, kończąc pocałunek leniwym muśnięciem warg.
- Ktoś pukał? - spytał, marszcząc brwi. Wzruszyłem ramionami.
- Nie słyszałem.
- Zamarliśmy oboje, nasłuchując. Cisza wibrowała między nami chwilę przy akompaniamencie głośnego zegara, nim odgłos kołatania o drewno dobiegł nas wyraźnie. Akasuna przewrócił oczami, krzywiąc się.
- Chyba musisz zejść - powiedział z niezadowoleniem, pomagając mi zwlec się z jego kolan. - Oby to było coś bardzo pilnego, bo nie ręczę za siebie.
- Zaczekam - rzuciłem tylko, siadając na zwolnionym przez niego krześle. Puls tętnił mi w uszach, kiedy śledziłem wzrokiem jak wygładza zmiętą koszulę i wychodzi na korytarz. Przełknąłem ślinę, nerwowym odruchem poprawiając kołnierz. Coś w głębi duszy mówiło mi, że ta noc zakończy się źle. A jeśli miałem kiedykolwiek do czegoś talent, to do przeczuwania niechybnych katastrof.
I choć rzadko miałem okazję podobną rzecz pomyśleć, miałem nadzieję, że ten raz mojemu szóstemu zmysłowi przegrańca przyjdzie się całkiem pomylić.

16 komentarzy:

  1. Badzo, baardzo lubie takie uczuciowe teksty. Kocham tą impulsywność Deidary. W sumie jak się nad tym zastanowić to Sasori chyba ma góry pokładów cierpliwości do tego blondyna. W każdym razie bardzo, bardzo mi się podoba i boje się armagedonu, który miałby nadejść :/ Chciałam dac super długaśny i mądrze brzmiący komentarz, ale mój mózg jest na etapie fangirlizmu, bo to takie aww i nic kompletnie ciekawego chyba nie wyprodukuje, eh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nie pisałam takich fluffów, więc musiałam dać upust wenie. xD Cieszę się, że się podobało!♥ A armaggedon będzie, także get ready. :'D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Fuffy są super, więc ja jestem za upustem dla weny! No nie wiem czy jestem na to wystarczająco ready, ale się postaram!

      Usuń
    3. Dzięki za boostowanie mojej weny.♥

      Usuń
  2. Cudowna jest odmiana w postaci takiego emocjonalnego tekstu ❤ przeurocze, prawdziwe, takie inne, aż czytałam po kilka razy te same zdania. Aż obawiam się, że ta przepowiedziana masakra nadejdzie... Jak zwykle będę z niecierpliwością oczekiwać kolejnego rozdziału, więc życzę pokładów weny i czasu ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisać czasem fluffcia to cudowna rzecz.♥ Zwłaszcza z topiącym serduszko Sasorim. ;W; Masakracja nadejdzie w następnym rozdziale, także polecam się przygotować. xD
      Dziękuję pięknie za motywację!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Niesamowicie piszesz ;; zazwyczaj tak się nie wczuwam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się. ;u; Dziękuję pięknie za uznanie.

      Usuń
  4. Jakie... To... Było... Boskie! Ale szkoda, że ktoś im przeszkodził. Mam nadzieję, że szybko dowiem się jak się to wszystko potoczy hihi 😁 Dużo weny życzę! Buziaki! 😍💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze będą mieć sporo dla siebie czasu, nie obawiaj się. xD Postaram się tym razem ruszyć z notą szybciej, bo wreszcie od 3 lat będę mieć wolne weekendy (poza szkolnymi), więc może ruszę do przodu!
      Dzięki wielkie! Pozdrawiam.♥

      Usuń
  5. Na wstępie, odbiegając od tematu stricte samej noty, chciałabym wyrazić swój podziw dla Twojej niebywałej synchronizacji z moim uniwersytetem, bo to już czwarty raz, kiedy nowy rozdział pojawia się tuż przed jakimś śmiertelnie ważnym kolokwium czy egzaminem, od którego zależy moja dalsza kariera na tej "wspaniałej" uczelni, a naprawdę, wybór między sasodeiem ulubionej autorki a najnowszym wydaniem biochemii Harpera nie jest taki prosty.
    Uff, to tyle co do moich afektywnych zaburzeń.
    A co do samej noty: duży plus za spowolnienie akcji, przerzucenie środka ciężkości na stronę bardziej romantyczną i przywołanie głębszych uczuć, a nie oparcie działań Deia tylko na pierwotnym zwierzęcym instynkcie, chociaż szczerze mówiąc, spodziewałam się lotów na wyższym pułapie.
    Drugi plus jest za pokazanie ludzkiej strony Sasoriego. Przyznaję, świetnie się sprawdzał jako lodowata, antropomorficzna personifikacja perfekcji, ale ileż tak można? Jestem bardzo kontent, że wreszcie w Twoim opowiadaniu on też się rumieni niczym płocha dziewica, coś tam przeżywa w swoim małym serduszku i stać go na takie proste, ludzkie odruchy. Następne, o czym chciałabym przeczytać, to Sasori smażący naleśniki :’). Ot, takie moje pobożne życzenie.
    I trzecia kwestia: jesteś mistrzynią zostawiania mnie (a może też i innych czytelników) leżącej na ziemi, zwijającej się w bolesnych konwulsjach, z palącymi wypiekami na twarzy i tachykardią spowodowanymi przerwaniem akcji, wydawałoby się, zmierzającej bezpośrednio do punktu kulminacyjnego. Kiedy dotarłam do końca, czułam się jakbym otworzyła pudełko lodów wyciągnięte z zamrażarki i znalazła w środku koperek. Czy to dobre, czy też złe, nie wiem, ale na pewno działa i zachęca do zaglądania na Twojego bloga z częstotliwością graniczącą z nerwicą natręctw.
    Byłoby miło, gdyby coś, chociaż mały spoiler, pojawiło się na stulecie odzyskania niepodległości ;) Jak świętować, to na całego.
    Jak zawsze, życzę dużo inwencji twórczej i czasu na przelanie pomysłów na klawiaturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do synchronizacji z uczelnią - nie wiem czy powinnam bardziej przepraszać za odciąganie Twojej uwagi od materiału czy cieszyć się, że jestem dla niego konkurencją. :'D
      Co do reszty - cieszę się, że ta emocjonalna odskocznia dała zamierzony efekt, no i że w sumie nikt się nie burzy, że postawiłam tu bardziej na ludzkie cechy obu niż samą istotę yaoi w fanfiku. Nie do końca rozumiem tylko w którym momencie zawaliłam ( to a propos spodziewania się lotów na wyższym pułapie). :c Daj mi znać proszę, bo będzie mnie to męczyć.
      Co do następnej noty, to dołożę starań, by pojawiła się jeszcze w tym miesiącu. :D Co do spojlerów natomiast, wrzucam je czasem na fanpejdża na fb (HanFiczki), więc jeśli się coś pojawi, to na pewno tam. :)
      Dziękuję pięknie za ogromną motywację i uznanie.♥♥♥
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Przepraszam za spore opóźnienie z odpowiedzią, ale koło anatomiczne wciągnęło i wymęczyło tak mocno, że sama mogłabym się położyć na metalowym stole zamiast preparatu :’) (Gdybyś zdecydowała się reanimować “Autopsję”, to polecam się jako konsultant naukowy, hyhy)
      A teraz wyjaśniam, co miałam na myśli. Najprościej mówiąc, liczyłam, że z tego wewnętrznego monologu wyniknie coś konkretniejszego (nie żeby od razu zadeklarować sobie miłość na śmierć i życie). Brakowało mi w tych przemyśleniach przede wszystkim wzajemności, odniosłam wrażenie, że wszystkie wyciągnięte z nich wnioski były skierowane w gruncie rzeczy na “ja”. Dei w jakiś tam sposób rozważył, jak sam ze sobą czuje się w zaistniałej sytuacji, ale nie podjął próby określenia, co czuje do Sasoriego (oprócz niepohamowanego pociągu seksualnego, ale to wiadomo od początków wszechświata). Wypadło to bardzo jednostronnie, a nawet egoistycznie, w mojej przynajmniej interpretacji. Jednakże, koniec końców, nie boli to aż tak, żeby schrzanić cały odbiór.
      A co do konkurencji z uczelnią, cóż, różnie to bywa xD. Najważniejsze, że dalej na tych studiach jestem :D

      Usuń
    3. Może dziwnie to zabrzmi, ale bardzo dobrze, że zabrzmiało to egoistycznie, bo dokładnie taki miałam zamysł. xD
      Mówiąc prościej: Deidara w tym momencie fika jest skupiony wyłącznie na swoich odzuciach i swoich potrzebach, dlatego zaznaczyłam mocno, że nigdy nie chciał się z nikim wiązać ani dopuszczać do siebie psychicznej bliskości.

      Usuń
  6. Ciężko jest pisać o ruchaniu ,tak żeby nie wyszedł z tego soczysty pornol, aczkolwiek zawsze byłaś dobra w opisywaniu wyuzdanych scen na przemian z emocjonalnymi uniesieniami, Prosiaku. Buźka :*

    OdpowiedzUsuń